Anarchokapitalizm a problem obrony militarnej

Jeden z najważniejszych zarzutów względem anarchokapitalizmu polega na wskazaniu, że ład taki byłby bezradny wobec możliwości inwazji przez państwa ościenne, które dysponowałyby potężnymi, finansowanymi z podatków armiami. Problem ten wydaje się szczególnie wyraźny w kontekście sytuacji geopolitycznej Polski. Istnieją dwa podstawowe problemy związane z obroną militarną w anarchokapitalizmie. Pierwszy z nich dotyczy finansowania wojska, drugi – tego, kto miałby nim zarządzać. Nim pokażę, w jaki sposób wolna społeczność mogłaby rozwiązać te problemy, zastanówmy się, czy sąsiadom opłacałoby się zaatakować ład anarchokapitalistyczny. Liczni badacze wskazują bowiem, że anarchokapitalizmem będzie ładem wyjątkowo niechętnie atakowanym przez zewnętrznych najeźdźców. Jeśli tak by było, ewentualne problemy związane z finansowaniem i kontrolowaniem wojska nie byłyby tak istotne – ład ów mógłby istnieć, nie utrzymując wojska w kształcie, który znamy z obecnych państw.

Czy opłaca się atakować obszar anarchokapitalizmu?
Załóżmy, że na jakimś terenie (np. na aktualnym terenie Polski) przestaje istnieć państwo i funkcjonować zaczyna ład anarchokapitalistyczny, jednak mieszkańcom tego terenu nie udaje się zorganizować na tyle dobrze, by sfinansować wojsko. Czy taki teren stałby się obiektem ataku ze strony sąsiadujących państw, których celem byłoby podbicie tych terenów? Istnieje kilka powodów, które wskazują, że podbój taki mógłby okazać się nie tak korzystny, jak się zdaje.

Po pierwsze ze względu na brak podatków i regulacji ekonomicznych, wewnątrz ładu anarchokapitalistycznego istniałyby idealne warunki dla rozwoju gospodarczego. Kapitał zawsze przenosi się tam, gdzie stopa zysku jest największa, gdzie system prawny jest prosty, jasny i trwały, gdzie własność prywatna jest najlepiej chroniona, a takim obszarem byłby (przyjmijmy takie założenie) anarchokapitalizm. Oznacza to, że armie, które chciałyby najechać ten obszar, byłyby zagrożeniem nie tylko dla zamieszkującej go społeczności, ale także dla kapitału, który byłby na tym obszarze skoncentrowany. Nawet gdyby społeczeństwo anarchokapitalistyczne nie miało wojska, firmy, które zainwestowały tam kapitał, posiadałyby silną motywację, by bądź samemu bronić tego obszaru (finansując obronę), bądź wywierać presję na władze w państwach dysponujących wojskiem, by ów obszar był przez nie chroniony. Mogłoby to dotyczyć także firm działających w kraju, który chciałby się dopuścić agresji, a które niechętnym okiem patrzyłyby na destabilizację obszaru, w którym ulokowały kapitał lub z którym handlują. Ponieważ na obszarze anarchokapitalizmu interesy prowadziłaby bardzo duża liczba międzynarodowych firm, mało komu opłacałoby się ten obszar atakować, niemal wszystkim zaś opłacałoby się go bronić. Najechać ład anarchokapitalistyczny oznaczałoby nie tylko narazić się na gniew tych, którzy w nim żyją, i tych, którzy robią w nim interesy, ale także samemu stracić szansę dalszej współpracy z kapitałem działającym na tym obszarze.

Po drugie, wobec braku struktury państwowej ewentualny najeźdźca miałby olbrzymi problem, by zdobyć kontrolę nad społecznością zamieszkującą ten obszar. Społeczność żyjąca pod państwem jest przygotowana do bycia podbitym, już bowiem jest podbita. Wszystko, co musi zrobić najeźdźca, to zastąpić władzę w danym kraju, władzami pochodzącymi z jego nadania, co pozwoli mu kontrolować lokalną ludność. Społeczeństwo żyjące wewnątrz państwa nie jest również przygotowane, by radzić sobie z problemami, które mogą przed nimi się pojawić wobec braku państwa i w momencie, gdy rząd kapituluje, skapitulować musi i ono, pozbawione struktury, która zajmowała się rozwiązywaniem jego podstawowych problemów, niczym armia, która straciwszy generała, rozpierzcha się w popłochu, by zostać następnie – żołnierz po żołnierzu – wybita bądź pojmana. Społeczność anarchokapitalistyczna pozbawiona jest jednak jednego centrum decyzyjnego, centra te istnieją w rozproszeniu, dlatego byłaby ona o wiele mniej wdzięcznym obiektem podboju. Przykładowo, wobec braku systemu podatkowego najeźdźca nie może w żaden prosty sposób uczynić z podbitej społeczności podatkowych niewolników, musi ów system dopiero stworzyć od podstaw, co spotkałoby się z niezwykle silnym oporem ze strony tej społeczności.

Jest to powiązane z kwestią trzecią. Jeden z powodów, dla których łatwo jest podbić społeczeństwo żyjące w reżimie państwowym, jest fakt, iż jest to zazwyczaj społeczeństwo rozbrojone, pozbawione kultury używania broni, a przez to niezdolne do obrony. Społeczeństwo anarchokapitalistyczne byłoby uzbrojone, potrafiłoby posługiwać się bronią, co w połączeniu z faktem, że jego struktura byłaby rozproszona, czyniłoby z niego wyjątkowo trudnego przeciwnika. Nawet wobec braku jakiegokolwiek wojska, potrafiłoby ono na różne sposoby stawiać opór najeźdźcy. Społeczność anarchokapitalistyczna jest więc ze swojej natury społecznością partyzancką. Ktoś może powiedzieć, że wyposażeni w prostą broń partyzanci niewiele zdziałają przeciw wyspecjalizowanym, wyposażonym w najnowszą technologię wojskom ościennego państwa. Z pewnością, ale tego typu wyposażenie pozwala najechać na wroga, a nie go podporządkować. Czołgi, bombowce i działa artyleryjskie są doskonałe w przełamywaniu frontu, ale mniej skuteczne w kontroli podbitej społeczności. Co więcej, ich użytkowanie jest niezwykle kosztowne. A to stawia pod znakiem zapytania ekonomiczny sens podboju – dlaczego jakiś kraj finansować miałyby rujnujące gospodarkę działania militarne, jeśli nie mógłby wynagrodzić strat z nimi związanych zyskami z podboju? I czy społeczeństwa tych państw będą skłonne popierać przywódców, którzy przeznaczają olbrzymie budżety na wojnę, jeśli nie wiązałoby się to z wymiernymi korzyściami, które miałyby wyniknąć z podboju?

I wreszcie, po czwarte, społeczeństwo anarchokapitalistyczne broniłoby się przed napaścią o wiele bardziej zaciekle niż społeczeństwo żyjące wewnątrz państwa. Wynikałoby to nie tylko z innej kultury, która wytworzyłaby się w wolnym społeczeństwie, ale także z faktu, że jego członkowie mieliby do stracenia o wiele więcej niż do stracenia mają jednostki żyjące w państwie. Podbój oznaczać będzie bowiem nie tyle zmianę władzy, ale władzy wprowadzenie. Jeśli obywatele różnych państw nie bronią się czasem intensywnie przed zewnętrzną inwazją, to dlatego że – ostatecznie – może nie mieć dla nich znaczenia, czy są okradani przez lokalną czy przez zagraniczną władzę. Mentalny opór przed podbojem byłby kolejnym argumentem, który wziąć pod uwagę musiałby najeźdźca chcący podbić obszar, na którym panuje ład anarchokapitalistyczny.

Przedstawione powyżej argumenty nie dowodzą, że wolne społeczeństwo nie zostanie najechane, wskazują jedynie powody, dla których takie działanie wydawać może się nieopłacalne dla samego najeźdźcy. Oczywiście to, czy społeczność anarchokapitalistyczna będzie potrzebowała wojska, i to, jakiego wojska będzie potrzebowała, zależy od konkretnych uwarunkowań geopolitycznych (te w przypadku Polski wyglądają np. mniej zachęcająco niż w przypadku Stanów Zjednoczonych), niemniej jednak wydawać może się ona mniej wdzięcznym obszarem agresji w porównaniu z innymi państwami.

Efekt gapowicza a problem finansowania wojska
Wojsko jest chyba najlepszym przykładem dobra publicznego, którego finansowanie zagrożone jest istnieniem efektu gapowicza. By sfinansować wojsko, które obroniłoby n osób żyjących na danym terenie, potrzebujemy w ciągu roku x złotych. By wojsko powstało, każda z nich wpłacić musi x/n złotych. Ponieważ liczba osób składająca się na wojsko byłaby bardzo duża, pokusa, by wycofać się z jego finansowania przez pojedynczą jednostkę, stałaby się niezwykle silna. Wynika to z tego, że:

  • wycofanie się z finansowania pojedynczej osoby nie spowoduje, iż wojsko nie powstanie (moja decyzja o wpłacie/braku wpłaty w zaniedbywalnie mały sposób wpłynie na to, czy wojsko zostanie sfinansowane),
  • osobom, które zdecydują się współfinansować wojsko, niezwykle trudno będzie wykluczyć niepłacących z korzystania z ochrony, którą wojsko to zapewnia.

Jednym z najważniejszych powodów, dla którego istnieje wojsko, jest odstraszanie innych wojsk przed najazdem. Trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób można pozbawić migającą się od płacenia osobę zysków, które czerpie ona z odstraszającej funkcji wojska utrzymywanego przez inne osoby. Jeśli przyjmiemy założenie, że każda jednostka działać będzie w swoim egoistycznym interesie, wszystkie jednostki wycofają się z finansowania wojska i dobro to nie powstanie. Oczywiście założenie o krótkowzrocznym egoizmie wszystkich osób nie jest realistyczne. Problem polega jednak na tym, że im więcej osób wycofa się z finansowania wojska, tym więcej płacić będą musiały osoby, które nie chcą się wycofać. Jeżeli połowa osób odmówi płacenia x/n rocznie, pozostali, by sfinansować wojsko, płacić będą musieli 2x/n. A im większa kwota składki pojedynczej osoby, tym większa ekonomiczna zachęta, by migać się od płacenia i jechać na gapę na wpłatach innych. Efekt gapowicza może więc wiązać się z efektem kuli śniegowej – każda osoba wymigująca się od płacenia sprawia, że pozostali płacić muszą więcej, to zaś sprawia, że coraz więcej osób będzie skłonnych się migać.

Jak przełamać efekt gapowicza?
Zastanówmy się, jakie czynniki sprawiają, że efekt gapowicza działa silniej, jakie zaś mogą go osłabiać:

  • Im więcej musi zapłacić pojedyncza osoba, by sfinansować „swoją” część dobra, tym większy zysk z niepłacenia. Im niższe kwoty, tym mniej osób będzie migać się od płacenia. Im niższa kwota, tym większe prawdopodobieństwo, że altruistyczni płacący opłacą składki egoistycznych niepłacących. Wszystko to oznacza, że im bogatsze społeczeństwo, tym słabszy efekt gapowicza.
  • Im większa liczba osób składających się na dane dobro, tym większa pokusa, by wymigiwać się od płacenia. Gdyby na dobro składało się 10 osób, jeden gapowicz zmniejszałby jego ilość/jakość o ok. 10%. Gdy składa się 20 milionów osób, jeden gapowicz oznacza ilość/jakość niższą o 1/20000000. W takiej sytuacji brak naszej wpłaty wpływa w minimalnym sposób na ilość i jakość dobra, na które się składamy.
  • Im większa liczba osób składa się na dane dobro, tym trudniej wykluczyć te z nich, które nie płacą za otrzymywania danego dobra. Wykluczenie niepłacącego jest stosunkowo łatwe w przypadku 10 osób, praktycznie niemożliwe w przypadku 20 milionów osób.
  • Im większa liczba składających się osób, tym trudniej określić, kto jest gapowiczem i skłonić niepłacących do płacenia. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie wykluczyć niepłacących z korzystania z dobra, jeśli dana społeczność jest niewielka, ci którzy płacą, mogą wywrzeć na gapowiczach skuteczną presję (np. poprzez bojkot czy ostracyzm), która sprawi, że będą musieli zapłacić swoją część. W przypadku wielkiej liczby składających się osób presja będzie dużo mniej skuteczna. Im mniejsza społeczność, tym słabszy efekt gapowicza.
  • Im większa finansowa homogeniczność grupy, tym trudniej sfinansować dobro. Im większa różnorodność (obecność bardzo bogatych podmiotów), łatwiej zachęcić niepłacących do płacenia. Wynika to z faktu, że bogaci mają więcej do stracenia w wyniku konfliktu zbrojnego, w związku z czym będą oni płacić większe sumy pieniędzy, by sfinansować wojsko.
  • Efekt gapowicza może być również przełamywany za pomocą określonych technologii, takich jak zbiorowe finansowanie warunkowe (crowdfunding). Im lepsze technologie, tym łatwiej przełamać efekt gapowicza.
  • Efekt gapowicza może być również przełamany przez ideologię. Jeśli dana społeczność będzie silnie przekonana, że moralnym obowiązkiem każdej jednostki jest opłacać dane dobro, to efekt ten bądź przestanie działać, bądź zakres jego działania będzie na tyle ograniczony, że będzie można sobie z nim poradzić za pomocą pozostałych metod. Im wyższy poziom patriotyzmu, tym słabszy efekt gapowicza.

Pozwala to wierzyć, że działanie efektu gapowicza może zostać wydatnie osłabione. Po pierwsze, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że ład anarchokapitalistyczny byłby ładem niezwykle produktywnym, wysokość rocznej składki na obronę stanowiłby niewielką część zarobków osób żyjących na tym obszarze, a to oznacza, że zachęta do migania się od płacenia byłaby niewielka. Co więcej koszty wojska, które miałyby zadania czysto obronne i odstraszające, byłyby mniejsze od kosztów typowych armii państwowych. Wiązałoby się to również z faktem uzbrojenia społeczeństwa, dzięki któremu duża jego część stałaby się potencjalnym wojskiem. Po drugie, ponieważ liczba osób składających się na dane dobro wzmacnia efekt gapowicza, byłoby wskazane, by finansowanie obrony odbywało się oddzielnie na wielu mniejszych obszarach, które dopiero w momencie skutecznego zdobycia zasobów na obronę, koordynowałyby działania z innymi, podobnymi obszarami. W takiej sytuacji gdyby jeden z obszarów migał się od płacenia, istniałaby możliwość wykluczenia go z korzystania z ochrony zapewnianej przez inne obszary przez zasugerowanie potencjalnym najeźdźcom, że w przypadku ataku obszar ów nie będzie broniony przez sąsiednie wojska. Zmniejszenie obszarów finansujących wojsko spowoduje także, że straty z niepłacenia byłyby większe, jak i to, że łatwiej byłoby określić niepłacących i skłonić ich (na różne sposoby), by nie migali się od finansowania obrony. Byłoby to szczególnie istotne w przypadku wielkich firm, które będą działać na danym obszarze. Klienci mogą o wiele łatwiej kontrolować, czy takie firmy nie migają się od łożenia na obronę wojskową, na przykład grożąc im bojkotem. Nie jest tak, że na terenie, na którym mieszka milion osób i do którego obrony potrzebne jest miliard złotych, każda osoba będzie płaciła za produkcję wojska tysiąc złotych rocznie. Na terenie takim działać może bowiem trzydzieści wielkich firm, które zanotowałyby wielkie straty w przypadku konfliktu zbrojnego. Możemy spodziewać się, że firmy te będą miały o wiele silniejszą zachętę, by finansować działalność wojska niż jednostki. Co więcej, liczba wielkich graczy będzie dużo mniejsza niż pojedynczych jednostek, a to oznacza, że efekt gapowicza nie będzie dotykał ich w tak dużym stopniu jak zbiór pojedynczych osób. Idąc dalej tym tropem, powiedzieć trzeba, że wśród firm, którym zależeć może w największym stopniu na uniknięciu konfliktu zbrojnego na danym terenie, będą agencje ochrony. Może się więc zdarzyć tak, że mniejsze podmioty w ogóle nie będą płacić za ochronę, gdyż koszty te będą w całości ponosić firmy działające na tym terenie – mieszkańcy zaś koszty te będą ponosić jedynie w sposób pośredni, poprzez zwiększone ceny produktów.

Ostatecznym rozwiązaniem, rozwiązaniem, do którego trzeba by się odwołać, gdyby zawiodły pozostałe, byłaby ideologia. Jak wskazuje Jeffrey Rogers Hummel, „ideologia może zmotywować ludzi, by robili więcej na rzecz zmiany społecznej, niż są w stanie skłonić ich do tego materialne zyski”. Mimo iż jednostkowy rachunek zysków i strat może skłaniać jednostki do migania się od płacenia, ideologia – poczucie wspólnoty, obowiązku, solidarność, patriotyzm, chęć obrony wartości reprezentowanych przed daną społeczność itd. – może sprawiać, że jednostki będą bądź finansować obronę, bądź samemu bronić danego obszaru czy danej społeczności, nawet gdy czysta analiza ekonomiczna nakazywałaby im tego nie robić. Jak pokazuje historia (przynajmniej historia Polski) ideologia może pełnić wystarczająco silną rolę, by skłonić dużą część społeczeństwa zarówno do wstąpienia do armii, jak i do hojnego finansowania wojska. Dodatkowo, wbrew temu, co się często sugeruje, uczucia patriotyzmu i solidarności mogłyby ulec wzmocnieniu na obszarze, na którym panowałby anarchokapitalizm (ład ten oferowałby jednostkom o wiele większe możliwości niż ład państwowy, dlatego jednostki mogłyby być do niego bardziej przywiązane). Wszystko to pozwala wierzyć, że społeczność żyjąca w ładzie anarchokapitalistycznym potrafiłaby znaleźć odpowiedź na efekt gapowicza i sfinansować wojsko.

Kto zarządzałby wojskiem w anarchokapitalizmie?
Na koniec odpowiedzieć musimy na pytanie, kto zarządzałby wojskiem w anarchokapitalizmie i w jaki sposób społeczność mogłaby to wojsko kontrolować? W libertariańskiej teorii problem ten jest dość słabo opracowany, większość badaczy zwraca bowiem uwagę przede wszystkim na problemy związane z kwestią finansowania obrony militarnej. Wojsko w ładzie anarchokapitalistycznym mogłoby powstać w wyniku sprywatyzowania wojska istniejącego w państwie minimalnym. Mogłoby ono zostać podzielone na mniejsze części i oddane w zarząd lokalnym społecznościom. Naturalnym kandydatem do zarządzania wojskiem byłyby agencje ochrony, które mogłyby wspólnie koordynować proces zbierania pieniędzy od mieszkańców danego terenu. Część personelu PAO stanowić mogliby nieczynni żołnierze (rezerwiści), którzy w czasach pokoju służyliby w PAO, w czasach wojny zaś przechodzili do pilniejszych zadań. W jaki sposób społeczność mogłaby skłonić wojsko, by w przypadku inwazji wypełniło ono swój obowiązek i broniło społeczność zamieszkującą obszar anarchokapitalizmu? Od razu wskazać trzeba, że symetryczny problem istnieje w przypadku ładu państwowego – w jaki sposób społeczeństwo może kontrolować wojsko, by to w czasie wojny, broniło go, a nie poddało się? W istocie wojsko kontroluje się tu samo: jednostki, które mogłyby chcieć wymigać się od spełnienia swej powinności, mogą zostać ukarane przez tych, którzy będą chcieli dopełnić swego obowiązku (te jednostki mogą zaś bać się, że jeśli nie dopełnią swego obowiązku, zostaną ukarane przez innych – i tak dalej). Możemy wyobrazić, że prywatni żołnierze w ładzie anarchokapitalistycznym wiązaliby się kontraktami, w których zgadzaliby się, że w momencie wybuchu wojny, działać będą zgodnie z określonymi zasadami, za złamanie których (np. dezercję) groziłaby im określona kara (utrata majątku, więzienie itd.). Cały szereg umów różnego typu mógłby skłaniać zarówno zwykłych żołnierzy, jak i dowództwo do honorowego działania w czasie wojny. Wojsko powinno być tak zorganizowane, że miałoby ekonomiczny interes w obronie danego społeczeństwa (przykładowo, majątki dowództwa mogłyby ulec konfiskacie w wypadku niedopełnienia zobowiązań, zdrady lub dezercji) – problem ten musi być jeszcze teoretycznie pogłębiony.

Podsumowanie
Podsumowując, powiedzieć można że:

  • Istnieją silne argumenty wskazujące, że ład anarchokapitalistyczny byłby mniej chętnie atakowany przez ościenne państwa niż łady państwowe.
  • Obrona militarna zdaje się jednym z niewielu dóbr ekonomicznych, które rzeczywiście posiada cechy dobra publicznego i którego finansowanie zagrożone może być przez efekt gapowicza.
  • Istnieją różne metody, za pomocą których społeczność może poradzić sobie z tym problemem, najważniejszą z nich byłaby, jak się zdaje, ideologia. Społeczność musiałaby zrozumieć, że jej pomyślność będzie zagrożona, jeżeli jednostki nie będą potrafiły się zorganizować – w jej wnętrzu powinna wytworzyć się kultura wspierania wojska, która sprawiłaby, że ludzie finansowaliby jego utrzymanie mimo braku przymusu. Kultura ta mogłaby być wspierana z jednej strony przez działania takie jak bojkot i ostracyzm, z drugiej strony przez technologie takie jak crowdfunding, które utrudniłyby wymigiwanie się od płacenia. Mimo iż przedstawione rozwiązania wyglądają obiecująco, nie wiadomo, czy wolne społeczeństwa potrafiłyby sfinansować wojsko – ostatecznie, za każdym razem, zależeć będzie to od jednostek żyjących na tych terenach.
  • Osobnym problemem jest kwestia kontroli nad wojskiem. Wojskiem zarządzać mogłyby współpracujące ze sobą agencje ochrony. Gwarancją, że wojsko dopełni swoich zobowiązań względem społeczeństwa, mógłby był być lęk przed karą, która groziłaby konkretnym jednostkom za złamania kontraktualnych ustaleń. Wojsko musiałoby być tak zorganizowane, by miało ekonomiczny interes w obronie społeczeństwa.

Istnienie tego bloga również zagrożone jest istnieniem efektu gapowicza. Możesz wspomóc bloga, wpłacając na konto:
Bank Zachodni WBK
31 1090 1447 0000 0001 0168 2461

Udostępnij

15 Comments:

  1. Warto w takiej analizie uwzględnić przykłady historyczne.
    Imperium Rzymskie, USA i Polska wydają się do tego doskonałe. Sposób finansowania husarii jest szczególnie dobrym przykładem. Podobnie problem szkolenia kadr i dobrowolnej przeciętnie płatnej służby wojskowej na stanowiskach dowódczych. Tu przykład West Point i Rzymu wydaje się być trafny.

    Mam krytyczną uwagę na temat wstępnego założenia. Pominięcie reakcji państw ościennych na akt zaprowadzenia ładu bezpaństwowego na danym terenie, jakkolwiek wygodny, to odbiera bardzo dużo z głębi tematu. Czy państwa ościenne nie użyłyby swojego aparatu propagandy, wpływu, służb tajnych do wykorzystania sytuacji słabości państwa tuż-przed-akapowego? Moze domagałyby się umów preferencyjnych otwierających drogę do pokojowego podboju pod pozorem gwarancji ochrony swoich interesów.

    1. Z pewnością lista historycznych sytuacji, w których dane społeczności organizowały się i finansowały wojsko byłaby tu przekonywającym argumentem, że coś takiego jest możliwe.

      „Czy państwa ościenne nie użyłyby swojego aparatu propagandy, wpływu, służb tajnych do wykorzystania sytuacji słabości państwa tuż-przed-akapowego?”

      Pewno tak. Dlatego akap musiałby być wprowadzony albo w wielkim, bardzo silnym „państwie-tuż-przed-akapowym” (jak USA), albo na małym terenie, który byłby dodatkowo chroniony przez resztę terenu (akap w Teksasie, USA chroni Teksas przed inwazją), albo w sytuacji kryzysu ościennych państw. Kwestia kryzysu w ogóle jest kluczowa w kontekście myślenia o libertarianizmie, bo najlepszą metodą jego zaprowadzenia jest właśnie wykorzystanie kryzysu.

      1. Jest jeszcze jedna opcja: anarchokapitalizm na terenie trudnodostępnym dla armii obcych państw. Na przykład na kolonii oddalonej od metropolii. Analogia do rewolucji Amerykańskiej, ale mam na myśli kolonię pozaziemską. Może i dziś są to tylko mrzonki, ale przecież teoretycy anarchokapitalizmu mówią jego praktycznym zaistnieniu w perspektywie setek lat.

      2. Czekanie na kryzys umozliwiający wprowadzenie libertarianizmu – to usprawiedliwienie dla nicnierobienia. Każde działanie w obranym celu jest lepsze nic czekanie.

      3. Kolejna kwestia, to uzbrojenie i kultura bronienia się i wspierania. Do niej potrzeba wielu lat, przez co akap mógłby zniknąć szybciej niż się pojawił. Jeśli kiedykolwiek się pojawi, to będzie efekt wieloletniej minimalizacji, a nie upadku państwa. Dzięki temu, właśnie wtedy może powstać wspomniana kultura.

  2. Po co prywatne firmy miałyby inwestować pieniądze na terenie, na terenie którego muszą ponosić dodatkowe koszty w postaci łożenia na obronę

    1. Być może stopa zysku na tym terenie byłaby tak duża, że opłaciłoby im się zapłacić za tę obronę i i tak wyszliby na swoje (oczywiście tu też pojawia się efekt gapowicza, ale słabszy, bo jest mniej graczy). Albo mogliby nie płacić i lobbować, by „ich” państwa chroniły ten obszar.

  3. Dodam też, że wojsko przestanie być całkowicie potrzebne, gdy po sukcesie wprowadzenia anarchokapitalizmu na terenie jakiegoś kraju, dołączą się do niego kolejne.

    1. Zawsze istnieje możliwość iż pozostaną jakieś kraje demokratyczne, socjaldemokratyczne, autorytarne/totalistyczne czy komunistyczne, którym w jakiś sposób będzie zależeć na podbiciu sąsiednich terenów. Oraz dodajmy, że historia ma to do siebie że zawsze zatacza koło, przypomnijmy czasy od rewolucji francuskiej do obecnych, w stronę demokracji, potem zwrot po autorytaryzm, ponowne dążenia demokratyczne, aż po nasilanie się patriotyzmu i tez poniekąd nacjonalizmu obecnie.

  4. Widzę w tym wywodzie (ale nie tylko, problem natury dość ogólnej i powszechnej) jeden problem, zakładamy dość mocno, że wszystkim będzie zależało na utrzymaniu „ładu w nieładzie”, więc zakładamy, że całe społeczeństwo będzie zaradne/inteligentne/mądre, a wiadomo nigdy tak to nie wygląda, z jednej strony istnieje szansa, że taki model całkowicie zredukowałby ilość osób niezaradnych życiowo w takich warunkach, jednak z drugiej człowiek jest istotą stadną, i ma zakodowane (czy to przez nakazy i zakazy moralne, czy może bardziej przez instynkt), że trzeba pomagać, tym łatwiej się pomaga im więcej ma się pieniędzy, więc istnieje realne zagrożenie, że takie osoby mogłyby na takim terenie przetrwać oraz się rozmnażać stanowiąc dość liczną część społeczności. Dodatkowo mające pracować na tym terenie firmy (ale nie tylko) potrzebowałyby mniej wykwalifikowanych/inteligentnych bądź po prostu słabiej zarabiających pracowników, jeśli takie teren byłby bardzo opłacalny dla firm tworzy to sporo miejsc pracy i okazji do zarobku dla nizin intelektualnych itd.
    Co za tym idzie, szansa na to, że nie wszyscy będą tak zaradni jest dość spora, życie na takim terenie byłoby dość brutalne, jedno potknięcie może oznaczać koniec, więc istnieje szansa iż taki element społeczeństwa mógłby chcieć przywrócenia władzy, a co za tym idzie jak wcześniej było wspomniane przez autora wpisu do nie wspierania ruchów wolnościowych oraz budowy silnego wojska. Biorąc pod lupę taki tematy niestety trzeba wziąć pod uwagę wszystko, ale to dosłownie wszystko. Zdaje sobie sprawę że nawet moja uwaga jest niepełna, że zapewne po dodaniu jakiegoś niedużego szczegółu, małej „mechaniki społecznej” lub innej zmiennej pewnie okazałoby się, iż moja teoria nie jest już taka trafna, ale apeluję o to aby postarać się nie odrywać aspektów życia społecznego od innych elementów, gdyż daje nam to zniekształcony obraz rzeczywistości.

    1. „wszystkim będzie zależało na utrzymaniu „ładu w nieładzie”, więc zakładamy, że całe społeczeństwo będzie zaradne/inteligentne/mądre, a wiadomo nigdy tak to nie wygląda,”

      Ja nie czynię takiego założenia nigdzie, przeciwnie, zakładam, że ludzie zasadniczo dbają o swój krótkotrwały interes.

      „życie na takim terenie byłoby dość brutalne, jedno potknięcie może oznaczać koniec”

      Moim zdaniem taka zasada jest ekonomicznie nieefektywna. Ponieważ ludzie są produktywni nie opłaca się ich „wyłączać ze społeczności”, bo popełnili niewielki błąd.

      „istnieje szansa iż taki element społeczeństwa mógłby chcieć przywrócenia władzy”

      To prawda, jest to realne zagrożenie. Ale ludzie są inercyjni tak samo w dobrym, jak i w złym.

      „Biorąc pod lupę taki tematy niestety trzeba wziąć pod uwagę wszystko, ale to dosłownie wszystko”

      No trzeba. Taki los filozofa politycznego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.