Teoria racjonalnej ignorancji wskazuje, że jednostka będzie zdobywać wiedzę na jakiś temat tylko i wyłącznie, jeśli zyski, które spodziewa się czerpać z posiadania tej wiedzy, będą większe niż koszty jej zdobycia. Jeśli koszty zdobywania wiedzy przewyższać będą zyski z jej posiadania, racjonalnym będzie, by zaniechać zdobywania tej wiedzy i pozostać w danej kwestii racjonalnym ignorantem.
Przykładowo, każdemu z nas opłacałoby posiadać się dogłębną wiedzę z zakresu np. mechaniki samochodowej, medycyny czy astronomii, jednak koszty zdobycia takiej wiedzy (jeśli nie zajmujemy się tymi kwestiami zawodowo) są na tyle duże, że choć opłaca się taką wiedzę mieć, nie opłaca się jej zdobywać. Dlatego większość z nas nie wie na te tematy prawie nic.
Teoria racjonalnej ignorancji wskazuje, że możemy spodziewać się, że ludzie będą posiadali zaawansowaną (relatywnie do swoich możliwości intelektualnych) wiedzę z dziedziny, którą zajmują się zawodowo, średnio zaawansowaną wiedzę na jeden, dwa tematy, którymi interesują się hobbystycznie i że będą racjonalnymi ignorantami na pozostałych obszarach wiedzy (dodatkowo większość ludzi będzie posiadać pewien zasób wiedzy praktycznej koniecznej do codziennego funkcjonowania). Fakt naszej ignorancji odnośnie prawie wszystkich obszarów wiedzy nie stanowi istotnego problemu w życiu codziennym, gdyż w gospodarce opartej na podziale pracy znać musimy się tylko i wyłącznie na wykonywanym przez siebie zawodzie (specjalizacja). Pieniądze, które otrzymujemy jako specjaliści w danej dziedzinie, pozwalają nam kupować wiedzę od ekspertów w innych dziedzinach (gdy zepsuje nam się samochód, korzystamy z pomocy mechanika; gdy zachorujemy, zwracamy się do lekarza itp.).
O ile racjonalna ignorancja nie stanowi problemu dla funkcjonowania w życiu codziennym, o tyle posiada dalekosiężne konsekwencje dla spraw społeczno-politycznych. Racjonalna ignorancja jest bowiem jednym z podstawowych powodów, dla których nie możemy liczyć na to, że obywatele będą w stanie kontrolować działania państwa. Koszty zdobycia wiedzy, która pozwalałaby w racjonalny sposób analizować i oceniać różnego rodzaju polityki (co jest warunkiem, niewystarczającym zresztą, kontroli państwa przez społeczeństwo) są ogromne. By móc dokonywać kompetentnych analiz i ocen tego typu, musielibyśmy posiadać zaawansowaną wiedzę z zakresu ekonomii i przynajmniej podstawową wiedzę z zakresu stosunków międzynarodowych, teorii prawa, psychologii, historiografii, biologii, filozofii itd. Dodatkowo musielibyśmy na bieżąco śledzić świat polityki krajowej i międzynarodowej. Koszty zdobycia wiedzy, która uczyniłaby z nas osobę zdolną do racjonalnego oceniania polityki, są więc ogromne (nawiasem mówiąc, zdobycie takiej wiedzy nie leży prawdopodobnie w intelektualnym zasięgu większości osób). Jakie zyski odnotuje jednakże osoba, która poniesie te olbrzymie koszty? Głównym zyskiem byłaby możliwość zagłosowania w demokratycznych wyborach w racjonalny (a nie emocjonalny czy przypadkowy, jak czyni to większość osób) sposób. Jednak fakt, że głos tej osoby będzie efektem racjonalnej analizy nie będzie miał znaczenia, gdyż będzie on tylko jednym z kilku czy kilkunastu milionów innych głosów, które nie będą racjonalne. Ponieważ od głosu pojedynczej osoby nic nie zależy (prawdopodobieństwo, że to właśnie twój głos zdeterminuje kształt polityki w kraju jest zaniedbywalnie małe), zyski z posiadania rozległej wiedzy na temat polityki – przynajmniej w kontekście wpływania na los kraju – są praktycznie zerowe. A ponieważ jest czymś nieracjonalnym kupować coś bardzo mało cennego za bardzo wysoką cenę, przytłaczająca większość osób pozostaje racjonalnymi ignorantami na obszarze wiedzy o polityce.
Tak więc fakt, że „zwykli ludzie” nie znają się na polityce, nie jest dowodem ich głupoty, ale tego, że zachowują się racjonalnie.
Zgoda, ale jest też coś takiego jak ciekawość – ciekawość otaczających nas zjawisk i procesów, szczególnie tych, które mają duży wpływ na nasze życie (a polityka do takich z pewnością należy), może uzasadniać zdobywanie wiedzy w tej tematyce. Mimo że później nie możemy jej w żaden sposób wykorzystać.
Nie jestem pewien też, czy postępowanie racjonalne jest dowodem na „niebycie głupim”. Mrówka też zachowuje się racjonalnie, optymalizując bilans zysków i strat energetycznych. To prawdopodobnie kwestia tego co rozumiemy pod pojęciem „głupi” – wydaje się, że autor utożsamia mądrość (=przeciwieństwo głupoty) z racjonalnością.
Jasne, dlatego napisałem, że jesteśmy w stanie w ramach wolnego czasu zgłębić jakiś mały obszar wiedzy. Jednak dla większości osób czytanie dzieł ekonomicznych po 8 godzinach pracy nie będzie najlepszym rozwiązaniem i dlatego wybiorą raczej picie piwa, oglądanie meczy lub granie na komputerze (lub w gry planszowe).
Ale nie napisałem, że brak wiedzy o polityce jest dowodem na bycie niegłupim, ale że nie jest dowodem bycia głupim. To różnica. 😉
A jak to pięknie będzie, gdy racjonalnemu ignorantowi zachce się być pożytecznym idiotą…
Noo..zaspokojenie ciekawości, to prakseologicznie też zysk.
A mrówka ? Nie jest racjonalna, bo nie używa rozumu by wybierać z dostępnych opcji. Głupiec – też wybiera ( racjonalny..) , tyle, że błędnie.
Tak, czy owak – podajecie kolejne powody, dla których demokracja NIE może dobrze działać. Z jednej strońy rzesza racjonalnych ignorantów, z drugiej zorganizowane małe grupy interesu oraz politycy, którzy zdobywają wiedzę, a jakże! Ale : racjonalnie . Czyli nie o politologii, ekonomii, geostrategii, ale np. o socjotechnice, marketingu polit. itd itp.
Czyli, za klasykiem:
” nie wierzę w kolektywną mądrość powstałą z ignorancji jednostek ”
P.S. Późno odkryłem tę stronę, ale z przyjemnością. Trzymajcie poziom !
Dzięki za miłe słowa!