nie mamy szans
nie mamy żadnych szans
czy to nie piękne
czy to nie jest piękne?
(Budzyński Umieraj)
O paradoksie rewolucji – pojęcie ukute przez Gordona Tullocka – mówić możemy, gdy:
(1) dana społeczność znajduje się pod rządami jakieś władzy,
(2) niektóre (bądź wszystkie) działania władzy są dla społeczności w ewidentny sposób niekorzystne,
(3) społeczność mogłaby – podejmując wspólny wysiłek – skutecznie stawić opór władzy (obalając ją lub zmuszając do ograniczenia drapieżnych działań), co doprowadziłoby do radykalnego polepszenia jej sytuacji,
(4) ponieważ jednak udział pojedynczej osoby w tych działaniach wpłynie w zaniedbywalnie małym stopniu na szansę ich powodzenia (od tego, czy ja dołączę się do rewolucji nie zależy to, czy ona się powiedzie),
(5) w przypadku powodzenia tych działań nie istnieje możliwość wykluczenia z zysków tych, którzy nie dołączyli się do rewolucji (nie stawiali oporu)
(6) i ponieważ udział w tych działaniach wiąże się z realnymi kosztami – jednostka musi poświęcić swój czas, zasoby, a czasem również zaryzykować utratę zdrowia lub życia,
(7) żadnej jednostce nie będzie opłacało się przystąpić do tych działań (przewidywane koszty wielokrotnie przekraczają przewidywane zyski),
(8) w związku z tym działania te nie zostaną podjęte i władza będzie dalej działała na sposoby niekorzystne dla społeczności.
Paradoks rewolucji jest przykładem sytuacji, w której jednostkowa racjonalność produkuje nieracjonalne społecznie rezultaty. Opór społeczny okazuje się dobrem publicznym, które nie będzie produkowane na wolnym rynku w optymalnej ilości, racjonalnym zachowaniem jest bowiem jechanie na gapę działaniach innych. Skoro mój udział w rewolucji czy działalności opozycyjnej nie wpłynie na jej powodzenie (transparent, który będę niósł, nie będzie tym, który skłoni władzę do obniżenia podatków, kamień, który rzucę, nie uruchomi lawiny kamieni, która przysypie państwo), wiązać będzie się jednak z realnymi kosztami (stracę czas na angażowanie się w politykę, narażę się na utratę zdrowia lub życia w starciach z władzą), miast wychodzić na ulicę/angażować się w działalność opozycyjną, lepiej zostać w domu i dbać o interes swój i swoich najbliższych. Chociaż wszyscy zyskalibyśmy, gdyby każdy z nas poświęcił część swego czasu na kontrolowanie państwa (lub walkę z nim), w aktywności te angażować będzie się jedynie nieliczna grupa osób, olbrzymia część społeczeństwa pozostanie zaś bierna. Paradoks rewolucji wskazuje więc, że niewielka, zorganizowana, posiadająca komparatywną przewagę w stosowaniu przemocy grupa zawsze podporządkuje sobie liczące miliony ludzi, niezorganizowane społeczeństwo. Choć społeczeństwo traci, podporządkowując się rządzącym, ulegnie im, gdyż żadnej jednostce nie będzie opłacało się stawiać oporu. Rewolucje nie będą wybuchać, opór społeczny czy próby kontrolowania działań władzy będą zjawiskami marginalnymi, w związku z czym społeczeństwo zostanie całkowicie zdominowane przez państwo.
Problem organizacji i racjonalnej ignorancji
Analizę tę wzbogacić można dwoma dodatkowymi spostrzeżeniami. Po pierwsze, rewolucje, bunty czy protesty nie wybuchają zazwyczaj w sposób samorzutny, ale muszą zostać zorganizowane. Organizacja działań tego typu wymaga dużych nakładów, które ponieść musi wąska grupa organizujących je osób. Dlatego, jeśli opór nie jest racjonalny ze względu na koszty z nim związane, jeszcze mniej racjonalne (jeszcze bardziej kosztowne) wydaje się tego oporu organizowanie. Działanie takie będzie racjonalne – z punktu widzenia wąsko rozumianej maksymalizacji zysku – tylko wtedy, gdy jednostki angażujące się w nie będą mogły liczyć na to, że zostaną sowicie wynagrodzone za poniesione koszty. Oczywiście, opozycjoniści mogą w pewnych sytuacjach liczyć na monetyzację swych działań (mogą np. zająć wysokie stanowiska w nowo ustanowionym rządzie), po pierwsze jednak, zysk ten jest wielce niepewny (praktycznie niemożliwe jest oszacowanie prawdopodobieństwa pomyślnego obrotu spraw), po drugie, na zysk tego typu mogą liczyć jedynie przywódcy określonych form oporu (raczej ci, którzy chcą zająć miejsce aktualnych rządzących, niż ci, którzy chcą ograniczyć zakres władzy, co oznacza, że nawet jeśli jakiś przewrót się uda, zostanie on zawłaszczony przez jego przywódców, którzy staną się nowymi opresorami). Problemem będzie więc nie tylko brak chęci zwykłych ludzi, by stawiać władzy opór, ale również brak liderów, którzy mogliby ów opór zorganizować (lub prawdopodobieństwo „skradzenia rewolucji” masom). Po drugie, do kosztów partycypacji w oporze doliczyć trzeba również koszty zdobycia wiedzy, która pozwala uznać, że opór jest czymś pożądanym (koszty bycia jednostką świadomą sytuacji społeczno-politycznej). By się przeciw czemuś buntować, trzeba wiedzieć, czymś to coś jest, umieć to ocenić i potrafić określić, czy istnieją jakiejś sensowne alternatywy. Jednak tego typu wiedza również ma charakter dobra publicznego. Jednostce nie tylko nie opłaca się więc działać na rzecz społeczeństwa, ale nie opłaca jej się nawet zdobywać wiedzy odnośnie tego, jakie działania byłyby korzystne. Przeciętna jednostka będzie więc nie tylko bierna w swych działaniach, ale również bierna poznawczo. Oba te problemy – problem organizacji i problem racjonalnej ignorancji – czynią sprawę oporu jeszcze bardziej beznadziejną. Z punktu widzenia jednostki nie ma sensu dołączać się do działań opozycyjno-rewolucyjnych, nie ma sensu organizować oporu, nie ma sensu nawet interesować się tymi sprawami. Racjonalną strategią jest zajmowanie się swoim sprawami – uprawianie swego ogródka. Rewolucji nie będzie. Opór będzie miał charakter marginalny. Rządzić będzie nie społeczeństwo, ale państwo.
Czy jesteśmy skazani na podległość państwu?
Czy oznacza to, że jesteśmy skazani na podległość państwu? Jakie czynniki zwiększyć mogą prawdopodobieństwo oporu ze strony społeczeństwa? Od razu zauważyć musimy, że przedstawiony model zakłada, że głównym celem jednostek jest maksymalizacja wąsko rozumianych zysków. Choć założenie to jest przeważnie trafne (ludzie rzeczywiście zazwyczaj zajmują się przede wszystkim maksymalizowaniem swych zysków), nie zawsze musi tak być. Bardzo często działamy przecież na sposoby, które nie prowadzą do polepszenia naszej sytuacji materialnej, wierzymy bowiem, że działania takie są właściwe z moralnego punktu widzenia lub pozwalają nam budować naszą tożsamość. Możemy wyobrazić sobie więc, że członkowie danej społeczności napędzani są jakąś ideologią, która sprawia, że będą oni rezygnować z realizacji jednostkowych interesów, by działać wspólnie na rzecz społeczności (a więc, w tym kontekście, przeciw państwu). Osoby wyznające tę ideologię podejmowałyby więc działania sprzeczne z ich wąsko rozumianym interesem, uznając, że zachowanie-się-tak-jak-należy warte jest poniesienia określonych kosztów. Ideologia dopisuje więc kolejne pozycje po stronie zysków, co pozwala przeważyć nawet największe koszty (ostatecznym przykładem jest sytuacja, gdy ktoś poświęca swe życie dla dobra danej sprawy). Dla osób kierujących się w swym życiu określonymi zasadami, fakt zachowania się we właściwy sposób jest istotniejszy niż zyski płynące z danego zachowania (cnota jest sama dla siebie nagrodą). Zjawisko to może zostać wzmocnione przez fakt, że skupiona wokół jakichś wspólnota oferuje swym członkom dodatkowe tożsamościowe zyski i nakłada na gapowiczów dodatkowe straty (zarówno tożsamościowe, jak i – np. dzięki istnieniu bojkotu – monetarne). Głównym czynnikiem, który może przełamać efekt gapowicza i sprawić, że społeczeństwo stawi opór władzy, są więc wyznawane przez to społeczeństwo wartości.
(Pojawia się tu interesujący problem: ideologia jest w stanie rozwiązać paradoks rewolucji, ale by tak się stało, musi ona zostać przez kogoś rozpowszechniona, ci zaś, którzy mają ją przyjąć, muszą poczynić wysiłek, by ją poznać i zaakceptować, to zaś – znów – może być blokowane przez istnienie paradoksu rewolucji. Rozwiązaniem tego problemu może być pojawienie się charyzmatycznych jednostek, które przyciągać będą do siebie swoją osobowością).
Drugim czynnikiem, który sprawić może, że społeczeństwo zacznie stawiać opór, będzie silne pogorszenie sytuacji jednostek, które sprawi, że uznają one, że koszty udziału w rewolucji relatywnie zmalały, a zyski wzrosły. Może stać się tak dlatego, że uznają one, że nie mają nic do stracenia (i wiele do zyskania), albo dlatego że uznają, że znajdą się w sytuacji granicznej, w której ludzie często mają tendencje do rezygnacji z racjonalnej kalkulacji. Przykładowo, silne i nagłe represje władzy o wiele częściej wywołają opór społeczny niż nawet silniejsze, lecz rozciągnięte w czasie próby dominowania społeczeństwa (ludzie myślą z wyższością o żabach, które pozwalają się ugotować przez powolne podgrzewanie wody, zapominając, że społeczeństwo przypomina właśnie żabę, która reaguje na drastyczne zmiany, ale pozwala ze sobą zrobić niemal wszystko, jeśli zmiany te są rozłożone w czasie).
Lenin – nalegał, by rewolucja przeprowadzana była przez zawodowych rewolucjonistów, kto jednakże zagwarantuje, że rewolucjoniści ci działać będą dla dobra społeczeństwa?
Po trzecie wreszcie, rewolucja bądź opór mogą być generowane przez profesjonalnych rewolucjonistów, którzy wezmą na siebie nie tylko organizację, ale i – w dużej mierze – realizację dużej części koniecznych działań. Rewolucjoniści ci mogą być napędzani bądź ideologią, bądź przekonaniem, że – gdy rewolucja się powiedzie – zostaną wynagrodzeni za swoje trudy (internalizując zyski będące efektem powodzenia rewolucji, mała grupa rewolucjonistów wymyka się działaniu efektu gapowicza). Tu jednakże powraca omawiany już wcześniej: jeśli działania rewolucyjne organizowane są przez wąskie grono zawodowych rewolucjonistów, nie jesteśmy w stanie zagwarantować, że działania te doprowadzą do polepszenia sytuacji społecznej. Dyktatura proletariatu może łatwo przekształcić się w dyktaturę partii.
Każdy z tych czynników będzie prawdopodobnie zbyt słaby, by wygenerować właściwy poziom i kształt oporu społecznego, szczególnie skuteczne wydaje się więc ich połączenie. Szansa na pojawienie się oporu lub wybuch rewolucji zwiększa się więc radykalnie, gdy: (a) istotna część społeczeństwa wyznaje wolnościową ideologię i (b) ogólna sytuacja społeczeństwa pogarsza się, usuwając mu grunt spod nóg (i tym samym zdolność do racjonalnej kalkulacji), i (c) istnieje zorganizowana grupa profesjonalnych opozycjonistów/ rewolucjonistów, którzy strukturować będą opór społeczny.
Jeśli analiza moralna jest bezlitosna dla etatystów (wszelkie próby uzasadnienia państwa ponadminimalnego okazały się nieudane), analiza ekonomiczna zdaje się bezlitosna dla anarchistów. Mała, zorganizowana, internalizująca zyski ze swej działalności grupa zawsze pokona niezorganizowane, cechujące się racjonalną ignorancją (i racjonalną aideologicznością) masy społeczne. Czy to oznacza, że powinniśmy zaprzestać działalności antypaństwowej? Nie.
„Przykładowo, silne i nagłe w czasie represje władzy o wiele częściej wywołają opór społeczny niż nawet silniejsze, lecz nierozciągnięte w czasie represje” — chyba „rozciągnięte w czasie”
A poza tym dobry wpis.
„(4) ponieważ jednak udział pojedynczej osoby w tych działaniach wpłynie w zaniedbywalnie małym stopniu na szansę ich powodzenia (od tego, czy ja dołączę się do rewolucji nie zależy to, czy ona się powiedzie),”
Zależy od tego kim jest dana jednostka, może mieć duży wpływ np. włamując się na państwowy serwer i ujawniając dane/paraliżując działalność konkretnej organizacji np. banku wypychając ludzi na ulicę.
„(7) żadnej jednostce nie będzie opłacało się przystąpić do tych działań (przewidywane koszty wielokrotnie przekraczają przewidywane zyski),”
Nie koniecznie, koszta można odbić np. przejmując broń.
Niektóre działania mają niższy koszt np. włamywanie się na serwery.
Mamy XXI wiek i konfrontacja wcale nie polega na waleniu się maczugami w głowy. Już od setek lat uprawia się wojny ekonomiczne czy informacyjne. Dzisiaj państwa są już bardziej przywiązane do komputerów i internetu, o to nowe pole walki.
„Opór społeczny okazuje się dobrem publicznym, które nie będzie produkowane na wolnym rynku w optymalnej ilości, racjonalnym zachowaniem jest bowiem jechanie na gapę działaniach innych.”
Pominąłeś korzyści z rewolucji:
-materialne – przejmowanie zasobów
-poza materialne – lepsza reputacja, sława, adrenalina, zabawa
„Chociaż wszyscy zyskalibyśmy, gdyby każdy z nas poświęcił część swego czasu na kontrolowanie państwa (lub walkę z nim), w aktywności te angażować będzie się jedynie nieliczna grupa osób, olbrzymia część społeczeństwa pozostanie zaś bierna. Paradoks rewolucji wskazuje więc, że niewielka, zorganizowana, posiadająca komparatywną przewagę w stosowaniu przemocy grupa zawsze podporządkuje sobie liczące miliony ludzi, niezorganizowane społeczeństwo.”
W rewolucji amerykańskiej ponoć brało udział około 3% społeczeństwa (stąd 3 percenters), dzisiaj biorąc pod uwagę możliwe cyberataki i drony imo nie potrzeba aż tylu ludzi.
„Przeciętna jednostka będzie więc nie tylko bierna w swych działaniach, ale również bierna poznawczo. Oba te problemy – problem organizacji i problem racjonalnej ignorancji – czynią sprawę oporu jeszcze bardziej beznadziejną.”
Nie widzę w tym problemu, patrz rewolucja amerykańska.
„Choć założenie to jest przeważnie trafne (ludzie rzeczywiście zazwyczaj zajmują się przede wszystkim maksymalizowaniem swych zysków), nie zawsze musi tak być. Bardzo często działamy przecież na sposoby, które nie prowadzą do polepszenia naszej sytuacji materialnej, wierzymy bowiem, że działania takie są właściwe z moralnego punktu widzenia lub pozwalają nam budować naszą tożsamość.”
Lub pozyskiwać inne korzyści np. seks z kobietami.
„Możemy wyobrazić sobie więc, że członkowie danej społeczności napędzani są jakąś ideologią, która sprawia, że będą oni rezygnować z realizacji jednostkowych interesów, by działać wspólnie na rzecz społeczności (a więc, w tym kontekście, przeciw państwu).”
W przypadku anarchii ująłbym to masowym indywidualnym interesie. Jak najpierw przyjdą po Ciebie to potem przyjdą po mnie, więc czemu nie stanąć razem?
„Rozwiązaniem tego problemu może być pojawienie się charyzmatycznych jednostek, które przyciągać będą do siebie swoją osobowością).”
Dokładnie. Ideologię trzeba sprzedać jako coś korzystnego, stąd konieczne jest budowanie odpowiedniego wizerunku tak aby ludzie chcieli się identyfikować z daną ideologią jak i również sama ideologia musi być odpowiednio skonstruowana – musi być konsekwentna tak aby trudniej było rozbić ruch na poziomie informacji czy aby nie powstawały rozłamy.
„Drugim czynnikiem, który sprawić może, że społeczeństwo zacznie stawiać opór, będzie silne pogorszenie sytuacji jednostek, które sprawi, że uznają one, że koszty udziału w rewolucji relatywnie zmalały, a zyski wzrosły.”
Taką sytuację można wywołać atakując system finansowy, popatrz co robią ludzie w Grecji.
„Po trzecie wreszcie, rewolucja bądź opór mogą być generowane przez profesjonalnych rewolucjonistów, którzy wezmą na siebie nie tylko organizację, ale i – w dużej mierze – realizację dużej części koniecznych działań. Rewolucjoniści ci mogą być napędzani bądź ideologią, bądź przekonaniem, że – gdy rewolucja się powiedzie – zostaną wynagrodzeni za swoje trudy”
Lub można im zapłacić.
„Jeśli analiza moralna jest bezlitosna dla etatystów (wszelkie próby uzasadnienia państwa ponadminimalnego okazały się nieudane), analiza ekonomiczna zdaje się bezlitosna dla anarchistów.”
Nie ma również uzasadnienia dla istnienia państwa minimalnego.
„Mała, zorganizowana, internalizująca zyski ze swej działalności grupa zawsze pokona niezorganizowane, cechujące się racjonalną ignorancją (i racjonalną aideologicznością) masy społeczne. Czy to oznacza, że powinniśmy zaprzestać działalności antypaństwowej? Nie.”
Oczywiście, że nie powinniśmy. Państwa wcale nie są tak silne i w przyszłości anarchiści będą wystarczająco silni aby państwa pokonywać.
Pamiętaj, że sporo ludzi posiada ekonomiczną inicjatywę aby zniszczyć państwa, posiadają oni bitcoina. Nie ma państwa -> nie ma fiatów -> ludzie przechodzą na działający system finansowy którym jest bitcoin.
Także nie tylko jest sporo ludzi którzy mieliby korzyść z obalenia państwa ale ta grupa wzrasta, nieustannie.
„Zależy od tego kim jest dana jednostka, może mieć duży wpływ np. włamując się na państwowy serwer i ujawniając dane/paraliżując działalność konkretnej organizacji np. banku wypychając ludzi na ulicę.”
Prawda. Acz, po pierwsze, i tak nie będzie to prawdopodobnie decydować o powodzeniu rewolucji, po drugie, takie działania mają o wiele większe koszty, gdyż grozi za nie olbrzymia kara. Jeśli milion ludzi wyjdzie na ulice, to nie pójdą wszyscy do więzienia na 20 lat, a taki haker może.
„Mamy XXI wiek i konfrontacja wcale nie polega na waleniu się maczugami w głowy. Już od setek lat uprawia się wojny ekonomiczne czy informacyjne. Dzisiaj państwa są już bardziej przywiązane do komputerów i internetu, o to nowe pole walki.”
Zgoda, ale jak pisałem wyżej, koszty tych działań są odpowiednio większe. Odpowiedzią na cyberprzestępczość są odpowiednio wysokie kary.
„Pominąłeś korzyści z rewolucji:
-materialne – przejmowanie zasobów”
No tak, ale i tak lepiej poczekać, aż rewolucja się odbędzie i potem ewentualnie przejmować zasoby.
„W przypadku anarchii ująłbym to masowym indywidualnym interesie. Jak najpierw przyjdą po Ciebie to potem przyjdą po mnie, więc czemu nie stanąć razem?”
Bo twoje dołączenie się nic nie zmieni, a nie dołączając się, mniej ryzykujesz.
Ogólnie to, co piszesz to dobra korekta pod kątem zmieniających się trendów technologicznych, ale jak zgaśnie światło to i tak wygra ten, kto ma wojsko, wydajne systemy komunikacji i jest lepiej zorganizowany. Ale chciałbym, byś mnie przekonał.
Czy ujawnienie takich informacji nie osłabiłoby Polski w stosunku do obcych państw, które mogłyby wykorzystać je przeciwko nam? Walcząc z państwem trzeba uważać, żeby nie zaszkodzić Ojczyźnie.
A jeśli jako działania rewolucyjne, przynajmniej w pierwszym etapie, uznamy powstrzymanie się od płacenia podatków? Wtedy obywatele mogliby, zamiast poświęcać swoje zasoby na walkę z władzą, po prostu je oszczędzać. Byłyby to oszczędności indywidualne, więc odporne na efekt gapowicza. Jednak wymagałoby to porządnej synchronizacji – gdyby tylko niewielka część społeczeństwa buntowała się w taki sposób (zresztą już od dawna to się dzieje), ponosiliby duże ryzyko kary, a reszta mogłaby uznać, że nie opłaca się ryzykować.