Aneksy łagodnościowe

Gdy myślimy o umowach między prywatnymi agencjami ochrony (PAO) a ich klientami, zwykle wyobrażamy sobie, że wszelkie niefinansowe zobowiązania znajdowałyby się po stronie agencji ochrony. Klient płaciłby miesięczną składkę, w zamian za którą PAO zobowiązywałoby się do chronienia go przed agresją, wypłacania odszkodowania, gdy dojdzie do naruszania jego praw, i reprezentowania go w sporach sądowych. Wydaje się jednak, że umowy między PAO a ich klientami nie opierałyby się na prostej wymianie usługi ochrony, ubezpieczenia i reprezentacji sądowej za pieniądze. Kontrakty takie zawierałyby również liczne niemonetarne zobowiązania po stronie klienta.

Ekonomicznym uzasadnieniem takich zobowiązań jest zjawisko pokusy nadużycia. O pokusie nadużycia możemy mówić, gdy ubezpieczona osoba traci ekonomiczną zachętę, by unikać działań, które spowodować mogą następstwa, od których jest ona ubezpieczona. Osoba, która ubezpieczyła swój dom od pożaru, ma mniejszą zachętę, by instalować czujniki przeciwpożarowe i dbać o ich sprawne funkcjonowanie. Dlatego ubezpieczyciel, by uniknąć problemów wynikających z niewłaściwej struktury zachęt, może zażądać od ubezpieczonego, by zainstalował takie czujniki i pilnował, by były one sprawne. Równocześnie, w sytuacji gdy ubezpieczony posiada takie czujniki, co zmniejsza ryzyko spalenia domu, ubezpieczyciel może mu zaproponować niższą składkę. Obie strony zyskują.

Z podobną sytuacją mielibyśmy do czynienia na obszarze ubezpieczenia od bycia ofiarą agresji. I w tym przypadku fakt, że dana osoba jest ubezpieczona, może powodować u niej tendencję do angażowania się w działania, które mogłyby wywoływać konflikty prowadzące do agresywnych zachowań (przykładem mogłyby różne formy agresji językowej eskalujące w stronę agresji materialnej). PAO, które nie potrafiłyby rozwiązać problemu pokusy nadużycia, ponosiłyby zwiększone koszty ochrony, wypłat odszkodowań i reprezentacji klienta w sporze z innymi agencjami. W związku z tym agencje próbowałyby skłonić klientów do zaniechania działań, które mogą powodować agresję u innych osób czy prowadzić do niepokojów społecznych. Najprostsza metoda pozwalająca osiągnąć ów cel polegałaby na zaoferowaniu zniżek ubezpieczeniowych tym klientom, którzy zobowiążą się unikać zachowań zwiększających szansę wystąpienia agresji. Tego typu zobowiązania określić można mianem aneksów łagodnościowych.

Trudno w tym momencie określić, jakie typy aneksów łagodnościowych zyskałyby największą popularność. Najbardziej oczywiste propozycje wydają się dotyczyć:

  • unikania nienawistnych zachowań względem jakiejś grupy społecznej, o których wiadomo, że mogą wywołać eskalację przemocy,
  • obrażania uczuć religijnych jakiejś grupy społecznej, która ma tendencje do przemocowego reagowania na tego typu zachowania,
  • wszelkich działań werbalnych, które mogą nie spełniać technicznej, materialnej definicji agresji, ale które wiążą się z ewidentną szkodą innych (szantaż, pomówienie),
  • okrucieństwa względem zwierząt,
  • unikania wypowiedzi, których celem jest sprowokowanie drugiej osoby do przemocy (np. wypowiadania bez powodu jakichś wyjątkowo obraźliwych sformułowań),
  • niewłaściwych metod wychowywania dzieci,
  • zachowań godzących w tzw. „moralność społeczną”,
  • stosowania narkotyków,
  • posiadania zbyt dużego i nieuzasadnionego potrzebami obronnymi arsenału broni (niektórym osobom w ogóle zabraniano by jej posiadać),
  • szczególną role pełniłyby również aneksy altruistyczne, w których jednostki zobowiązywałyby się do udzielania pomocy potrzebującym w sytuacjach, w których taka pomoc niewiele by ich kosztowała, a stanowiłaby wielkie dobro dla poszkodowanego (rozwiązywałoby to opisywany w pierwszym rozdziale problem zmuszania kogoś do udzielania pomocy).

Agencje ochrony prowadziłyby szczegółowe badania dotyczącego tego, co jest głównym powodem występowania agresji na danym obszarze i próbowałyby uwzględnić tę wiedzę, projektując odpowiednie aneksy łagodnościowe. Im lepiej opracowane aneksy, tym niższy poziom agresji w danej społeczności. Tak oto, jak w wielu innych przypadkach (szczególnie w przypadku ubezpieczeń zdrowotnych) ubezpieczyciel stałby się źródłem racjonalności w systemie. Mając bowiem prawo własności do wszystkich rezerw ubezpieczeniowych, których nie musiałby w danym okresie przeznaczyć na wypłatę odszkodowań, byłby żywotnie zainteresowany, by ograniczyć liczbę aktów agresji, których zaistnienie zmuszałoby go do takich wypłat.

Wydaje się, że większość osób byłaby skłonna podpisywać takie aneksy. Jak wspomniałem, wiązałoby się to z możliwością płacenia istotnie niższych składek ubezpieczeniowych. Co traciłaby osoba podpisująca aneks? Możliwość angażowania się w (a) działania, w które i tak nie chciałaby się angażować (czy nie podpisałbyś chętnie aneksu dotyczącego znęcania się nad zwierzętami), bądź (b) w działania, w które mogłaby chcieć się zaangażować, ale które nie miałyby dla niej aż tak wysokiej wartości (być może lubisz obrażać innych ludzi, ale czy płaciłbyś 50 złotych miesięcznie za prawo do ich obrażania?). Co więcej, firmy ubezpieczeniowe podejrzliwym okiem patrzyłyby na osoby, które nie chciałyby podpisywać aneksów. Takie osoby byłyby większym ryzkiem nie tylko dlatego, że chciałyby angażować się w objęte aneksem działania, ale również dlatego że niechęć podpisania aneksu mogłaby być traktowana jako proxy innych antyspołecznych zachowań.

Aneksy łagodnościowe wraz z prywatnym prawem terytorialnym (obejmującym kamienice, osiedla czy szkoły), prawem narzucanym przez pracodawców na swoich pracowników i prawem regulującym relacje między handlującymi podmiotami nie tylko zminimalizowałoby ilość agresywnych zachowań, ale pozwoliłyby również rozwiązać problem działań, których ze względu na ich niematerialny charakter nie zakazuje etyka libertariańska (na przykład problem przemocy językowej).

 

Wszystkie zamieszczone na blogu teksty są bezpłatne. Jeżeli chciałbyś wesprzeć istnienie bloga i przyczynić się do promocji idei wolnościowych, proszę o wpłaty na konto.

Santander Bank
31 1090 1447 0000 0001 0168 2461

Udostępnij

5 Comments:

  1. Z ogólną myślą i założeniem, że wprowadzenie takich aneksów ma sens i będzie realizowane, należy jak najbardziej się zgodzić, co zresztą podnoszone jest przez niektórych libertarian ( Hoppe, D. Friedman) i chyba nawet znajduje dużą akceptację . Natomiast pozwolę sobie na kilka uwag co to bardziej radykalniejszych propozycji:
    – Posiadanie narkotyków i broni – efektywna realizacja tego zapisu może być de facto umożliwiona przez nadanie PAO prawa do przeszukania posesji i pojazdów swego klienta zawsze i wszędzie, a także rekwirowania jego własności na podstawie widzimisię. Kontraktualnie – jest to możliwe. Pytanie – co mogłoby skłonić klienta do podpisania umowy która gwarantowałaby mu jeszcze mniej praw aniżeli obecnie posiada w ramach systemu państwowego – jednak do przeszukania potrzebna jest zgoda sądu, co z perspektywy ekonomicznej podwyższa dla porkuratora i policji koszt takie działalności. Liczenie ilości broni też nie wydaje się prawdopodobne. Co jest prawdopodobne – to nakazy powstrzymania sie od posiadania albo konkretnych typów (np. granatników, vide Hoppe, Krótka Historia Człowieka) albo używania substancji w pewnych okolicznościach (np. podczas jazdy). Pomijam kwestie ubezpieczenia medycznego tutaj, bo to inna rozmowa.
    Agencja wymagająca tego typu klauzuli aż prosi się o stworzenie konkurencji która nie wymaga aż tak drastycznych środków a ogranicza się np. do zakazu jazdy pod wpływem albo posiadania przysłowiowego ,,atomowego krasnala”. Nie jest więc to ów ,,Punkt Schellinga”. Jest to też jeden z powodów dla którego nielibertariańskie prawo , jeżeli będzie istnieć w ramach systemu libertariańskiego (nad czym zastanawia się D. Friedman w jednym z rozdziałów ,,Machinery of Freedom”) , będzie wybierane tylko kontraktualnie i w ramach ograniczonych osiedli czy terytoriów – każda próba egzekucji takiego prawa która wymagałaby wkroczenie bez zgody – albo co bardziej prawdopodobne – z wątpliwą prawnie zgodą – na czyjąś posesję. Jedyną możliwością realizacji takiego uprawnienia w sposób bardzo silny jest praktycznie prawo własności albo uprawnienie kontraktualne de facto bliskie niemu. W łamach ładu szanującego własność prywatną nie jest możliwe wkraczanie na czyjeś teren i egzekucja prawa, na które się nie zgodził, bez wywołania konfliktu, co powinno Friedmana ,,uspokoić” w tym aspekcie. Całkowita kontrola zaś nad poczynaniami danej osoby w aspekcie np. konsumpcji narkotyków możliwa jest tylko i wyłącznie w oparciu o całkowitą kontrolę jej życia – co możliwe jest w praktyce tylko w ramach grupy zamkniętej, np. osiedla i w ramach związania danej osoby środkami pozaprawnymi (np. religią) i motywacja jest też wewnętrzna, a nie tylko zewnętrzna. Tak więc zdaje się że to prawo terytorialne – jak to określasz – jest do regulacji takich aspektów bardziej predysponowane.
    Może się też okazać, że takie jednostronne uprawnienie do interpretacji umowy przez PAO uznane będzie za niezgodne z prawem kontraktów jako nadużycie pozycji przeważającej ( co jest argumentem sugerowanym przez Toma W. Bella w ,,Your Next Government”, przy czym on jaki libertarianin dopuszcza kontraktualne stosowanie common law na podstawie zgody a danym terytorium) – sądy , jak pisze Bell , traktują bowiem nieco inaczej pozycję wielkich firm, a zwłąszca państw, w sporze z obywatelem.
    – akty mowy, prowokowanie – o ile mogę zgodzić się z tym że PAO będą sugerowały , celem zmniejszenia kosztów, powstrzymywanie się od pewnych wypowiedzi, zwanych też czasem ,,mową nienawiści”, to ze względu na nieprecyzyjne granice tegoż pojęcia bardziej prawdopodobne jest uwzględnienie tego w konkretnych czynnościach – np. celowe prowokowanie muzułmanina poprzez obrazę jego religii czy Proroka. Natomiast czy np. karykatura jakiejś postaci religijnej byłaby taką prowokacją, stwierdzenie takie wymagałoby bardzo głębokiej interpetacji i określenia stanu psychicznego sprawcy danej czynności, co jest trudne i rzekłbym nawet niemożliwe obiektywnie.A postępowanie kosztuje… (pozostawię na marginesie to, żę często prowokować czy obrażać możę wszystko…) Tak więc praktyczny zakres zakazu prowokacji raczej byłby ograniczony do sytuacji obiektywnie konfliktowych.
    – nie muszę chyba dodawać o zakazie samosądów,co jednak czasem warto podkreślić.

    1. „– Posiadanie narkotyków i broni – efektywna realizacja tego zapisu może być de facto umożliwiona przez nadanie PAO prawa do przeszukania posesji i pojazdów swego klienta zawsze i wszędzie, a także rekwirowania jego własności na podstawie widzimisię. Kontraktualnie – jest to możliwe.”

      Myślę, że nie musimy do tego podchodzić tak radykalnie. Na przykład teraz również istnieje zakaz posiadania broni bez pozwolenia, a policja nie przeszukuje codziennie mojego domu, by sprawdzić, czy nie mam broni. Jeśli ktoś zobowiązałby się nie mieć broni, ale potem by jej użył, to zostałby postfaktycznie pociągnięty do odpowiedzialności, straciłby prawo do odszkodowania itp.

      „Pytanie – co mogłoby skłonić klienta do podpisania umowy która gwarantowałaby mu jeszcze mniej praw aniżeli obecnie posiada w ramach systemu państwowego”

      Należałoby szukać jakiegoś kompromisu między chęcią posiadania praw i chęcią bycia bezpiecznym. Ten kompromis byłby różny dla różnych ludzi i rynek by go lokalnie odnajdywał.

      „do przeszukania potrzebna jest zgoda sądu, co z perspektywy ekonomicznej podwyższa dla porkuratora i policji koszt takie działalności.”

      No jakby podwyższało koszty tak, że byłoby nieefektywne, to by tego nie wprowadzono.

      „Agencja wymagająca tego typu klauzuli aż prosi się o stworzenie konkurencji która nie wymaga aż tak drastycznych środków a ogranicza się np. do zakazu jazdy pod wpływem albo posiadania przysłowiowego ,,atomowego krasnala”.”

      Dokładnie, konkurowałyby, i wygrałaby bardziej efektywna.

      „Nie jest więc to ów ,,Punkt Schellinga”.”

      Nie jest, ale tutaj nie musi być zgody wielu agencji. Nawet jeśli klienci jednej agencji mogą obrażać innych, to klienci innej mogą zaoszczędzić na tym, że zobowiążą się nie obrażać. Co więcej, nie ma problemu, by jedni podpisali aneks, a inni nie.

      „Tak więc zdaje się że to prawo terytorialne – jak to określasz – jest do regulacji takich aspektów bardziej predysponowane.”

      Tu zgoda, że prawo terytorialne byłoby może lepsze w tej kwestii, ale presja antynarkotykowa byłaby bardzo silna z różnych stron: PAO nie chciałoby, byś brał narkotyki powodujące przemoc, bo wiązałoby się to dla niego z kosztami reprezentacji prawnej/odszkodowań, ubezpieczyciel medyczny by nie chciał, bo byłoby ryzyko droższego leczenia, pracodawca by nie chciał, byś brał (z różnych względów), firma charytatywna, która mogłaby ci pomagać, nie chciałaby byś brał, bo ma zapisane w statucie, że ma pomagać tylko ludziom biednym z nie swojej winy i tak dalej.

      „– akty mowy, prowokowanie – o ile mogę zgodzić się z tym że PAO będą sugerowały , celem zmniejszenia kosztów, powstrzymywanie się od pewnych wypowiedzi, zwanych też czasem ,,mową nienawiści”, to ze względu na nieprecyzyjne granice tegoż pojęcia bardziej prawdopodobne jest uwzględnienie tego w konkretnych czynnościach – np. celowe prowokowanie muzułmanina poprzez obrazę jego religii czy Proroka. Natomiast czy np. karykatura jakiejś postaci religijnej byłaby taką prowokacją, stwierdzenie takie wymagałoby bardzo głębokiej interpetacji i określenia stanu psychicznego sprawcy danej czynności, co jest trudne i rzekłbym nawet niemożliwe obiektywnie.”

      Jak wyżej, rynek znalazłby efektywne rozwiązanie. Co ciekawe, jeśli rynek chce zabronić X, a ustalenie, czy doszło do X jest trudne, to rynek też szuka efektywnych zasad ustalenia, czy doszło do X. Wystarczy by trafiać statystycznie. Klient może wziąć na siebie ryzyko, że czasem będzie fałszywie oskarżony i zapłaci karę, jeśli istnienie takich zapisów radykalnie zmniejszy ilość przemocy. Ale, oczywiście, jeśli byłyby tu częste błędy i nadużycia, to byłaby silna presja, by uciec do konkurencji.

      „Nie muszę chyba dodawać o zakazie samosądów,co jednak czasem warto podkreślić”.

      Tak, warto to podkreślić.

      Podsumowując, ja widzę to trochę tak. Nie wiem, czy akap, by działał. Ale jeśli działaby na ogólnym poziomie, tak jak go zachwalają jego pomysłodawcy – jeśli byłaby konkurencja, jeśli byłaby silna elastyczność i rządziłby klient i jego potrzeby (PAO nie miałyby zbyt wielkiej przewagi nad klientem), to mam wrażenie, że te problemy zostałyby bardzo szybko „rozpykane” i w cywilizowanych społecznościach przemoc mogłaby zostać po prostu wyeliminowana (co być może nie jest aż takie szokujące, bo ona często w cywilizowanych społecznościach jest już na granicy eliminacji).

    2. Już teraz, w obecnych ubezpieczeniach jest tak, że wystarczy samo oświadczenie klienta, którego nie ma żadnej potrzeby sprawdzać, czy kontrolować. Wystarczy, że oświadczę, że nie mam broni, albo ile jej mam i jaką, albo oświadczę, że nie używam narkotyków i nie potrzeba mnie rewidować czy jakkolwiek inaczej sprawdzać, czy to prawda. Jeśli oszukam i użyję tego w jakiejś akcji, która spowoduje konieczność wypłacenia odszkodowania, to po prostu odszkodowanie się nie będzie należało. Więc wystarczy, że się zgodzę na to, że będę ułatwiał wszelkie śledztwa przeprowadzone przez mojego ubezpieczyciela, gdy będzie badał sprawę o wypłacenie mi odszkodowania — i tylko wtedy będę musiał go wpuścić do domu na przeszukanie, a nie zawsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.