Alex Epstein „Przyszłość paliw kopalnych”

Nakładem wydawnictwa Freedom Publishing ukazała się właśnie przetłumaczona przeze mnie książka Alexa Epsteina zatytułowana: Przyszłość paliw kopalnych. Dlaczego rozwój i dobrobyt ludzkości wymagają dalszego wykorzystywania ropy naftowej, węgla i gazu ziemnego. Wszystkich czytelników bloga – niezależnie od tego, jakie jest ich stanowisko w kwestii zmian klimatycznych – gorąco namawiam do kupna i lektury tej książki.

Zmiany klimatyczne powszechnie uznaje się za jedno z największych zagrożeń dla współczesnego świata. Równocześnie, polityki, które proponuje się, by radzić sobie z tym zagrożeniem, wydają się co najmniej równie niebezpieczne jak samo globalne ocieplenie, przynajmniej w krótkiej perspektywie czasowej. Rodzi się zatem fundamentalne pytanie: czy ograniczenia emisji CO2 (i szerzej: naszego wpływu na planetę) nie spowolnią rozwoju gospodarczego, nie obniżą jakości życia i nie pogrążą setek milionów ludzi w ubóstwie? Czy lekarstwo nie jest gorsze od choroby? Czy walka z globalnym ociepleniem nie będzie oznaczać globalnego wygaszania rozwoju?

Epstein wskazuje, że jesteśmy na wiele sposobów uzależnieni od energii, a warunkiem postępu jest przekształcanie środowiska naturalnego. Walka z energią i wpływem człowieka na środowisko oznaczać musi  technologiczny i gospodarczy regres. Gospodarczy i technologiczny regres oznacza z kolei, że dziesiątki, a nawet setki milionów ludzi na całym świecie, często w najbiedniejszych krajach, przestaną wychodzić z ubóstwa (proces, który ma miejsce właśnie dzięki napędzanemu energią rozwojowi gospodarczemu). Oznacza również pogorszenie jakości życia pozostałych ludzi. Być może musimy zgodzić się na ten regres. Jego koszty (mierzone również w ludzkich życiach) są jednak na tyle duże, że decyzje należy podjąć po głębokim namyśle.

I tu pojawia się fundamentalny problem. Ów namysł opierać musi się na specjalistycznej wiedzy z zakresu wielu dyscyplin. Epstein poświęca wiele czasu, by zrekonstruować problemy związane z takim namysłem. Jeden z nich polega na tym, że skomplikowana wiedza naukowa musi zostać w prosty sposób przekazywana społeczeństwu i politykom. Ostatecznie przecież decyzje muszą zostać podjęte przez polityków przy poparciu społeczeństwa. Proces ten stwarza olbrzymie pole do manipulacji i nadużyć. Według Epsteina: ostrożne sądy naukowców są mnożone razy dziesięć przez publicystów, aktywistów i polityków, dane są zastępowane hasłami i sloganami, a analiza emocjami. W jego przekonaniu zmiany klimatyczne są istotnym problemem, ale dyskursem dotyczącym globalnego ocieplenia rządzi logika katastrofizmu.

Drugi problem związany jest z tym, że wiedza naukowa musi zostać przekształcona w propozycję polityki. To przekształcenie nie jest jednak ani trochę oczywiste. Istnieje niełatwa do zasypania przepaść między stwierdzeniem jakiegoś naukowego faktu (dzieje się coś niepokojącego) a określeniem właściwej odpowiedzi na ów fakt (musimy zrobić to i to). Nazwijmy to luką między faktualnym/rzeczywistym a politycznym/ekonomicznym. Poznaliśmy ją dobrze w kontekście epidemii COVID-19. Wiedza lekarzy (skądinąd dalece niepewna i dynamiczna) na temat zagrożeń związanych z zakażeniem i sposobu rozprzestrzeniania się wirusa nie ma żadnego oczywistego przełożenia na polityki, które należało wdrożyć. Te polityki bowiem musiały uwzględniać bowiem różne formy kosztów, które nie miały natury medycznej. Lekarz może rzecz jasna powiedzieć, że jeśli nie chcemy się zarazić, powinniśmy uniknąć kontaktów z innymi, ale nie może nam powiedzieć, że by walczyć z epidemią powinniśmy zamrozić na pół roku gospodarkę, to bowiem wiąże się z kosztami, których nie jest w stanie uwzględnić. Według Epsteina oba problemy – transferu wiedzy od specjalistów do niespecjalistów i przekuwania wiedzy o zjawiskach w konkretne polityki – łączą się ze sobą: katastrofiści wyolbrzymili zagrożenia związane ze zmianami klimatycznymi, a w odpowiedzi na te wyolbrzymione zagrożenia zaproponowano polityki nieuwzględniające pełnych kosztów, które będą z nimi związane.

Centralna idea książki Epsteina jest z gruntu ekonomiczna: każde działanie wiąże się z jakimś kosztem. Nadmierna emisja CO2 będzie przyśpieszać niekorzystne zmiany klimatyczne, generując koszty. Ale ograniczenie emisji CO2 ograniczy gospodarczy i technologiczny rozwój, również generując koszty. W przekonaniu Epsteina dyskusje dotyczące zmian klimatycznych skupiają się przede wszystkim na kosztach emisji (znacząco je przy tym zawyżając), pomijają jednak (lub znacząco zaniżają) koszty ograniczenia tych emisji. Jeśli jednak uwzględnimy koszty związane z obniżeniem emisji – takie jak spowolnienie gospodarcze – nasza ocena sytuacji przestanie być tak oczywista.

Epstein wskazuje, że dyskusja dotycząca właściwej reakcji na zmiany klimatyczne jest tak naprawdę dyskusją między dwoma odmiennymi „perspektywami”: perspektywą minimalizowania wpływu na środowisko i perspektywą ludzkiego dobrobytu. Ci, którzy przyjmują perspektywę minimalizowania wpływu, postrzegają środowisko jako coś immanentnie dobrego i stabilnego, a człowieka jako kogoś, kto temu środowisku bezustannie grozi (jak to określa: „pasożyta-truciciela”). W tym ujęciu człowiek jest gościem na planecie, której istnienie jest wartością samą w sobie, gościem, który powinien uszanować reguły ustalone przez gospodynię. Z tej perspektywy każdy wpływ człowieka na środowisko jest co najmniej podejrzany. Winny, dopóki nie udowodni swej niewinności (a i tak winny). Z kolei ci, którzy przyjmują perspektywę ludzkiego dobrobytu, postrzegają człowieka jako gospodarza naszej planety. Powinien on o nią dbać (jeśli ją zniszczy, sam będzie cierpiał), ale wartość planety jest ostatecznie związana z tym, co przynosi ona człowiekowi. Ponieważ najwyższą wartością jest dobrobyt człowieka (a to oznacza nie tylko wygodne życie ludzi Zachodu, ale również wyciąganie z biedy ­– przy użyciu taniej energii – ludzi na całym świecie), przekształcanie środowiska jest czymś, nomen omen, naturalnym.

Epstein wskazuje, że zwolennicy perspektywy minimalizowania wpływu na środowisko zdobyli przewagę w sporach dotyczących odpowiednich polityk klimatycznych, co według niego może skończyć się tragicznie dla setek milionów ludzi na całym świecie, dla których dostęp do taniej energii  jest kwestią życia i śmierci, i kolejnych setek milionów, dla których dostęp do taniej energii jest kwestią godnego życia. Autor argumentuje, że nagłe i radykalne odejście od paliw kopalnych jest błędem. W jego przekonaniu proces ten powinien być realizowany w o wiele dłuższej perspektywie czasowej, z silnym wykorzystaniem energii atomowej, a nie w oparciu o zawodną, rozcieńczoną i nieefektywną energię wiatrową czy słoneczną.

Książka Epsteina jest niewątpliwe ważna, być może bardzo ważna. Martwi mnie jednak to, jak będzie odebrana. Wyobrażam sobie, że może trafić ona do trzech grup czytelników. Pierwsza z nich to ludzie, którzy odrzucają przekonanie, że zmiany klimatyczne są poważnym problemem. Ludzi ci mogą wykorzystać tę książkę jako kolejny zbiór argumentów na rzecz tego, że „Globalne ocieplenie to ściema i spisek elit”. Eksperci skompromitowali się, przewidując pięćdziesiąt lat temu nową epokę lodową i głód na świecie, więc nie należy ich słuchać… Co ciekawe, ludzie z takim antyeksperckim podejściem są często zadziwiająco ufni wobec ludzi, którzy namawiają do nieufania ekspertom. Dla nich Epstein będzie kolejnym antyeksperckim ekspertem, któremu uwierzą bezkrytycznie, tak jak ich przeciwnicy wierzą Alowi Gore’owi i Grecie Thunberg. A przecież z wieloma argumentami, które przedstawił, można się nie zgodzić. Można mu również zarzucić, że wiele rzeczy pominął…

A może rację mają klimatyczni alarmiści i Epstein ze swoją „analizą kosztów” niewiele różni się od klimatycznych negacjonistów?

Druga grupa to ludzie szalenie przejęci zmianami klimatycznymi, którzy żyją w przekonaniu, że „jest już za późno” i że zmiany klimatyczne spowodują apokalipsę, jeśli nic nie zrobimy, a „półapokalipsę”, jeśli radykalnie ograniczymy emisje. Ludzie ci prawdopodobnie odrzucą tezy zawarte w książce Epsteina, a jej centralną propozycję – że nasze działania powinny być oparte o sensowną analizę zysków i kosztów związanych z różnymi politykami – zlekceważą, wskazując, że tego typu intelektualne wysiłki są szkodliwe (jedno z ich ulubionych słów), odciągają bowiem naszą uwagę od olbrzymiego zagrożenia, jakim są zmiany klimatyczne.

Ale jest również trzeci grupa czytelników, do której – mam nadzieję – należeć będą czytelnicy tego bloga. Wykorzystają oni książkę Epsteina, by zastanowić się nad naszą relacją z ekspertami (żyjemy w czasach kryzysu zaufania do ekspertów, jednak odrzucenie wiedzy eksperckiej nie wydaje się właściwym rozwiązaniem: niewiele zyskamy, zamieniając ministra zdrowia czy szefa WHO na internetowego szarlatana), nad problemem transferu wiedzy naukowej, nad naszym stosunkiem do planety i środowiska oraz nad tym, jakie są pełne koszty różnego rodzaju polityk klimatycznych. Dla nich książka Epsteina nie będzie ostatecznym dowodem na to, że któraś ze stron sporu ma rację, dowodem, który zamyka dyskusję, a jedynie kolejnym narzędziem, które może być pomocne w procesie dochodzenia do prawdy. Epstein wygłasza swoje sądy z dużą pewnością siebie (ja sam nie jestem ekspertem, nie będę więc zajmował strony w sporze), ale najciekawszym elementem Przyszłości paliw kopalnych wydają mi się analizy, które doprowadziły go do tych opinii.

Książkę możesz zamówić na stronie wydawnictwa Freedom Publishing.

Wszystkie zamieszczone na blogu teksty są bezpłatne. Jeżeli chciałbyś wesprzeć istnienie bloga i przyczynić się do promocji idei wolnościowych, proszę o wpłaty na konto.

Santander Bank
31 1090 1447 0000 0001 0168 2461

Udostępnij

14 Comments:

  1. Największym problemem we współczesnej debacie na temat zmian klimatycznych, podejścia do paliw kopalnych, rachunku kosztów i korzyści, różnych polityk realizowanych w tych kwestiach, jest … brak tej debaty.

    Wszelkie opiniotwórcze ośrodki mówią zwykłym ludziom, że czeka nas katastrofa klimatyczna, jeśli nie podporządkujemy się ich rozwiązaniom.

    Realna „climate science”, jest wypaczana przez nierzetelne jej przedstawianie i przejaskrawianie. Recenzowane periodyki naukowe, promują katastrofizm, na podobnej zasadzie, jak tabloidy stosują clickbaitowe tytułu, aby zwiększyć zasięgi.
    Dodatkowo jakichkolwiek dysydentów się po prostu nie publikuje, na zasadzie konformizmu, a niekiedy nawet z powodu zwykłych konfliktów interesów, które to z kolei często się zbywa, jako posiadające elementy „teorii spiskowych”.

    Cześć badaczy, chcąc uzyskać granty na swoje badania, sama dokonuje swoistej autocenzury, pomijając lub wyolbrzymiając pewne aspekty.

    Później można się powoływać się na tzw. „konsensus naukowy”, który w tym przypadku jest zwykłą manipulacją.

    Istotne są także powody, dla których korzystamy z paliw kopalnych.
    Takie wskaźniki jak średnia długość życia, śmiertelność noworodków, PKB per capita, liczba ludności, dostępne kalorie per capita, itp., cały czas się poprawiają.
    Pomimo wzrostu średnich globalnych temperatur o jakiś 1°C, licząc od ery przedprzemyslowej, który rzekomo mamy zastopować na poziomie 1,5 – 2°C, bo inaczej nastąpi katastrofa.

    Ignoruje to całkowicie korzyści i zdolności adaptacyjne, które posiadamy dzięki efektywnej kosztowo energii i systemowi (kapitalizmowi), który to umożliwia.
    Negatywne efekty zewnętrzne, generowane przez wykorzystanie paliw kopalnych, są z ogromną nawiązką rekompensowane przez korzyści osiągane dzięki nim. Tak było dotychczas i niby dlaczego miałoby się to zmienić?

    Autor ma rację, również co do filozofii stojącej za tzw. klimatyzmem. Jest ona mizantropoczna w swojej naturze, zaś co poniektórzy jej zwolennicy, otwarcie to przyznają, twierdząc, że człowiek jest na Ziemi intruzem i szkodnikiem, którego jeśli nie całkowicie należy się pozbyć, to przynajmniej znaczącą ograniczyć.

    Polecam zapoznać się z ruchem degrowth i jego postulatami. To stara maltuzjańska idea, ubrana w nowe szaty i zdobywająca coraz szersze grono zwolenników.
    Choćby na dzisiejszym Śląskim Festiwalu Nauki w Katowicach.

    1. Czyli jak mówię, że nie znam się na klimacie, wydaje mi się, że wydanie opinii na ten temat wymaga wielkiej wiedzy, i powstrzymuje się od sądu, to jest denialistą?

      A co za sceptycznym ideałem, nomen omen, „zawieszania sądu”?

      1. Jak nie znasz się na astronomii czy geologii, to powstrzymujesz się od sądu czy Ziemia jest kształtem zbliżona do kuli czy jest naleśnikiem? Jeżeli mamy do czynienia z konsensusem najlepszych naukowców w dziedzinie, to on jest najlepszą aproksymacją prawdy (por. raport IPCC).

        1. A czy zdajesz sobie sprawę, że Epstein powołuje się m.in. na raporty IPCC, które – żeby było ciekawiej – co najmniej w kilku miejscach pokrywają się z jego ustaleniami?

          1. „Ustalenia” Epsteina: „rozwój i dobrobyt ludzkości wymagają dalszego wykorzystywania ropy naftowej, węgla i gazu ziemnego”
            (brak publikacji naukowych w dziedzinie)

            IPCC:
            „B.4 Zmiana klimatu będzie prowadzić do licznych zagrożeń dla ekosystemów i systemów ludzkich po roku 2040, zależnie od poziomu globalnego ocieplenia (wysoki poziom pewności). Skutki średnio- i długoterminowe, oszacowane dla 127 zidentyfikowanych kluczowych zagrożeń, są do kilku razy większe niż obecnie obserwowane (wysoki poziom pewności). Wielkość i tempo zmiany klimatu oraz związane z nią ryzyka silnie zależą od działań mitygacyjnych i adaptacyjnych w najbliższej przyszłości, a prognozowane niekorzystne oddziaływania oraz związane z nimi straty i szkody rosną wraz z każdym przyrostem globalnego ocieplenia (bardzo wysoki poziom pewności).”
            „D.5 Nie ma żadnych wątpliwości, że zmiana klimatu już teraz zakłóca systemy ludzkie i naturalne. Przeszłe i obecne trendy rozwoju (historyczne emisje, rozwój i zmiana klimatu) nie przyczyniły się globalnie do postępów w rozwoju dostosowującym się do zmiany klimatu (bardzo wysoki poziom pewności). Wybory społeczne i działania wdrażane w najbliższej dekadzie zdecydują o tym w jakim stopniu ścieżki/scenariusze w średnioterminowej i dalekiej przyszłości doprowadzą do rozwoju w mniejszym lub większym stopniu dostosowującego się do zmiany klimatu (wysoki poziom pewności). Co ważne, jeśli aktualne emisje gazów cieplarnianych nie spadną gwałtownie, perspektywy rozwoju dostosowującego się do zmiany klimatu staną się coraz bardziej ograniczone, w szczególności jeśli poziom ocieplenia 1,5°C zostanie przekroczony w bliskiej przyszłości (wysoki poziom pewności). Te perspektywy są już dziś zawężone przez rozwój, emisje i zmianę klimatu w przeszłości a mogą być poszerzone przez inkluzywne zarządzanie, odpowiednie zasoby ludzkie i techniczne, informacje, możliwości/moce przerobowe oraz finansowanie (wysoki poziom pewności).”
            (setki publikacji naukowych w dziedzinie)

            Gdzie tu zbieżność? Dziwie się, że ktoś taki jak Epstein jest dla Ciebie autorytetem. Jak można mając z jednej strony pojedynczego Epsteina, a z drugiej całą naukę wybrać „ustalenia” tego pierwszego? To tylko moralista, nie twardy naukowiec. Nie zdziwiłbym się gdyby się okazało, że lobbysta.

    2. Tak właśnie wygląda ta dyskusja. Człowiek, który pewnie nie czytał tej książki, nie zna prezentowanych w niej argumentów i ogólnego rozumowania w niej zawartego, zaczyna od przypinania komuś łatki tzw. „denialisty klimatycznego”.

      To pozwól, że zapytam Cię, co przez to pojęcie rozumiesz.

      Czy ktoś kto twierdzi, że człowiek i jego przemysłowa działalność, która wiąże się z emisją gazów cieplarnianych, przyczynia się do wzrostu średniej globalnej temperatury, jest „denialistą”?

      A może ktoś kto twierdzi, że średnia globalna temperatura wzrosła o ok. 1°C w stosunku do ery przedindustrialnej, a w tym samym okresie czasu, takie wskaźniki jak średnia długość życia, śmiertelność noworodków, PKB per capita, wzrosły gigantycznie, pomimo olbrzymiego wzrostu ludności, w dużej mierze dzięki wykorzystaniu paliw kopalnych, jest denialistą?

      A może ktoś kto uważa, że nawet przy wzroście o kolejny stopnień Celsjusza, przy wykorzystaniu efektywnej kosztowo energii, możemy dalej kontynuować ten trend?

      Albo ktoś, kto mówi że CO2, oprócz tego ,że jest gazem cieplarnianym, powoduje także efekt zazielenienia, dzięki swoim właściwościom nawożącym.

      Co jeszcze podpada pod denializm? Mówienie, że tzw. śmierci związane z klimatem, spadły w ostatnim stuleciu o jakieś 98%?

      Albo, że ekstremalne zjawiska pogodowe, w skali globalnej pod wieloma względami wcale się nie nasilają? Czy też, że nie sposób odróżnić częstości i intensywności ich występowania od szumu i naturalnej zmienności, jak mówi IPCC?

      Albo, że w samej Europie zgony związane z niskimi temperaturami ponad 10 – krotnie przewyższają zgony związane z wysokimi temperaturami? Podobnie na świecie.

      Albo, że średnie temperatury rosną szybciej w chłodniejszych miejscach i w chłodniejszych okresach, niż w ciepłych?

      Albo, że cieplarniany efekt CO2, jest z każdą dodatkową cząsteczką coraz mniejszy?

      Czy może wreszcie, że koszty związane z ograniczaniem CO2, wg. proponowanych programów politycznych (Net Zero 2050), będą o wiele większe, niż korzyści z nich płynące.

      Powiedz mi co jest tym „denializmem”.

      1. Denializmem jest kwestionowanie konsensusu najlepszych naukowców w dziedzinie („wincyj wungla”), zwłaszcza gdy samemu się do nich nie zalicza i nie prowadzi badań o przełomowym znaczeniu dla nauki. Ja nim nie jestem, Ty nim nie jesteś, Stachu nim nie jest i Epstein nim nie jest. Są nim ludzie z IPCC. Jeszcze raz polecam zapoznanie się z konsensusem najlepszych naukowców w dziedzinie, bo to on jest najlepszą aproksymacją prawdy: https://www.ipcc.ch/report/ar6/wg2/downloads/outreach/Raport_IPCC_cz2_29_11_22_OST.pdf

      2. Gdyby „odkrycia” Epsteina były rzeczywiście tak rewolucyjne, to by przeszły recenzje i były publikowane w renomowanych czasopismach naukowych. I w konsekwencji wpłynęłyby na naukowy konsensus. Obawiam się, że są po prostu naukowo słabe.

        Na marginesie – to jest też problem z libertarianami: lubią oni postrzegać się jako racjonalni („dowody”, „oranie”, wywyższanie się, żelazna logika itp.), a tak naprawdę często zajmują stanowisko antynaukowe. Denialistyczne lub bliskie teorii spiskowych.

  2. Tyle że Epstein nie kwestionuje owego konsensusu. Ba, powołuje się na IPCC i publikowane przezeń raporty. Twierdzi za to, że owym opracowaniom brakuje uwzględniania pełnego kontekstu, przez co informacje w nich zawarte i wnioski w nich prezentowane są zniekształcone.

    1. „Ustalenia” Epsteina: „rozwój i dobrobyt ludzkości wymagają dalszego wykorzystywania ropy naftowej, węgla i gazu ziemnego”
      (brak publikacji naukowych w dziedzinie)

      IPCC:
      „B.4 Zmiana klimatu będzie prowadzić do licznych zagrożeń dla ekosystemów i systemów ludzkich po roku 2040, zależnie od poziomu globalnego ocieplenia (wysoki poziom pewności). Skutki średnio- i długoterminowe, oszacowane dla 127 zidentyfikowanych kluczowych zagrożeń, są do kilku razy większe niż obecnie obserwowane (wysoki poziom pewności). Wielkość i tempo zmiany klimatu oraz związane z nią ryzyka silnie zależą od działań mitygacyjnych i adaptacyjnych w najbliższej przyszłości, a prognozowane niekorzystne oddziaływania oraz związane z nimi straty i szkody rosną wraz z każdym przyrostem globalnego ocieplenia (bardzo wysoki poziom pewności).”
      „D.5 Nie ma żadnych wątpliwości, że zmiana klimatu już teraz zakłóca systemy ludzkie i naturalne. Przeszłe i obecne trendy rozwoju (historyczne emisje, rozwój i zmiana klimatu) nie przyczyniły się globalnie do postępów w rozwoju dostosowującym się do zmiany klimatu (bardzo wysoki poziom pewności). Wybory społeczne i działania wdrażane w najbliższej dekadzie zdecydują o tym w jakim stopniu ścieżki/scenariusze w średnioterminowej i dalekiej przyszłości doprowadzą do rozwoju w mniejszym lub większym stopniu dostosowującego się do zmiany klimatu (wysoki poziom pewności). Co ważne, jeśli aktualne emisje gazów cieplarnianych nie spadną gwałtownie, perspektywy rozwoju dostosowującego się do zmiany klimatu staną się coraz bardziej ograniczone, w szczególności jeśli poziom ocieplenia 1,5°C zostanie przekroczony w bliskiej przyszłości (wysoki poziom pewności). Te perspektywy są już dziś zawężone przez rozwój, emisje i zmianę klimatu w przeszłości a mogą być poszerzone przez inkluzywne zarządzanie, odpowiednie zasoby ludzkie i techniczne, informacje, możliwości/moce przerobowe oraz finansowanie (wysoki poziom pewności).”
      (setki publikacji naukowych w dziedzinie)

      Gdzie tu zbieżność? Dziwie się, że ktoś taki jak Epstein jest dla Ciebie autorytetem. Jak można mając z jednej strony pojedynczego Epsteina, a z drugiej całą naukę wybrać „ustalenia” tego pierwszego? To tylko moralista, nie twardy naukowiec. Nie zdziwiłbym się gdyby się okazało, że lobbysta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.