Czy prywatne agencje ochrony utworzą kartel?

Jeden z najważniejszych zarzutów przeciwko anarchokapitalizmowi wskazuje, że prywatne agencje ochrony (PAO) miast konkurować ze soba o względy klientów, porozumieją się i zawiążą kartel. Efekty kartelizacji mogą być dwojakie. Po pierwsze, nie musząc martwić się o odpływ klientów do konkurencyjnych firm, skartelizowane agencje będą zawyżać cenę i obniżać jakość bezpieczeństwa. W skrajnej, acz będącej logiczną konsekwencją, wersji tego scenariusza obniżenie jakości obejmować będzie również różne formy naruszeń praw klientów. Po drugie, kartel może w dłuższej perspektywie czasowej przekształcić się w państwo. To postkartelowe państwo mogłoby być podobne do państwa minimalnego, ale mogłoby również mieć bardziej złowrogi, autorytarny charakter. Czy agencjom ochrony rzeczywiście opłacałoby się stworzyć kartel? Czy zmowa agencji ochrony przekreśliłaby najważniejszą zaletę anarchokapitalizmu – konkurencję między producentami bezpieczeństwa i prawa?

Dlaczego rzadko dochodzi do kartelizacji w przypadku typowych dóbr ekonomicznych
Funkcjonowanie karteli w kontekście typowych dóbr ekonomicznych jest mało prawdopodobne z 4 powodów:

  1. Istnienie bliskich substytutów: by kartel przynosił realne korzyści, nie mogą istnieć bliskie substytuty sprzedawanego dobra. Kartel producentów soku grejpfrutowego jest mało prawdopodobny, bo klienci mogą zacząć pić sok pomarańczowy lub inne rodzaje napojów.
  2. Problemy koordynacyjne: zawiązanie kartelu wiąże się z dużymi problemami koordynacyjnymi. Im więcej firm działa na danym rynku, im większy obszar geograficzny on obejmuje, im bardziej zróżnicowane są firmy, im bardziej heterogeniczny produkt, tym trudniej firmom porozumieć się, by stworzyć kartel. Porozumienie takie wymaga skomplikowanych negocjacji, zmawiający się muszą ustalić nie tylko, na jakim poziomie ustalą ceny (skartelizowane firmy muszą reagować na zmieniające się warunki zewnętrzne, które oddziaływać będą na różne firmy w różny sposób), ale również w jaki sposób kontrolować będą, czy należące do kartelu firmy przestrzegają ustalonych zasad, oraz w jaki sposób karać tych, którzy te zasady łamią.
  3. Możliwość rozbicia kartelu z zewnątrz: zawiązując kartel i zawyżając ceny, zmawiające się ze sobą firmy stwarzają silną zachętę ekonomiczną, by na rynek weszły nowe firmy i – sprzedając produkty po niższych cenach i w niezaniżonej jakości –  przejęły klientów kartelu. Właściciele kapitału szybko dostrzega, że najkorzystniejszą metodą ulokowania kapitału jest aktualnie wejście na skartelizowany rynek, daje bowiem szansę zanotowania ponadprzeciętnych zysków.
  4. Możliwość rozbicia kartelu od wewnątrz: należące do kartelu firmy będą odczuwały silną pokusę, by – początkowo potajemnie, później już całkiem otwarcie – łamać ustalone zasady kartelu i przejąć klientów skartelizowanych firm. Jeśli cena rynkowa dobra przy braku istnienia kartelu wynosiła x, a dzięki kartelizacji udało się ją zawyżyć do 2x, to optymalnym zachowaniem dla każdej firmy jest sprzedawać ją potajemnie (efekt tajności można uzyskać np. manipulując jakością) np. za 1,8x. Tym sposobem firma nie tylko korzysta z zawyżonej dzięki kartelowi ceny (nadal zarabia na każdym kliencie o 0,8x więcej), ale powoli przejmuje klientów innych firm.

Zauważmy (co wzmacnia punkt zarówno 3 i 4), że ponieważ zachowania konsumentów cechują się pewną inercją, firma, która – oferując niższe ceny – przejmie klientów kartelu, nie tylko zmusi jego członków do obniżenia cen z powrotem do poziomu rynkowego, ale uzyska również trwałą przewagę nad konkurencją. Równocześnie firma, która rozbije kartel, zdobędzie reputację wiarygodnej i ludzie niechętnie porzucać będą ją nawet dla firm oferujących później nieco niższe ceny (dotyczyć  będzie to przede wszystkim dóbr, których jakość trudno jest w sposób obiektywny ocenić). Działa tu także inny, interesujący mechanizm: im lepiej działać będzie kartel, im bardziej członkom zmowy udawać będzie się wywindować ceny danego dobra, tym silniejsza zachęta ekonomiczna, by nowi przedsiębiorcy weszli do gry. Im większe zyski przynosi więc kartel, tym większa szansa, że zostanie rozbity. Co więcej, zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne zagrożenia dla kartelu działać będą również w swej potencjalności: fakt, że kartel prawdopodobnie skazany jest na rozpad, będzie powodował nie tylko rozpad już zawiązanych karteli, ale będzie również powodował, że firmy – przewidując możliwość rozpadu – mniej chętniej próbować się zmawiać.

Rynek bezpieczeństwa nie jest typowym rynkiem
W wypadku typowych dóbr kartelizacja nie wydaje się więc prawdopodobna. Jednak rynek produkcji bezpieczeństwa nie jest typowym rynkiem. Po pierwsze, szeroko rozumiane bezpieczeństwo produkowane przez agencje ochrony nie posiada żadnych bliskich substytutów, jednostka, która chciałaby zrezygnować z usług PAO, musiałaby de facto zrezygnować z bezpieczeństwa. Po drugie, rynek produkcji bezpieczeństwa wydaje się nietypowy także w kontekście kwestii koordynacyjnych. By móc skutecznie realizować swoje zadania, PAO musiałyby porozumiewać się ze sobą w kwestii metod rozwiązywania sporów między klientami. Ta współpraca byłaby według Tylera Cowena doskonałym fundamentem, na którym agencje mogłyby zbudować kartel. Problem, z którym zmierzyć musi się anarchokapitalizm, Cowen określa mianem paradoksu współpracy: warunkiem istnienia anarchokapitalizmu jest współpraca między PAO, współpraca ta stwarza jednak idealne warunki do zawiązania kartelu. Według Cowena anarchokapitaliści muszą zgodzić się na jedną z możliwości: (a) albo agencje nie będą w stanie się ze sobą porozumieć, ale wtedy ład anarchokapitalistyczny nie będzie działać, (b) albo agencje będą w stanie się ze sobą porozumieć, ale wtedy jest wielce prawdopodobne, że dojdzie do kartelizacji.

Fakt, iż do istnienia anarchokapitalizmu konieczna jest współpraca między PAO tworzy doskonały fundament pod kartel. Dodatkowo, kartel może zablokować wejście na rynek nowych firm
Tyler Cowen: fakt, iż do istnienia anarchokapitalizmu konieczna jest współpraca między PAO, tworzy doskonały fundament pod zawiązanie kartelu. Raz utworzony kartel będzie blokować wchodzenie na rynek nowych agencji ochrony, odmawiając współpracy z nimi.

Po trzecie, kartel na rynku bezpieczeństwa jest tym bardziej prawdopodobny (to kolejny, i dużo ważniejszy, argument Cowena), że skartelizowane agencje będą mogły próbować utrudniać, a nawet blokować wejście na rynek nowym firmom, które mogłyby zagrozić istnieniu kartelu. Członkowie kartelu mogą umówić się, że jeśli na rynek próbować będzie wejść nowa firma – która, oferując niższe ceny i przejmując klientów, mogłaby zagrozić kartelowi – odmówią oni pokojowego rozstrzygania sporów z tą firmą. Ponieważ warunkiem skutecznego działania PAO jest współpraca z innymi agencjami, jeżeli działające na rynku PAO odmówią nowej firmie współpracy, nie będzie ona mogła spełniać swej funkcji i nie przyciągnie żadnych klientów. Tu objawia się właśnie różnica między rynkiem bezpieczeństwa a rynkami innego rodzaju. Producenci typowych dóbr nie mogą zablokować wejścia na rynek nowych graczy, ponieważ powodzenie działalności biznesowej nowych graczy nie zależy od współpracy ze strony firm już działających na rynku. Przykładowo, skartelizowani producenci samochodów nie mogą powstrzymać przed wejściem na rynek nowego producenta samochodów, który zagrozić może istnieniu kartelu. Jednak powodzenie wchodzącej na rynek PAO jest zależne nie tylko od tego, jakie ceny ona oferuje, ale także od tego, czy inne agencje będą w sposób pokojowy rozstrzygać konflikty między ich a jej klientami.

Wyobraźmy sobie, że na jakimś terenie działa dziesięć PAO i tworzą one zawyżający ceny i obniżający jakość kartel. Dla właścicieli kapitału to sygnał, że warto zainwestować w obszar produkcji bezpieczeństwa: nowo powstała PAO mogłaby, oferując niższe ceny (ale nie tak niskie, jak miałoby to miejsce, gdyby kartel nie istniał), zanotować stopę zwrotu o wiele wyższą niż na innych (nieskartelizowanych) obszarach rynku. Właściciele kapitału finansują więc powstanie nowej agencji ochrony (PAON), która będzie próbować wygryźć inne agencje z rynku. Jednak jeśli wszystkie dziesięć skartelizowanych PAO odmówi współpracy z PAON, nowa agencja nie będzie mogła zapewnić swoim klientom bezpieczeństwa i cywilizowanego rozpatrywania sporów. Jest prawdą, że wobec takiego obrotu spraw (jeżeli by do niego doszło – zjawisko to może bowiem zadziałać w swej potencjalności) klienci skartelizowanych agencji znaleźliby się w gorszej sytuacji (niż gdyby skartelizowane PAO wpuściły tę firmę na rynek): (1) będą zmuszeni przepłacać za bezpieczeństwo, (2) ich agencje nie będą rozwiązywać sporów z klientami nowej agencji. Ale ponieważ nie mieliby możliwości przejścia do żadnej firmy, która oferowałaby niższe ceny i współpracowałaby z PAON (wszystkie agencje byłyby bowiem ze sobą w zmowie), nie mogliby ukarać zmawiających się firm za takie działanie. Choć niewpuszczanie nowych graczy na rynek będzie niekorzystne dla konsumentów, nie będą mogli oni zapobiec temu procesowi: przejście do nowej firmy będzie zbyt ryzykowne, jeśli inne PAO ogłoszą, że nie mają zamiaru z nią współpracować. Dlatego jednostki zostaną w swoich PAO, nowe PAO nie zostanie zaś wpuszczone na rynek, a kartel nie zostanie rozbity z zewnątrz.

Czwartą kwestią jest kwestia możliwości rozbicia kartelu od wewnątrz. Teoria kartelu wskazuje, że pojedyncze firmy tworzące kartel będą miały dużą zachętę ekonomiczną, by łamać ustalone zasady. Chociaż istnienie kartelu opłaca się wszystkim firmom, gdy kartel już istnieje, każdej pojedynczej firmie opłaca się w tajemnicy przed innymi oferować konsumentom niższe ceny lub produkt lepszej jakości i próbować tym samym przejąć jak największą ich liczbę. Idealną sytuacją dla każdej firmy jest sytuacja, w której kartel istnieje, inne firmy trzymają się jego założeń, ale danej firmie udaje się w tajemnicy łamać jego ustalenia. Firma taka może obawiać się, że zostanie przyłapana przez inne firmy na oszukiwaniu. Na rynku typowych dóbr nie wiąże się to z ryzykiem żadnej kary, jednak łamiąc zasady działania kartelu, firma ryzykuje, że jej działanie przyczyni się do jego rozpadu kartelu („jeśli masz zamiar oszukiwać, to rozwiązujemy kartel i zobaczymy, jak poradzisz sobie na rynku”). Jeśli firm na rynku jest dużo, a naruszenie zasad niewielkie, ryzyko rozpadu (w wyniku działań pojedynczej firmy) jest niewielkie, dlatego możemy spodziewać się oszustw ze strony wszystkich firm, co może prowadzić do naruszenia stabilności kartelu (jeśli wszyscy zaniżają ceny, trzeba je zaniżyć jeszcze bardziej, by uzyskać rynkową przewagę).

Dodatkowy problem polega na tym, że kartel może mieć problem z ustaleniem, czy dana firma nie zaniża cen, działania takie można bowiem na różne sposoby ukryć, np. manipulując nie ceną, ale jakością produktu (kontrola jakości przez inne, należące do kartelu firmy jest zaś o wiele trudniejsza). Czy fakt, że rynek produkcji ochrony różni się od innych rynków, zmienia w jakiś zasadniczy sposób działanie tego czynnika antykartelizacyjnego? Podstawowa różnica polega na tym, że gdy jedna z agencji zostanie przyłapana na zaniżaniu cen, pozostałe są w stanie w realny sposób ją ukarać, grożąc, że przestaną z nią współpracować. Wydaje się więc, że kartel na obszarze bezpieczeństwa dysponuje o wiele lepszymi metodami dyscyplinowania firm wyłamujących się z jego ustaleń niż kartele działające na innych rynkach.

Czynniki antykartelizacyjne na rynku produkcji bezpieczeństwa
Przedstawiona argumentacja wydaje się przekonywająca. Zastanówmy się, w jaki sposób można ją osłabić. Jeśli chodzi o kwestie bliskich substytutów bezpieczeństwa, wydaje się, że bezpieczeństwo (w kształcie oferowanym przez PAO) rzeczywiście trudno zastąpić jakimś innym dobrem. Pierwszy warunek konieczny do istnienia kartelu jest więc spełniony. Co z kwestią problemów koordynacyjnych? David Friedman w swej polemice z Cowenem podważa argument mówiący o idealnych warunkach do zmowy na rynku bezpieczeństwa.

Według Davida Friedmana stosunki między PAO będą miały charakter serii bilateralnych relacji. Zarządcy PAO nie będą spotykać się raz na miesiąc niczym członkowie jakiejś wielkiej zbrodniczej organizacji.

Fakt, iż PAO będą musiały ze sobą współpracować, nie oznacza, że współpraca ta polegać będzie na wspólnym działaniu wszystkich PAO. Friedman uważa, że będzie ona miała raczej formę serii bilateralnych stosunków (PAOA z PAOB, PAOA z PAOC, PAOB z PAOC, …, PAOX z PAOZ). Czym innym twierdzić, że anarchokapitalizm – by mógł działać – wymaga współpracy każdej agencji z innymi działającymi na danym obszarze agencjami, co innego, że wymaga, by wszystkie agencje ustalały wspólnie obowiązujące zasady działania. Prawdopodobieństwo takiej zmowy malałoby, jeśli:

  • liczba agencji byłaby bardzo duża,
  • różne agencje działałyby na różnych – mających ze sobą części wspólne, ale niepokrywających się całkowicie – obszarach,
  • agencje istotnie różniłyby się wielkością,
  • agencje oferowałyby klientom produkty różnego rodzaju (im bardziej zróżnicowany produkt, tym trudniej ustalić zasady zmowy i kontrolować, by firmy się jej trzymały).
  • agencje byłyby prowadzone/finansowane przez osoby należące do różniących się w istotny sposób grup społecznych (np. agencje skupiające chrześcijan mogłyby niechętnie zmawiać się z agencjami skupiającymi wyznawców innych religii).

Jeśli wyobrażamy sobie rynek PAO jako pojedynczy, zamknięty rynek, na którym działa niewiele firm oferujących podobnym klientom podobny produkt, zmowa wydaje się dużo bardziej prawdopodobna, niż jeśli rynek będzie składał się z dużej liczby różnej wielkości firm oferujących bardzo zróżnicowane produkty i działających na różnych, tylko częściowo nachodzących na siebie terytorialnie obszarach.

Pojawia się tu pewien dodatkowy problem (jakby zwolennicy anarchokapitalizmu mieli ich mało), na który zwrócił uwagę Bryan Caplan. Jeśli liczba PAO w anarchokapitalizmie będzie duża, ograniczać będzie to szansę na powstanie kartelu, jednak osłabiać będzie to możliwość na porozumienie się agencji, by finansować obronę militarną (im więcej agencji, tym silniej działać będzie bowiem efekt gapowicza).

Trzeci problem dotyczy możliwości wejścia na rynek nowych graczy: jeśli agencjom udałoby się rozwiązać problemy koordynacyjne, wydaje się, że byłyby w stanie uniemożliwić pojawienie się nowych graczy na rynku. Ryzyko niepowodzenia w przypadku chcącej wejść na rynek agencji byłoby tak duże, że właściciele kapitału niechętnie angażowaliby się w taki projekt, a nawet gdyby znaleźli się chętni, by go sfinansować, nowo powstała agencja nie znalazłaby wystarczającej liczby chętnych, by utrzymać się na rynku, ponieważ istniejące agencje odmówiłyby z nią współpracy, klienci nie chcieliby się do niej przenieść. Wydaje się więc, że raz powstały kartel byłby zasadniczo wolny od zagrożenia zewnętrznego.

Przechodzimy do czwartego problemu: zagrożenia wewnętrznego. Czy kartelowi groziłby rozpad w wyniku nieprzestrzegania ustaleń ze strony pojedynczych firm? Z pewnością wszystkie firmy wewnątrz kartelu próbowałyby naginać ustalone zasady. Jeśli założymy, że działanie kartelu nie miałoby polegać na całkowitym zablokowaniu migracji klientów między agencjami (wątpliwe, że taki rodzaj umowy miałby się opłacać stronom zmowy), agencje dysponowałyby licznymi metodami, za pomocą których starałyby się przejąć klientów innych firm. O ile łatwo jest kontrolować to, czy jeden ze skartelizowanych producentów jabłek nie zaniża cen, o tyle o wiele trudniej kontrolować to w wypadku agencji ochrony. Produkt, którym handlują PAO, byłby niezwykle zróżnicowany, agencje proponowałyby setki typów różnych umów. Choć kartel może próbować narzucać jakieś ujednolicone ceny, agencje będą miały dużą swobodę w określaniu, jaki typ dobra będą sprzedawać za tą cenę. Ktoś mógłby powiedzieć, że PAO będą miały interes, by za określoną, ustaloną przez kartel, cenę sprzedawać jak najgorszy produkt. Jednak fakt, że członkowie kartelu nie mogą obniżyć ceny, nie oznacza, że nie mogą próbować przyciągnąć innych klientów jakością. Stwarza to do dla członków kartelu narzędzia do zdobycia przewagi nad innymi firmami. Ponieważ wszystkie skartelizowane firmy będą przewidywały, że inne firmy będą działają w ten sposób, każda z nich będzie sama zmuszona szukać okazji do naginania zasad („mieliśmy doić konsumentów, a oni permanentnie oszukują, obniżając ceny i zawyżając jakość”). Równocześnie w ramach wewnętrznych działań kartelu wszystkie firmy będą wzajemnie zarzucać sobie nieuczciwe praktyki, tworząc informacyjny szum, który utrudniać będzie określenie, która z nich działa w największym stopniu na niekorzyść kartelu.

Członkowie kartelu mogą również w pewnym momencie spróbować samodzielnie (lub w porozumieniu z kilkoma innymi firmami) zerwać go, by zdobyć przewagę rynkową, przewagę, która może im wydać się bardziej zyskowna niż trwanie kartelu. Wyobraźmy sobie, że PAOA ma 20% rynku i uznaje, że ma duże szanse na zdobycie jeszcze większej jego części, jeśli zdecyduje się zerwać ustalenia kartelu i zaproponować klientom radykalnie niższe ceny i doskonale dopasowane do ich potrzeb produkty. Teoretycznie PAOA może grozić to, że inne firmy ogłoszą, że nie będą pokojowo rozstrzygały z nim sporów. Jego sytuacja jednakże zasadniczo różniłaby się od sytuacji agencji, która miałaby dopiero wejść na rynek. Po pierwsze, PAOA miałoby już klientów, po drugie, mogłoby liczyć, że nie wszystkie należące do kartelu agencje będą chciały z nim walczyć. PAOB mogłoby uznać, że korzystniej ogłosić, że nie ma zamiaru walczyć z PAOA (PAOB mogłoby się bać, że po wyeliminowaniu PAOA jego sytuacja w kartelu będzie słabsza niż wcześniej). Jeśli PAOB postąpi w ten sposób, pozostałe agencje będą o wiele mniej chętne, by wykluczyć PAOA. Ponieważ w takim wypadku racjonalnym rozwiązaniem dla klientów kartelu byłoby przejście do PAOB (bo tylko ono byłoby „dogadane” z wszystkimi działającymi na rynku agencjami), skartelizowane agencje będą musiały wykluczyć i PAOA, i PAOB, co może czynić całe przedsięwzięcie bardziej kosztownym niż rozwiązanie kartelu. (Wskazuje to, jaką ścieżkę mogłaby próbować nowa agencja, która chciałaby wejść na skartelizowany rynek. Mogłaby zrobić to w momencie, w którym układ sił w kartelu stawałby się niekorzystny dla jednej z dużych agencji i ta, bojąc się, że zostanie osamotniona, szukałaby sojuszu z nową firmą). Dlatego wyłamanie się z kartelu przez jedną firmę mogłoby – na zasadzie domina – doprowadzić do jego dezintegracji. Pozornie wszystko zależałoby od liczby firm, jednakże: jeśli firm byłoby bardzo dużo, zmowa byłaby trudna ze względów technicznych, jeśli firm byłoby mało, zmowa byłaby trudna, gdyż wzrastałaby szansa, że jedna z firm złamie zmowę (im większa firma, tym większa szansa, że takie złamanie ujdzie jej bezkarnie).

Polityczny aspekt kartelizacji
Istnieje jeszcze jeden argument, za pomocą którego osłabić można teorię mówiącą o prawdopodobnej kartelizacji rynku bezpieczeństwa. Wykorzystuje on tezę krytyków anarchokapitalizmu, którzy wskazują, że bezpieczeństwo nie jest typowym dobrem ekonomicznym, jednak teza ta użyta zostaje, by pokazać, że kartelizacja jest mało prawdopodobna. Ryzyko związane ze tworzeniem kartelu na typowym rynku wydaje się niewielkie. Jeśli kartel się rozpadnie, wszystko wróci do poprzedniego stanu, w najgorszym wypadku firmy tworzące kartel pozwolą się lekko wyprzedzić firmom, które go rozbiły. Jednak na rynku produkcji bezpieczeństwa ryzyko związane z zawiązaniem kartelu jest o wiele większe. Ryzyko to nie polega na możliwości rozbicia kartelu, ale na tym, że istnienie kartelu stworzy nową dynamikę na obszarze produkcji bezpieczeństwa, która zagrozić może – tak finansowo, jak i fizycznie – konkretnym PAO.

Póki kartel nie istnieje, PAO wzajemnie trzymają się w szachu: żadna agencja nie próbuje zdominować przemocą innej, gdyż boi się odwetu ze strony zaatakowanej agencji i pozostałych PAO. Jeśli jednak powstanie kartel, równowaga ta może zostać naruszona. Taki kartel nie jest bowiem zbiorem zmawiających się firm (jak ma to miejsce w przypadku typowych dóbr), a staje się organizacją quasi-polityczną. Członkowie kartelu muszą określić:

  • metody, za pomocą których będą ustalać wysokość cen i jakość produktu odpowiadającego tym cenom,
  • sposób rozwiązywania konfliktów,
  • sposób kontroli, czy firmy działające w kartelu nie wyłamują się z jego ustaleń i sposób karania takich firm,
  • sposób zarządzania kartelem itd.

Członkowie kartelu, dążąc do uzyskania w nim jak najlepszej pozycji, będą: tworzyć sojusze, zmawiać się, by wyeliminować inne firmy, tworzyć fałszywe dowody na wyłamywanie się z kartelu innych firm, wyprzedzająco „atakować” firmy, których się obawiają, wykorzystywać kłopoty finansowe innych firm, by wyeliminować je z kartelu itd. Słowem, będą angażować się we wszystkie typowe dla walki politycznej działania, które pozwolą im zdobyć przewagę nad innymi. A to oznacza, że firma, która dołącza do kartelu, ryzykuje, że zostanie w wyniku tych politycznych działań wyeliminowana z gry. Ponieważ zarządcy PAO, które inne firmy będą próbowały wyeliminować, będą próbowali się bronić, kartel, chcąc osiągnąć swe cele, może posuwać się do bardziej drastycznych metod, np. oskarżać jedną z PAO o różnego rodzaju nadużycia i żądać ukarania go z użyciem przemocy lub czy nawet sugerować, że powinno zostać zdelegalizowane, gdyż jego istnienie jest niebezpieczne dla klientów. Pytanie, które będą musieli sobie zadać zarządcy PAO, brzmi więc: „czy lepiej być szefem/członkiem zarządu agencji działającej na wolnym rynku produkcji bezpieczeństwa, czy szefem/członkiem zarządu takiej agencji działającej na rynku skartelizowanym?”. Nawet jeśli bycie szefem PAO na skartelizowanym rynku daje szansę na większe zyski, daje również większą szansę na uruchomienia procesów, które mogą doprowadzić daną agencję do upadku, a także zagrozić sytuacji finansowej, zdrowiu czy życiu zarządzających. Czym innym być zmuszonym rozwiązać PAO w anarchokapitalizmie w obliczu silnej konkurencji (zachowując swój prywatny majątek, zdrowie i życie), czym innym zostać wyeliminowanym z kartelu, szczególnie jeśli ten będzie grał nieczysto. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że grupa udziałowców i zarządców PAO uzna, że z procesem kartelizacji związane jest zbyt duże ryzyko i że bardziej opłaca im się działać w systemie, w którym wiele PAO ze sobą konkuruje, trzymając się wzajemnie w szachu.

Argument ten można rozwinąć, odwołując się do wskazania przeciwników anarchokapitalizmu, że rynek produkcji bezpieczeństwa najpierw ulegnie kartelizacji, by następnie przemienić się w państwo. Nie wiemy, czy tak by było, ale jeśli można racjonalnie oczekiwać takiego obrotu spraw, byłby to silny powód, dla którego zarządcy/właściciele/członkowie zarządu PAO mogliby być niechętni kartelizacji. Przekształcenie się kartelu w państwo oznaczałoby dla nich prawdopodobnie radykalne pogorszenie sytuacji. Struktura sił politycznych w nowo powstałym państwie nie odwzorowywałaby bowiem struktury sił ekonomicznych w anarchokapitalizmie. Ktoś, kto miał 7, 12 czy 15% rynku w anarchokapitalizmie, nie zachowałby takiego poziomu wpływów w państwie. Albo umocniłby swą pozycję, albo wypadłby z gry. Walka o władzę przeważnie jest grą, w której zwycięzca (niewielka grupa zwycięzców) bierze wszystko (oto największa zaleta demokracji: pozwala ona bezkrwawą wymianę rządzących, którzy każdorazowo „biorą wszystko”). W postkartelowym państwie mała grupa zdobędzie władzę, a inni utracą swe wpływy. Co więcej, jest możliwe, że byli członkowie kartelu, a teraźniejsi współtwórcy państwa zaczęliby walczyć ze sobą za pomocą zakulisowych intryg i w bardziej bezpośredni, krwawy sposób, co wiązałoby się z całkiem fizycznym zagrożeniem. Nazwijmy ten problem problemem zastępcy Stalina. Lepiej być milionerem w ładzie wolnorynkowym niż zastępcą Stalina. Choć ten ostatni ma wielokrotnie większe wpływy, istnieje granicząca z pewnością szansa, że prędzej czy później utraci je, prawdopodobnie wraz ze swym życiem. Dlatego rewolucjoniści nie rekrutują się przeważnie z klasy najbardziej wpływowych posiadaczy. Ci ostatni bowiem mają coś więcej do stracenia oprócz swych kajdanów – swoje wielkie majątki. Choć więc zarządcy PAO flirtowaliby z ideą kartelu, filtr ten mógłby okazać się bardzo niewinny.

Działania antykartelizacyjne
Społeczeństwo żyjące w anarchokapitalizmie nie musi biernie przyglądać się procesowi kartelizacji. Ponieważ powstanie kartelu byłoby dla jednostek w dłuższym trwaniu niekorzystne, mogłyby one próbowac osłabić możliwość powstania kartelu. Zakres i siła takich kolektywnych działań byłyby osłabiona istnieniem efektu gapowicza. Niemniej jednak, jeśli odpowiednio wysoki procent społeczeństwa byłby wystarczająco zdeterminowany, byłby one w stanie opóźnić lub powstrzymać proces kartelizacji.

Jedną z możliwości byłoby wspieranie PAO, które za cel brałyby sobie walkę z kartelizacją. Wydaje się, że część bardziej społecznie usposobionych ludzi mogłaby być skłonna płacić takiej agencji minimalnie wyższe składki, rozumiejąc, że jej działania uniemożliwiają kartelizację. Agencja ta mogłaby w swoich kampaniach reklamowych i działania informacyjnych wskazywać na potencjalne zagrożenia związane z kartelizacją i pokazywać, w jaki sposób ona sama nie przykłada do nich ręki. Co więcej, ponieważ ludzie baliby się kartelizacji, działania takie (możemy założyć, że pochłaniałyby niewielką część budżetu) mogłyby przyciągać klientów – miast więc wiązać się z kosztami dla klientów, wiązałyby się z zyskami dla PAO. Ktoś może jednak powiedzieć, że taka agencja mogłaby być nieuczciwa – mogłaby prowadzić tego typu kampanię dla uśpienia społeczeństwa, a równocześnie prowadzić negocjacje w sprawie kartelizacji. Jest to możliwe. Po pierwsze jednak, takie działania mogłyby przedsiębierać te z firm, które same obawiałyby się kartelizacji (zgodnie z tym, o czym była mowa wyżej), po drugie, firma, która działałaby w ten sposób, zraziłaby do siebie klientów i mogłaby ich – już po kartelizacji – stracić na rzecz innych agencji.

Czy powstanie takich firm, które walczyłyby z kartelizacją jest prawdopodobne? Trudno powiedzieć. Należy jednak pamiętać, że jedną z interesujących cech wolnego rynku jest to, że na obszarach, gdzie zdaje się on zawodzić, warunki jego pomyślnego funkcjonowania same mogą stać się towarem rynkowym. Skoro kartelizacja jest czymś potencjalnie bardzo niekorzystnym dla konsumentów, firma, która przedstawi jakieś rozwiązanie tego problemu, miałaby szansę przyciągnąć więcej klientów niż firma, o której klienci myślą, że może chcieć być częścią zmowy. Inicjatywa mogłaby wyjść także ze strony społeczeństwa, np. organizacji, które uświadamiałyby konsumentów o niebezpieczeństwie kartelizacji i zachęcały do wyboru agencji ochrony, które angażują się w działania antykartelizacyjne. Konsumenci – nakierowywani przez organizacje społeczne – mogliby bojkotować firmy podejrzewane o tendencje kartelizacyjne. Jednostki mogą wydawać się zbyt słabe i zbyt mało zorganizowane, by stawić ekonomiczny odpór kartelizacji. Być może do gry weszłyby tu duże firmy, które miałyby większe możliwości działania i więcej do stracenia w wyniku kartelizacji. Działające na danym terenie wielkie korporacje mogłyby wspólnie podjąć decyzję, że będą wspierały agencje gwarantujące, że nie dojdzie do kartelizacji. I wreszcie, można myśleć, że agencje posiadałyby jakąś (religijną, narodową, wspólnotową) tożsamość, co utrudniałoby kartelizację. Tego typu PAO byłyby wspierane przez ludzi utożsamiającymi się z określonymi zasadami, którzy wymagaliby od swojej agencji, by ta prowadziła działalność antykartelizacyjną.

Czy kartel zamieni się w państwo?
Na koniec zapytać musimy jeszcze trzy pytania: (1) czy kartel zamieniłby się w państwo, (2) czy państwo, które powstałoby w wyniku kartelizacji, byłoby gorsze od państwa minimalnego, czy byłoby jakąś wersją państwa minimalnego, (3) czy jeśli kartel nie przekształciłby się w państwo, byłby gorszy od państwa minimalnego? Zauważmy, że nawet jeśli kartelizacja byłaby prawdopodobnym scenariuszem, byłaby czymś złym tylko, jeśli kartel albo działałby o wiele gorzej niż będące dla niego alternatywą państwo minimalne, albo miałby tendencję do przekształcania się w państwo nieminimalne. Jeżeli bowiem bądź kartel, bądź będące jego owocem państwo byłyby – w zakresie ochrony praw jednostek – podobne do państwa minimalnego, ryzyko kartelizacji nie mogłoby być traktowane jako poważny zarzut wobec anarchokapitalizmu („powinniśmy popierać państwo minimalne ponieważ anarchokapitalizm być może przekształci się w państwo minimalne”).

Według Rothbarda, jeśli anarchokapitalizm przekształci się w państwo, to po prostu wrócimy do punktu wyjścia, a społeczeństwo przynajmniej przeżyje „wakacje życie”. Warto byłoby jednak mniej więcej wiedzieć, jak wyglądać będą te wakacje.

Jeśli odpowiedź na pytanie, czy kartel miałby tendencję do przekształcania się w państwo, będzie twierdząca, byłby to argument na rzecz twierdzenia, że przynajmniej niektóre PAO będą niechętnie dążyć do kartelizacji, obawiając się, że hipotetyczne zyski z istnienia kartelu zostaną przeważone przez hipotetyczne straty związane z możliwością przekształcenia się kartelu w państwo, w którym agencje te nie będą dominować. Skala wartości każdej PAO będzie wyglądać tak:

  1. Państwo, w którym nasza agencja pełni dominującą rolę.
  2. Wolny rynek produkcji bezpieczeństwa
  3. Państwo, w którym nasza agencja nie pełni dominującej roli lub zostaje zlikwidowana.

Jeśli jednak takie państwo by powstało, jak mogłoby ono wyglądać? Czy państwo powstałe w wyniku kartelizacji nie byłoby państwem autorytarnym, które wyciska swych obywateli z ich zasobów niczym cytrynę? Oczywiście, takie państwo nie musiałoby całkowicie ograniczać wolności i prawa do własności swych obywateli. Ekonomicznie optymalnym dla państwa jest przeważnie pozostawić obywatelom pewien obszar wolności gospodarczej, jednak z pewnością ów obszar nie byłby na poziomie zapewnianym przez państwo minimalne. Dla osób zarządzających państwem postkartelowym istniałaby więc silna zachęta ekonomiczna, by dążyć do autorytaryzmu z zachowaniem pewnego obszaru wolności. Z drugiej jednak strony społeczeństwo żyjące wcześniej w anarchokapitalizmie nie byłoby zadowolone ani z faktu kartelizacji, ani z faktu, że kartel zmienił się w państwo, i próbowałoby stawić opór takim działaniom. Rothbardowska hipoteza, że raz posmakowawszy wolności, społeczeństwo nie oddałoby jej nigdy, jest oczywiście zbyt optymistyczna (dla większości ludzi wolność sama w sobie nie ma smaku, po prostu daje możliwości kosztowania różnych rzeczy). Im bardziej gwałtowne, im mniej osłaniane propagandą, im bardziej jednostronne byłyby działania kartelu, tym większy byłby opór społeczeństwa. Dlatego kartelowi mogłoby zależeć, by społeczeństwo było przekonane, że zarówno proces kartelizacji, jak i przekształcenia się w państwo zachodzi „dla jego dobra”. Kartel próbowałby sugerować, że niewpuszczanie na rynek nowych firm i wykluczanie tych, które nie stosują się do jego ustaleń, podyktowane jest interesem społecznym – ci, którzy chcieliby rozbić kartel (od zewnątrz lub wewnątrz) przedstawiani byliby jako zagrożenie społeczne, jako ci, którzy narażają bezpieczeństwo klientów skartelizowanych agencji na ryzyko. Sam proces przekształcenia kartelu w PAO przedstawiany byłby jako działanie, które miałoby na celu przejście od nieefektywnego systemu rynkowego do bardziej efektywnego systemu państwowego. By nie niepokoić społeczności, że działania te przedsiębrane są dla zysku nowo powstałego państwa, kartel próbowałby pokazać, że nie zamierza wykorzystywać swojej pozycji przeciwko społeczeństwu i nałożyłby na siebie różnego rodzaju ograniczenia, które miałyby upewnić o tym społeczeństwo. Jak wskazuje de Jasay, jest racjonalnym dla państwo samoograniczyć się w jakiś sposób – np. za pomocą konstytucji – by zapewnić sobie w oczach poddanych legitymizację. Jest więc możliwe, że powstałe w wyniku kartelizacji państwo przyjęłoby, przynajmniej początkowo, formę państwa minimalnego. Oczywiście, z biegiem czasu takie państwo próbowałoby przekształcić się w państwo rozwinięte, to jednakże grozi, ostatecznie, każdemu państwu minimalnemu.

Podsumowanie

  1. W ładzie anarchokapitalistycznym istniałaby zachęta ekonomiczna dla agencji ochrony, by próbować stworzyć kartel, nie wpuszczać na rynek nowych firm, co pozwoliłoby zawyżać cenę bezpieczeństwa i obniżać jakość, a czego ostatecznym efektem mogłoby być wznowa państwa.
  2. Fakt, że agencje ochrony musiałyby porozumiewać się ze sobą, by rozwiązywać spory między klientami należącymi do różnych PAO, tworzy dobry fundament pod zbudowanie kartelu (paradoks współpracy).
  3. Kartel nie byłby zagrożony wejściem na rynek nowych firm, ponieważ warunkiem skutecznego wejścia na rynek jest nawiązanie współpracy z firmami funkcjonującymi.
  4. Istnieją powody, dla których stworzenie i utrzymanie kartelu nie byłoby łatwe. Wśród nich wymienić należy: (1) trudności koordynacyjne, (2) możliwość rozbicia kartelu od wewnątrz, (3) firmy mogłyby działać na niepokrywających się obszarach, (4) niektóre firmy mogłyby promować się jako firmy antykartelowe, chcąc przyciągnąć więcej klientów, (5) społeczeństwo nie musiałoby pozostać bierne wobec działań kartelizacyjnych – mogłoby wspierać firmy angażujące się w działania antykartelizacyjne i bojkotować te podejrzewane o działanie prowadzące do utworzenia kartelu.
  5. Ponieważ bezpieczeństwo jest nietypowym dobrem ekonomicznym, poszczególne agencje ochrony miałyby prawo bać się stworzenia kartelu. Bałyby się one, że po utworzeniu kartelu dynamika ekonomiczna zastąpiona zostaje dynamiką polityczną, która wiązać będzie się z wiele większymi ryzykami – zarówno materialnymi, jak i fizycznymi.
  6. Jeszcze większym zagrożeniem w przekonaniu niektórych agencji mogłoby być przekształcenie się kartelu w państwo, z jego tendencją do nagradzania zwycięskiej grupy kosztem przegranych (zwycięzca bierze wszystko).
  7. Nie wiadomo, jak wyglądałby państwo powstałe w efekcie kartelizacji. Można spekulować, że państwo przypominałoby swoją strukturą raczej zdecentralizowane państwo minimalne niż współczesne państwa rozwinięte.

Ostatecznie więc nie wiemy, jak wyglądałaby kwestia kartelizacji w anarchokapitalizmie. Problem ten możemy rozstrzygnąć tylko empirycznie. Chyba nie pozostaje nam nic innego, jak spróbować…


Jeśli tekst Cię zainteresował i chciałbyś czytać więcej tekstów dotyczących libertarianizmu, wesprzyj blog dowolną donacją:

Stanisław Wójtowicz
Santander Bank
31 1090 1447 0000 0001 0168 2461

Udostępnij

12 Comments:

  1. „Dlatego wyłamanie się z kartelu przez jedną firmę mogłoby – na zasadzie domina – doprowadzić do jego dezintegracji.”
    Warto zauważyć, że wyłamanie z kartelu może zostać przeprowadzone nie przez jedną firmę, ale przez kilka firm tworzących nowy, tym razem mniejszy kartel.
    Można też rozważyć hipotetyczną sytuację, w której z kartelu próbuje wyłamać się kilka agencji, które stanowią razem dokładnie 50% rynku. W momencie wyłamania się pojawiają się 2 konkurujące ze sobą kartele. Ten, który zapoczątkował rozpad poprzedniego kartelu natychmiast uzyskuje przewagę rynkową, a więc przejmuje >50% rynku.
    Załóżmy, że w ten sposób mamy 2 kartele: kartel A (ten który zainicjował rozpad) posiadający 60% rynku i kartel B (ten który nie zdążył wsiąść do pociągu) posiadający 40% rynku.
    Wydaje się, że żaden z tych dwóch karteli nie mógłby sobie pozwolić na brak współpracy z drugim kartelem. Jeśli oba te kartele przestałyby ze sobą współpracować lub jeśli weszłyby ze sobą w stan wojny, to nie tylko wygenerowałoby olbrzymie straty finansowe, ale poszczególne wchodzące w ich skład agencje mogłyby podejmować współpracę „na boku” lub deklarować neutralność zyskując klientów.
    Jeśli mielibyśmy dwa tego typu kartele, to każdy z nich mógłby podlegać analogicznemu procesowi rozpadając się na kolejne dwa kartele itd.

    1. Trochę trudno mi wyobrazić sobie, kartel rozpadający się nie na oddzielne firmy, ale na dwa kartele. Ale jakby tak było, to po pierwsze te kartele walczyłyby ze sobą, obniżając ceny, po drugie, pewno rozpadłyby się na mniejsze części, bo firmy przewidywałyby, że kto szybciej ucieknie z tonącego okrętu, ten zdobędzie więcej klientów. Rozpad kartelu byłby idealną sytuacją na wysforowanie się na przód stawki.

  2. Znakomity tekst. Po pierwszej lekturze i przemyśleniach powstających na bieżąco mam dwa komentarze:

    „agencje ochrony nie posiada żadnych bliskich substytutów, jednostka, która chciałaby zrezygnować z usług PAO, musiałaby de facto zrezygnować z bezpieczeństwa”

    Nie jest to do końca prawdą. Bezpieczeństwo to nie tylko wynajęcie usług policyjnych prywatnej firmy.
    Jednostka ma następujące alternatywy:
    a) uzbroić się i samodzielnie się bronić przed przestępcami
    b) zorganizować się wraz z sąsiadami w rodzaj milicji sąsiedzkiej/terytorialnej

    Oczywiście nie są to doskonałe substytuty dla PAO. Bardzo trudno wskazać jednak na rynku takie dobro, które nie ma żadnych, choćby mniej lub bardziej niedoskonałych substytutów. Warto podkreślić, że im gorsze i/lub droższe będą usługi kartelu policyjnego, tym bardziej skłaniać to będzie jego dotychczasowych klientów do sięgania po te substytuty.

    „jednak z pewnością ów obszar nie byłby na poziomie zapewnianym przez państwo minimalne.”

    Brak uzasadnienia dla tak silnej tezy. Wydaje się raczej odwrotnie. Kartel PAO przekształcający sie w państwo dązyłby przede wszystkim do nadzwyczajnych zysków stąd płynących. Zwycięskie państwowe-PAO mogłoby narzucić ceny wyższe niż na wolnym rynku (tak jak państwo minimalne narzucałoby ceny wyższe) ale nie widzę powodu dla którego miałoy narzucąć je wyższe niż p. minimalne. Mało tego, raczej widzę powód dla którego to p. minimalne narzucałoby wyższe, bo ono nie dostarcza tylko usług bezpieczeństwa, ale zajmuje sie tez jakąś formą dyplomacji i polityki.
    Moim zdaniem to czy postkartelowe państwo narzucałoby wyższe ceny i/lub ograniczenia wolności obywateli od p. minimalnego jest tylko funkcją powszechnych w tym państwie poglądów na rolę i zadania tegóż. Innymi słowy, mogłoby to zacząc robić, gdyby zaczęło budować drogi, teatry czy akceleratory czasteczek – tym samym stając sie typowym, podobnym dodzisiejszego państwem nie-minimalnym. Wątpie jednak aby kierownicy takiego państwa postkartelowego – bedący wszak w dużym stopniu biznesmenami a nie politykami – angażowaliby sie w takie przedsięwzięcia. Wszak kartel był dla nich narzędziem do budowy osobistego bogactwa. Wyjątkiem byłaby sytuacja w której biznesmeni zakładajacy PAO i tworzący kartel od samego początku lub od któregoś momnentu zechcieliby „odbudować państwo na dawna modłę”. Czyli grupa idealistów marzących od powrocie dawnego porządku.

    1. „Nie jest to do końca prawdą. Bezpieczeństwo to nie tylko wynajęcie usług policyjnych prywatnej firmy.
      Jednostka ma następujące alternatywy:
      a) uzbroić się i samodzielnie się bronić przed przestępcami
      b) zorganizować się wraz z sąsiadami w rodzaj milicji sąsiedzkiej/terytorialnej”

      Może to, co napisałem, jest trochę niejasne, bo trzeba wyjaśnić, co rozumiemy pod pojęciem bezpieczeństwa, które sprzedawałoby PAO. Ja je rozumiem bardzo szeroko, obejmowałoby ono wszystkie usługi świadczone przez PAO, a tych byłoby wiele (cytat z książki):

      „(1) Ochronę przed agresją ze strony osób trzecich: patrolowanie okolicy, montowanie systemów bezpieczeństwa (np. alarmów, monitoringu, systemów komunikacji między klientem a agencją), zapewnienie obecności ochroniarzy itd. Agencje pełniłyby więc funkcje ochroniarskie.
      (2) Dochodzenie praw klienta w sytuacji, gdy stanie się on ofiarą agresji. Agencje odzyskiwałyby skradzione dobra, łapałyby przestępców, doprowadzały ich przed oblicze prawa, zbierały dowody ich winy i karały ich itd. Pełniłyby więc funkcje policyjne.
      (3) Agencje reprezentowałyby klientów w sporach z innymi klientami/agencjami (np. gdyby ich klient został oskarżony o popełnienie przestępstwa) – pełniłyby więc funkcje reprezentacji prawnej.
      (4) Agencje oferowałyby klientom ubezpieczenia od strat spowodowanych agresją ze strony osób trzecich. PAO zobowiązywałyby się nie tylko chronić klienta i dbać o jego prawa, gdy stanie się obiektem agresji, ale również zapewnić mu odszkodowanie za doznane krzywdy. Pełniłyby więc funkcje ubezpieczycielskie.”

      Jeśli przez bezpieczeństwo rozumiemy tak szeroki produkt, to nie ma on bliskich substytutów. Acz wydaje się, że masz rację, że jeśli PAO windowałoby ceny, ludzie rezygnowaliby z pojedynczych aspektów bezpieczeństwa sprzedawanych przez PAO, próbując je jakoś samemu zorganizować, np. angażaując się w to, co nazywam indywidualną i społeczną produkcją bezpieczeństwa, w przeciwieństwie do prywatnej, sprzedawanej przez firmy (cytat z książki):

      „Za każdym razem, gdy ktoś zakłada w swym domu zamek lub alarm, otacza dom płotem lub murem, instaluje kamerę, kupuje psa obronnego, trenuje swe ciało, by móc obronić się w razie napaści, stara się przebywać w bezpiecznych i unikać niebezpiecznych miejsc czy wreszcie nabywa broń, by chronić swą własność i bliskich, staje się indywidualnym producentem bezpieczeństwa. Trzeba tu wspomnieć także o społecznej produkcji bezpieczeństwa, w ramach której członkowie społeczności wzajemnie dbają o swoje bezpieczeństwo (np. za pomocą patroli sąsiedzkich, obserwowania domu sąsiadów itd.).”

  3. Uff, mam nadzieje, ze w koncu w dobrym miejscu 😉

    To jak wytlumaczysz kartel OPEC+? Albo system uchrony zdrowia w USA? Rynek ropy nie ma do konca jednolitego produktu, wielu producentow, ktorzy maja zupelnie rozne warunki wydobycia, a jednoczesnie dzialaja na wolnym rynku ponad panstwami.

    1. Jak rozumiem, pijesz do pierwszej części teorii, która wskazuje, że kartele są mało prawdopodobne na wolnym rynku. Teoria ta jednak mówi, że chodzi o typowe dobra ekonomiczne. Czy ropa do nich należy? Zapewne nie. Nie zagłębiając się (nomen omen) w techniczne tematy wydobywania ropy, łatwo wydobywalną ropę albo się ma, albo się nie ma, w związku z czym trudno sobie wyobrazić wejście na rynek nowych graczy (chyba, że ceny byłyby na tyle zawyżone, że opłacałoby się inwestować bardzo dużo w wydobywanie ropy normalnie zbyt trudnej do wydobywania). Równocześnie ropa jest dobrem silnie homogenicznym, którego jakość można łatwo określić, i jest zapewne sprzedawana w transparentny sposób, w związku z czym łatwo ustalić, czy ktoś łamie zasady kartelu przez undercutting, czy nie. Wydaje się więc, że ropa nie zaliczałaby się do typowych dóbr ekonomicznych, w związku z czym teoria może jej nie obejmować. Takich dóbr jest oczywiście dużo więcej, dotyczy to branż sieciowych, jak i takich w przypadku których jest wielki koszt wejścia na rynek.

      Zauważ, że w tekście sugeruję, że bezpieczeństwo NIE jest typowym dobrym ekonomicznym, dlatego jest duże ryzyko kartelizacji.

      Co do służby zdrowia to tutaj raczej o wolnym rynku – z wielu powodów – nie ma mowy. To, że w USA nie ma państwowej opieki medycznej jak u nas, nie oznacza, że jest tam wolny rynek. Wszystkie elementy rynku usług medycznych – od zasad działania rynku ubezpieczeń, przez edukację lekarzy, prawo do wykonywania zawodu i poszczególnych procedur, produkcję i sprzedaż leków, aż po prawo do założenia szpitala i zasady działania ubezpieczeń lekarskich są tam bardzo silnie regulowane. Proponuję w ten temat nie wchodzić. Z pewnością z całkowicie prywatną opieką medyczną byłoby wiele problemów, ale raczej nie możemy o tym wyrokować, patrząc na aktualny system w USA.

      1. Przede wszystkim ropą nie dysponują prywatne podmioty zarządzane przez ludzi ponoszących bezpośrednią odpowiedzialność finansową za wyniki finansowe. Ropą często dysponują państwa (lub całkowicie/częściowo państwowe spółki) zarządzane przez polityków. Państwa w przeciwieństwie do prywatnych podmiotów mogą przerzucać koszty swoich polityk w zakresie wydobycia i sprzedaży ropy naftowej na obywateli. Zarządcy nie ponoszą bezpośredniej odpowiedzialności. Całość działań państw w tym obszarze ma istotny wymiar polityczny. Dochodzą tutaj takie kwestie jak lobbing grup interesów. Dla przykładu – nie wiem czy tak jest, ale warto rozważyć – może być tak, że politycy/prezesi dużych spółek państwowych/inne grupy interesu w państwach kontrolujących ropę naftową w jakiś sposób zyskują na tworzeniu kartelu, a państwo mogłoby zarobić więcej gdyby opuściło kartel tj. pozostała część społeczeństwa traci na utworzeniu kartelu (oficjalnie ropa kontrolowana przez te państwa należy do społeczeństwa). Kolejna komplikacja – jest możliwe, że kartel ma wymiar czysto polityczny tj. wejście lub opuszczenie kartelu jest w dużym stopniu warunkowane sytuacją dyplomatyczną, układem sił i sojuszy na arenie międzynarodowej itd. Nie znam się na temacie, więc nie wiem, czy tak rzeczywiście jest, ale piszę to, żeby pokazać, że sprawa potencjalnie jest bardzo skomplikowana.

        Inna rzecz – co prawda kartel OPEC funkcjonuje, ale jego zdolności do długookresowego windowania cen ropy są poddawane w wątpliwość. Znowu, nie znam się, wrzucam pierwszy lepszy search z google:
        „As of 2016, OPEC allied with other top, non-OPEC, oil exporting nations to form a more powerful entity that has the descriptive moniker OPEC+ (OPEC Plus). The goal is to exert control over the price of the precious fossil fuel known as crude oil. OPEC+ controls over 50 percent of global oil supplies and about 90 percent of proven oil reserves. In the short term, OPEC+ has significant influence on the price of oil. Over the long term, its ability to influence the price of oil is diluted, primarily because individual nations have different incentives than OPEC+ as a whole.”
        https://www.investopedia.com/ask/answers/060415/how-much-influence-does-opec-have-global-price-oil.asp

  4. Akap to stan w którym populacja może być uzbrojona. Tysiące indywidualnie uzbrojonych, potencjalnie wnerwionych ludzi mogą być trudne do zlekceważenia nawet dla dużej agencji. Można się zastanawiać czy to nie byłoby pewną przeciwwagą dla tendencji kartelizacyjnych.

  5. Bardzo ciekawy tekst jasno pokazujący wysoki poziom zaawansowania teoretycznego debaty na temat anarchokapitalizmu.
    Nie do końca rozumiem wstęp do aspektów politycznych funkcjonowania kartelu i mam też wątpliwości, czy ta skala wartości PAO jest rzeczywiście taka. Bo praktyka pokazuje, że bardzo dużo firm nie chce wolnego rynku, tylko ryzykuje wejście w zależności polityczne (uważają to za optimum). No i uważam, że tylko empiria odpowie na pytanie, czy z kartelu powstałoby państwo minimalne czy większe. To w dużej mierze zależałoby od rodzaju kultury politycznej społeczeństwa, co jest również ciekawym problemem samo w sobie: jaka kultura polityczna by była w takim społeczeństwie? Np. używając typologii Almonda, Powella i Verby (kultura zaściankowa/parafialna, poddańcza, uczestnicząca), można zakładać, że anarchokapitalizm wytwarzałby tendencję do rozwoju kultury zaściankowej (brak świadomości sfery politycznej w życiu człowieka, gdyż społeczeństwo mogłoby być dość zdepolityzowane) albo uczestnicząca. Obie mogłyby się jednak przekształcić w poddańczą w efekcie kartelizacji.

    1. „mam też wątpliwości, czy ta skala wartości PAO jest rzeczywiście taka. Bo praktyka pokazuje, że bardzo dużo firm nie chce wolnego rynku, tylko ryzykuje wejście w zależności polityczne (uważają to za optimum).”

      Tu jest kilka kwestii splecionych w jedno. Trudno powiedzieć, czego chcą firmy. Ludzie wybierają z dostępnych możliwości, można wybierać lokalnie nieuczciwość, a równocześnie woleć by globalnie panowała nieuczciwość. Tak samo firma, może się blatować z rządem, gdy jest okazja, ale ogólnie taka firma może woleć wolny rynek. Rzadko wybieramy między kategoriami, zazwyczaj decydujemy o konkretnych jednostkach dóbr.

      Po drugie, co innego – jak wskazywałem – robić kartel na obszarze telefonii komórkowej, a co innego na obszarze produkcji bezpieczeństwa. Tutaj potencjalne straty są nieporównywalne. Więc nie ma prostego wnioskowania z „firmy wchodzą często w zależności polityczne” do „PAO będą tworzyć strukturę polityczną”. To właśnie ta wyjątkowość rynku bezpieczeństwa, która zazwyczaj jest traktowana jako argument na rzecz kartelizacji, ale może być traktowana jako argument przeciwko kartelizacji.

      „można zakładać, że anarchokapitalizm wytwarzałby tendencję do rozwoju kultury zaściankowej (brak świadomości sfery politycznej w życiu człowieka, gdyż społeczeństwo mogłoby być dość zdepolityzowane) albo uczestnicząca.”

      Tak, ale bardzo ważna jest kultura na wejściu, by był stabilny, by przetrwał na tyle długo, by mógł generować potem swoją kulturę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.