Anarchokapitalizm – 9 wątpliwości

We wcześniejszym wpisie przedstawiłem, w jaki sposób funkcjonować mógłby anarchokapitalizm, bezpaństwowa forma ładu, w której zapewnianiem porządku społecznego zajmowałyby się prywatne, konkurujące ze sobą na rynku firmy. Teraz chciałbym krótko opisać 9 najważniejszych wątpliwości co do możliwości funkcjonowania ładu anarchokapitalistycznego. Nie będę – póki co – próbował na nie odpowiedzieć, chciałbym bowiem, by wybrzmiały z pełną siłą. Moim celem nie jest przekonanie Czytelnika, że anarchokapitalizm może działać. Nie jest nim również sugerowanie, że jest to niemożliwa, utopijna forma ładu. Za cel stawiam sobie przedstawienie najlepszych argumentów zarówno zwolenników, jak i przeciwników tego ładu.

  1. Agencje ochrony nie będą umiały się ze sobą porozumieć i będzie dochodziło między nimi do ciągłych konfliktów, które rozwiązywane będą z użyciem przemocy.

Najbardziej narzucający się argument przeciwko anarchokapitalizmowi (wysuwała go m.in. Ayn Rand). W tym ujęciu anarchokapitalizm przypominać będzie Hobbesowską wojnę wszystkich przeciwko wszystkim przeniesioną z poziomu jednostek na poziomi agencji ochrony. Siłą rzeczy taka sytuacja uderzy w jednostki, walczące ze sobą agencje nie będą bowiem w stanie zagwarantować im bezpieczeństwa. W dłuższej perspektywie czasowej obszar anarchii przekształciłby się w drapieżne państwo, stworzone przez zwycięzcę wojny domowej między agencjami.

  1. W ładzie anarchokapitalistycznym nie będzie istniało jedno, spójne, znane z góry prawo, w związku z czym nie będzie wiadomo, co jest, a co nie jest dozwolone.

Wobec braku posiadającego monopol na stosowanie przemocy podmiotu narzucającego prawo na terenie anarchokapitalizmu nie wytworzy się jednolite prawo. Jednostki będą żyły w chaosie prawnym, niepewne tego, co jest, a co nie jest zakazane prawem.

  1. Nie ma żadnej gwarancji, że prawo w ładzie anarchokapitalistycznym będzie miało charakter libertariański, że będzie oparte na zasadzie nieagresji.

Argument trzeci jest rozwinięciem poprzedniego. Jest to jeden z najważniejszych zarzutów przeciwko anarchokapitalizmowi. Wskazuje on, że nie ma żadnej gwarancji, że prawo, które wytworzyłoby się w sposób oddolny w ładzie anarchokapitalistycznym, miałoby charakter libertariański. Anarchokapitaliści zdają się tu padać ofiarą paradoksu: z jednej strony opowiadają się za określoną teorię moralna (opartą na zasadzie nieagresji), z drugiej strony odmawiają powołania instytucji, która mogłaby wprowadzić prawo oparte na tej teorii moralnej (a więc państwa). Dlaczego więc prawo w anarchokapitalizmie miałoby mieć charakter libertariański? 

  1. Agencje będą nadużywać władzy względem klientów.

Istotą te argumentu jest dostrzeżenie, że agencje ochrony będą miały olbrzymią przewagę nad jednostkami i będą wykorzystywać tę przewagę, by naruszać ich prawa. Przewaga ta będzie miała charakter zarówno militarny, jak i – przede wszystkim – informacyjny. Agencje będą w posiadaniu kluczowych informacji na temat swoich klientów, jednostki zaś nie będą posiadały takiej wiedzy o działaniach agencji. Ta nierównowaga sił i asymetria informacyjna stawia jednostkę w bardzo trudnej sytuacji. 

  1. Ład anarchokapitalistyczny nie będzie potrafił obronić się przed zagrożeniami zewnętrznymi, nie będzie w stanie sfinansować wojska i zostanie podbity przez kraje ościenne.

Kolejny argument związany jest z problemem obrony militarnej anarchokapitalizmu (wydaje on się szczególnie przekonywający w kontekście sytuacji geopolitycznej Polski). Pojawiają się tu dwie kwestie. Po pierwsze, by obronić się przed zagrożeniem zewnętrznym, społeczność żyjąca w ładzie anarchokapitalistycznym musiałby rozwiązać problem finansowania wojska. Jest to problematyczne ze względu na efekt gapowicza pojawiający się w kontekście produkcji tzw. dóbr publicznych. Finansowanie obrony militarnej w anarchokapitalizmie miałoby charakter dobra publicznego, gdyż:

  • do sfinansowania wojska konieczne są wpłaty bardzo wielu osób,
  • wpłaty pojedynczej osoby są zbyt małe, by wpłynąć na fakt sfinansowania bądź niesfinansowania wojska (od tego, czy ja zapłacę, nie zależy to, czy wojsko zostanie sfinansowane),
  • nie istnieje metoda, by wykluczyć niepłacących z korzystania z zysków, które przynosi wojsko (główną funkcją wojska jest odstraszanie wroga).

Wobec tych trzech czynników racjonalną strategią dla jednostki byłoby miganie się od finansowania wojska i jechanie na gapę na wpłatach innych osób. W efekcie istnieje duże prawdopodobieństwo, że w anarchokapitalizmie nie znalazłaby się wystarczająca liczba chętnych, by sfinansować obronę militarną. Drugi – rzadziej podnoszony – problem z obroną militarną w anarchokapitalizmie dotyczyłby kwestii tego, w jaki sposób miałaby być ona zorganizowana i przez kogo kontrolowana. Odpowiedź anarchokapitalistów na ten zarzut znaleźć można tutaj.

  1. Wobec braku nadrzędnej instytucji koordynującej działania niemożliwe byłoby podejmowanie kolektywnych działań.

Argument wskazujący na trudności w finansowaniu i koordynowaniu obrony militarnej w anarchokapitalizmie jest szczególnym przypadkiem szerszego problemu, a mianowicie problemu z produkcją wszelkiego rodzaju dóbr publicznych (problemu działań kolektywnych). Można mieć poważne wątpliwości, czy anarchokapitalizm potrafiłby poradzić sobie np. z problemem zanieczyszczenia powietrza (czy innymi problemami ekologicznymi). Inne problemy dotyczyć mogą prywatnej produkcji dróg, pieniędzy i usług bankowych, ochrony przed kryzysami gospodarczymi czy epidemiami.

  1. Agencje stworzą kartel, przestaną ze sobą rywalizować, nie będą chciały wpuścić nowych producentów bezpieczeństwa na rynek, co pozwoli im zawyżać ceny, zaniżać jakość bezpieczeństwa (a w dłuższej perspektywie czasowej przekształcić się w państwo).

Ten niezwykle silny argument – więcej na jego temat przeczytasz tu – został najpełniej opracowany przez sympatyzującego z ideałami wolnorynkowymi ekonomistę Tylera Cowena. Według Cowena groźba kartelizacji nie jest zbyt istotna w przypadku typowych dóbr produkowanych na wolnym rynku. Powodem (prócz trudności koordynacyjnych) jest możliwość rozbicia kartelu zarówno od wewnątrz, jak i – przede wszystkim – od zewnątrz. Jeśli producenci jakiegoś trudno zastępowalnego dobra stworzą kartel i będą zawyżać jego ceny, nic nie stoi na przeszkodzie, by na rynek weszła nowa firma, która będzie sprzedawać to dobro po obniżonej cenie i przejmie dzięki temu znaczną część klientów, zmuszając członków zmowy do obniżenia cen i rozbicia kartelu. Jednak bezpieczeństwo nie jest w przekonaniu Cowena typowym dobrem. Jego argument opiera się na dwóch fundamentalnych spostrzeżeniach. Po pierwsze, by anarchokapitalizm mógł działać, agencje muszą ze sobą współpracować. Ów fakt współpracy między agencjami będzie stwarzał idealne warunki do zmowy między nimi (rozwiązany zostanie więc pierwszy problem związany z istnieniem kartelu – problem koordynacji). Cowen określa to mianem paradoksu współpracy: albo agencje nie będą ze sobą współpracować, a wtedy anarchokapitalizm jest niemożliwy, albo agencje będą ze sobą współpracować, to jednakże bardzo ułatwi im stworzenie kartelu. Drugi problem jest jeszcze poważniejszy. Jak wspomniałem, jednym z dwóch najważniejszych zagrożeń dla funkcjonowania karteli jest możliwość wejścia na rynek nowych graczy. Zawyżając ceny, członkowie kartelu ryzykują, że ich klienci uciekną do nowo powstałych firm, które oferować będą dużo niższe ceny. Jednak skartelizowane agencje mogą uniemożliwić wejście na rynek nowej PAO, która mogłaby zagrozić stabilności kartelu. Agencje mogą umówić się, że gdy taka nowa agencja powstanie, nie będą uznawały jej prawomocności i będą odmawiać pokojowego rozstrzygania sporów między swoimi klientami a klientami tej nowej agencji. A ponieważ, jak wskazywaliśmy, warunkiem funkcjonowania agencji jest współpraca z innymi agencjami, taka zbojkotowana przez pozostałe PAO agencja nie będzie mogła spełniać swej funkcji i nie utrzyma się na rynku. Oczywiście, takie działanie będzie wiązało się z czasowym pogorszeniem sytuacji klientów skartelizowanych agencji, jednak klienci ci nie będą mogli ukarać za to swych agencji, gdyż nie będą mogli przenieść się do innych agencji (wszystkie PAO będą bowiem w zmowie). W efekcie nowa agencja nie zdobędzie klientów i zbankrutuje, a skartelizowane agencje będą mogły nadal zawyżać ceny bezpieczeństwa, obniżać jego jakość i łamać prawa jednostek. Co gorsza, to zjawisko niedopuszczania nowego gracza do udziału w rynku może działać w swojej potencjalności (oznacza to, że posiadacze kapitału będą bali się takiej zmowy i będą niechętnie inwestować kapitał w stworzenie nowej agencji ochrony, która może upaść zanim jeszcze zacznie działać). Ostatecznie więc ze względu na brak możliwości rozbicia kartelu z zewnątrz ryzyko kartelizacji będzie o wiele większe niż w wypadku produkcji typowych dóbr rynkowych. Możemy więc obawiać się, że w dłuższej perspektywie czasowej rynek produkcji bezpieczeństwa zostanie skartelizowany i – w konsekwencji – przekształci się w drapieżne państwo nieminimalne.

  1. Jedna z agencji zdobędzie dominującą pozycję na danym terenie i przekształci się w państwo.

Kolejne zagrożenie (analizowane m.in. przez Nozicka) związane jest z tym, że jedna z agencji będzie mogła próbować zdobyć dominującą pozycję na danym obszarze, by następnie zawyżać ceny bezpieczeństwa, łamać prawa klientów i wreszcie przekształcić się w państwo. Taka sytuacja mogłaby powstać na trzy sposoby: (a) agencja może pokonać inne agencje siłą, (b) agencja może pokonać inne agencje ekonomicznie (lub bardzo osłabić ich pozycję za pomocą metod ekonomicznych i następnie pokonać z użyciem przemocy), (c) w dłuższej perspektywie czasowej agencje mogą w wyniku naturalnych procesów ekonomicznych zacząć działać na odmiennych obszarach geograficznych. Istnieje więc wiele prawdopodobnych ścieżek, za pomocą których jedna z agencji może przekształcić się w państwo. 

  1. Władza w anarchokapitalizmie będzie po stronie najbogatszych, którzy będą wykorzystywać PAO jako egzekutora swojej – niezgodnej z zasadami libertariańskimi – woli. Biedni pozbawieni będą bezpieczeństwa i wpływu na kształt prawa.

Ostatni argument wskazuje, że w anarchokapitalizmie władza, sprawiedliwość i prawo będą po stronie bogatych. Anarchokapitalizm można opisać, odwracając popularny lewicowy slogan wskazującego, że x nie powinno być towarem, ale prawem („Mieszkanie prawem, a nie towarem!”). Anarchokapitaliści uważają, że powinno być dokładnie na odwrót – wszystko powinno być towarem: bezpieczeństwo, prawo i rozstrzyganie sporów również. Nie dlatego że „utowariowienie” jest immanentnie dobre, ale dlatego że jedyną alternatywą dla rynku jest przekonaniu libertarian przemoc. „Prawo (bezpieczeństwo, rozstrzyganie sporów) towarem, a nie prawem” – oto hasło anarchokapitalistów. Jeśli jednak prawo, bezpieczeństwo i rozstrzyganie sporów staną się towarem, niechybnie trafią one w ręce bogatych. Bogaci będą mieli przewagę w sporach z biednymi, będą mogli bowiem płacić więcej agencjom ochrony i prawnikom za korzystne reprezentowanie ich w konfliktach z innymi agencjami. Słowem, w anarchokapitalizmie prawo będzie po stronie bogatych.

(Zaznajomiony z fachową literaturą Czytelnik zauważył z pewnością, że nie wymieniłem często podnoszonego zarzutu wskazującego, że bezpieczeństwo nie może być produkowane na rynku, gdyż jest ono warunkiem koniecznym istnienia wolnego rynku. W ujęciu tym najpierw trzeba zagwarantować bezpieczeństwo, by mógł działać rynek, nie można więc mówić, że rynek wyprodukuje bezpieczeństwo. Jednak zarzut ten jest już uwzględniony w zarzutach dotyczących wojny między agencjami, kartelizacji i naruszania praw jednostek. By twierdzić, że bezpieczeństwo nie może być produkowane na rynku, trzeba wyjaśnić, dlaczego tak jest. Przedstawione argumenty były właśnie próbami szczegółowego wyjaśnienia tej niemożliwości).

Czy argumenty te są na tyle silne, że czynią projekt anarchokapitalistyczny niemożliwym lub niepożądanym?

Udostępnij

29 Comments:

  1. Ad. 5
    Problemem nie jest nawet niemożność sfinansowania armii przez anarchokapitalistów. Problemem jest już sam pomysł, aby taką armię próbować w ogóle wystawiać, bo byłoby to niczym innym, jak tylko ustrojowym samobójstwem. Wojsko immanentnie jest instytucją zamordystyczną; to małe państwo w pigułce. Od armii zaczyna się wszelka państwowość, bo takie są jej korzenie i pierwotna funkcja. Ktokolwiek chciałby anarchokapitalizmu z armią, tego należałoby uznać za etatystycznego sabotażystę i zwolennika nowopowstałej junty.

    Kluczowym jest pytanie, czy można się zabezpieczyć przed inwazjami innych armii bez posiadania własnej. Wydaje się, że można – o ile się zyska wpływ nad cudzymi ośrodkami politycznymi, podejmującymi decyzję o tych inwazjach.

    Szerzej pisałem o tym tu:
    https://libertarianizm.net/threads/kto-zarzadzalby-wojskiem-w-akapie.6260/page-3#post-203215

    1. W sumie podzielam Twój lęk przed istnieniem takiej armii. Nie rozpisywałem się o tym tutaj, ale wspomniałem, że:

      „Drugi – rzadziej podnoszony – problem z obroną militarną w anarchokapitalizmie dotyczyłby kwestii tego, w jaki sposób miałaby być ona zorganizowana i przez kogo kontrolowana.”

      No właśnie. Jak już rozwiążemy problem sfinansowania wojska, to możemy mieć jeszcze większy problem z tym, w jaki sposób to wojsko kontrolować.

      Kwestia „wpływania pływ na cudze ośrodki polityczne podejmujące decyzję o inwazjach” może być tu kluczowa, choć myślę, że najlepiej zajmować mogłyby się tym wielkie korporacje, które lobbowałyby, by nie naruszać ich interesów w akapie.

      1. A to jest już kolejna sprawa, bo nie wiadomo, czy jakieś wielkie korporacje w akapie by się jakieś uchowały (skoro dziś istnieją w ramach korporacjonizmu i świetnie dogadują się z państwami, aby utrzymywać uprzywilejowaną pozycję kosztem mniejszych podmiotów). Anarchokapitalizm dla korporacji jest słabym interesem, więc tym bardziej nie widzę powodu, aby jakaś chciała go utrzymywać, zamiast zaprzedać się za przywilej ułatwionego działania politycznej zagranicy.

        Zdecydowanie nie wierzę w korpo-akap. Lepiej już iść w ślady korumpujących państwo karteli narkotykowych, opłacających selektywną ślepotę urzędników, aby w ogóle pozwolili na utworzenie zrębów równoległego społeczeństwa opartego na autorytecie prawa prywatnego i własności oraz nie zakłócali jego działania. W ramach wzrostu znaczenia i majętności takiej społeczności, można eskalować sytuację, oddziałując na coraz wyższe stopnie hierarchii państwowej, aby pozwolić sobie na jeszcze więcej. A dalej przenieść tę praktykę na zagranicę.

        Skoro wojna z narkotykami okazała się definitywną klęską najsilniejszych nawet państw, ten sam mechanizm można wykorzystać do wykrojenia sobie relatywnej swobody kulturowej a później ustanowienia anarchokapitalizmu. Nieefektywność państwa w zwalczaniu akapu też trzeba sobie wypracować i kupić, tak jak kartele narkotykowe kupują sobie swobodę własnego działania.

        Największą zaletą tej metody jest to, że nie wymaga zbyt wiele na starcie, ale anarchokapitalizm musi się stać produktem tak pożądanym jak narkotyki. I nad tym wypadałoby popracować.

        1. „bo nie wiadomo, czy jakieś wielkie korporacje w akapie by się jakieś uchowały (skoro dziś istnieją w ramach korporacjonizmu”

          Nie widzę powodów, by myśleć, że nie byłoby wielkich korporacji. Wydaje mi się, że przekonanie, że wolny rynek byłby obszar „średnich firm” jest nie do utrzymania. To trochę pobożne życzenia „lewicowych” libertarian (w stylu Longa).

          „Anarchokapitalizm dla korporacji jest słabym interesem”

          Myślę, że bezpodatkowy obszar, na którym działałyby tysiące firm międzynarodowych, byłby świetnym obszarem dla korporacji.

          „Nieefektywność państwa w zwalczaniu akapu też trzeba sobie wypracować i kupić, tak jak kartele narkotykowe kupują sobie swobodę własnego działania.”

          No tak, ale tu znów problem działania kolektywnego. Kto ma to kupić, kto ma na to się składać i kto ma kontrolować tych, co będą to kupować?

          1. Czym większa firma tym większe wydatki na utrzymanie jej struktury więc w pewnym punkcie jest optimum wielkości. Po jego przekroczeniu spada efektywnosc. Dzisiejsze wielkie korporacje czerpią ogromne korzyści z powodów swej wielkości dzięki czemu wymuszają/uzyskują wszelakiej maści subsydia, zwolnienia podatkowe. Teraz nawet banki centralne skupują ich obligacje by mogli taniej się zadłużać. Dzięki temu dalej mogą rosnąć, a mniejsi nie mogą liczyć na takie benefity. Przy wolnym rynku monopolistycznych ogromnych korporacji by nie było. Oczywiście byłby korpa, bo pewnie do pewnych rozmiarów jest to opłacalny model, ale wyglądałyby inaczej. To na pewno.

    1. Pamiętam, że kiedyś analizowałem ten tekst i stwierdziłem, że nie wytrzymuje krytyki, bo efekt gapowicza zostanie przeniesiony z poziomu jednostek na poziom agencji ubezpieczeniowych (niektóre mogą oferować ubezpieczenia, a nie składać się na wojsko). Ale pewno będę musiał wrócić do tematu. Jakbyś odpowiedział na ten zarzut?

      1. W ten sposób, że brak pewnej ilości gotowych do użycia sił militarnych obniżałby atrakcyjność ofert PAO na rynku umów reasekuracyjnych, które uwzględniałyby nie tylko wsparcie finansowe w przypadku wystąpienia agresji, ale też wsparcie w postaci sprzętu/oddziałów. Naturalnie takie siły byłby małe ze względu na optymalizację ekonomiczną, ale to dobrze. PAO zapewne skupiałby się na stworzeniu infrastruktury/kadry, która w czasie pokoju byłaby tania w utrzymaniu, a w czasie wojny umożliwiłaby szybkie odtworzenie sił przy dużym zastrzyku finansowym pochodzącym z reasekuracji

  2. Jednym z najważniejszych argumentów przeciwko zagrożeniu z zewnątrz jest to, że taka wojna zwyczajnie nie będzie opłacalna. Znacznie bardziej opłacalna finansowo byłaby współpraca z przedsiębiorstwami z wysoce zaawansowanego gospodarczo terytorium, niż jego okupacja. Im mniejszy udział dochodu z zasobów naturalnych w gospodarce, i im większy udział kapitału ludzkiego, tym mniej może zyskać strona dokonująca inwazji. Za to takim działaniem może „pozyskać” wrogość wszystkich interesariuszy związanych z obszarem, który jest obiektem inwazji

    1. Tak, to dobry argument, acz zakłada, że handel będzie bardzo rozwinięty i że sąsiedzi obok będą w miarę racjonalni (czy Polska się tu kwalifikuje?). W ogóle teoria stabilności anarchii opiera się na założeniu jakiejś tam ekonomicznej racjonalności i wywracają ją np. osoby wierzące, że można otrzymać nagrodę w niebie za śmierć na ziemi.

      Wydaje mi się, że nie wszystkie państwa na ziemi mają wojsko lub silne wojsko.

      1. Jeżeli teoria stabilnosci anarchii opiera się na racjonalnosci ekonomicznej, ba! na rocjonalnosci ogólnej dodam – to nie ma co się obawiać działań osób nieracjonalnych. Dlaczego? Bo racjonalnośc góruje nad nieracjonalnością. Szkoła austriacka wypracowała rewolucyjną teorię subiektywistycznych wartości, która pozwala patrzeć na każde działanie innych jak na realizację ich prawa do subiektywnych wyborów. Więc już tu tkwi siła libertarian. Poza tym racjonalność to kreatywnośc, która się ujawni się w pełni gdy akap zacznie funkcjonować.

        1. Jeśli racjonalność góruje nad nieracjonalnością, to jakim cudem cały świat od wieków działa wg. nieracjonalnych systemów? Chyba powinien działać wg. najbardziej racjonalnego systemu. Tak więc albo racjonalność wcale nie wygrywa z nieracjonalnością albo najbardziej racjonalny jest system jaki mamy 🙂

          1. System ładu społecznego ewoluuje. Zmienia się też moralność ludzi. Rozwijamy się technologicznie, mamy postęp w nauce.

            System feudalny musiał upaść, bo blokował rozwój. Niewolnictwo tak samo. Obecnie istniejący ład społeczny oparty na silnym aparacie państwowym zdaje się jest już u szczytu swych możliwości i niedługo też upadnie. Po drodze zrobimy kilka małych kroczków wstecz i pójdziemy do przodu.

  3. Fakt, to nie musi nawet wynikać z przekonań religijnych czy ideologicznych, a tylko z tego, że państwa mogą działać nielogicznie, bo wszystkie koszty mogą przerzucić na podatników. Niemniej jednak ten argument w połączeniu z nasyceniem społeczeństwa bronią i pewnym oporem ze strony PAO sprawia, że podbicie takiego społeczeństwa co najmniej nie byłoby banalne

  4. Stanisław,
    to czy prawo w ładzie anarchokapalistycznym wytworzy się o charakterze libertariańskim zależy od tego na jakim terenie i wśród jakich ludzi chciałbyś organizować tą społecznosc. Czy miałoby to być skrzyknięcie się zwolenników wartości libertariańskich i działanie w obrębie tylko tej grupy, i stopniowe poszerzanie się o ludzi podobnych? Czy tworzenie ładu na 'materiale zastanym’?

    1. No jeśli na danym terenie większość osób wyznawałoby wartości libertariańskie, to anarchokapitalizm nie byłby problematyczny. Chodzi jednak o to, by mógł działać, nawet gdyby większość osób była obojętna względem tych zasad. Więc raczej chodzi o – jak to nazwałaś – materiał zastany.

      1. No ja widziałabym i na terenie, gdzie większość wyznawałaby wartości libertariańskie – gros problemów związanych z praktycznym stosowaniem ich w życiu wspólnoty. A cóż dopiero na terenie z większością osób niezaznajomionych z zasadami anarchii.
        Widzę raczej sens w zaczynaniu od małych jednorodnych aksjomatycznie społeczności.

  5. „Zaznajomiony z fachową literaturą Czytelnik zauważył z pewnością, że nie wymieniłem często podnoszonego zarzutu wskazującego, że bezpieczeństwo nie może być produkowane na rynku, gdyż jest ono warunkiem koniecznym istnienia wolnego rynku.” Tylko co rozumiemy jako bezpieczeństwo? Człowiekowi może zagrozić nie tylko agresja drugiego człowieka, ale też np. brak jedzenia czy innych środków niezbędnych do życia. Tymczasem widzimy, że wolny rynek może funkcjonować, samodzielnie zapewniając sobie bezpieczeństwo od tego typu zagrożeń.

  6. Do przedstawionych wątpliwości dorzuciłbym jeszcze jedną. Otóż z tego co wnioskuję, ochrony pozbawione byłyby osoby nieubezpieczone w żadnej PAO. Kto w ustroju anarchokapitalistycznym ścigałby osobę, która zabije własne dziecko (lub kogoś całkowicie od siebie zależnego)?

    1. Tak, problem nieubezpieczonych też się często pojawia. Tu są dwa problemy, problem nieubezpieczonych i dzieci.

      Problem nieubezpieczonych nie jest, jak sądzę, super poważny. Bo nieubezpieczeni mogliby korzystać z pomocy postfaktycznej na zasadzie „success fee” (tak jak teraz działają czasem prawnicy). Czyli PAO zajmuje się dochodzeniem praw ofiary po fakcie i opłaca koszt swego działania z pieniędzy odzyskanych w postaci odszkodowania. Dodatkowo, ponieważ przestępcy nie wiedzieliby kto jest, a kto nie jest ubezpieczony, baliby się atakować nieubezpieczonych, myśląc, że są ubezpieczeni.

      Problem z dziećmi jest trudniejszy. No ale zakładamy, że ludzie jednak typowo nie zabijają własnych dzieci. Więc to jakaś patologia, być może poważna, ale nie sądzę, by była tak istotna, by nie dało się czegoś wymyślić i by uzasadniała państwo. Ale warto o tym pomyśleć. Przy czym, tradycyjnie, zachęcam Czytelników do wymyślenia rozwiązania. 😉

  7. Ad 10
    Komunizm i socjalizm (czyli komunizm w przebraniu) zwiększa dysproporcje między bogatymi i biednymi, zmniejsza „klasę średnią”. Kapitalizm, wolny rynek służy wzroście liczebności procentowej „klasy średniej”, zmniejsza dysproporcje w zamożności między najbogatszymi i najbiedniejszymi.
    Z powyższego wynika iż dysproporcje w „sile” (wyrażającej się w pieniądzach) między bogatymi a biednymi byłyby niższe niż są teraz.
    Ponadto nie byłoby jednego systemu prawnego, na który bogaci mieli by wpływ. Było by bardzo wiele systemów – może nawet tyle ilu byłoby sędziów. To zapewne doprowadziło by do powstania sądów „przychylniejszych” biednym i „przychylniejszych” bogatym. Jednak te dysproporcje nie mogły by być zbyt wielkie – by ludzie nadal uważali dany sąd za sprawiedliwy i chcieli z niego korzystać.
    Dodatkowo – konflikty między bogatymi a biednymi zwykle nie polegały by na starciu konfliktów „jeden na jednego” – ludzie bogaci np. nie włamywali by się do domów biednych by im kraść rowery. Konflikty mogły by raczej np. dotyczyć tzw. pozwów zbiorowych – gdy np. jakiś milioner czy miliarder postanowił siłą wywłaszczyć ileś osób z ich ziemi, by postawić na niej np. fabrykę. Wtedy połączona „siła” tych biedniejszych – poszkodowanych – mogłaby się równać sile bogatszego. Dodatkowo inni – nawet nie zamieszani w sprawę – ludzie mogli by się dołączyć do strony poszkodowanej – na zasadzie „jeśli pozwoli się tych wywłaszczyć, to za jakiś czas mogą wywłaszczyć i mnie”.

  8. Ad 1
    Te argument – stwierdzam (mimo całej mojej sympatii do popierającej go p.Rand) – jest chyba najmniej trafiony z całego zestawu.
    Z samego mechanizmu, zaprojektowania systemu Anarchokapitalizmu wynika, iż agencje miałyby większy interes w tzw. „dogadaniu się” / pokojowej koegzystencji niż w ciągłej walce ze sobą. Walka z uwagi na: wysoki stopień jej nieprzewidywalności, jej wysokie koszty, działanie odstraszające zarówno obecnych jak i potencjalnych przyszłych klientów – byłaby zazwyczaj najgorszą opcją. Podmioty – bez różnicy czy to jednostki czy grupy – zadziwiająco często się jednak ze sobą „dogadują” gdy można na tym mniej stracić niż na walce.

  9. Ad 2
    Będą (zapewne) istniały strefy z lokalny prawem i bez takiegoż.
    Te z prawem wyewoluują prawdopodobnie na zasadzie wspólnych poglądów mieszkańców danego terenu. Ludzie o podobnych poglądach zapewne będą woleli mieszkać obok siebie. Gdy jakaś wspólnota postanowi uregulować coś na swym terenie postarają się uzgodnić takie prawa na nim. Teren będzie ich. Oni będą na nim żyli. W interesie potencjalnego intruza lub nawet gościa będzie zapoznać się z normami i prawami obowiązującymi na odwiedzanym terenie.
    W interesie społeczności będzie informowanie (np. w formie znaków, obwieszczeń) jakie (szczególnie nietypowe) prawa obowiązują na ziemi danej społeczności. Dlaczego? Dla spokoju własnego. Większość gości ostrzeżona nie będzie łamała tych praw (dla własnego interesu i spokoju) i w ten sposób społeczność też nie będzie musiała ciągle interweniować w łamanie jej praw.
    Jak często będą występować takie lokalne prawa? Zapewne w sklepach, kinach, teatrach, basenach, parkach rozrywki, operach i podobnych miejscach. Przy czym większość np. kin będzie miała prawa bardziej zbliżone do siebie niż np. do myjni samochodowych.
    A pełna pewność prawna? A czy ona teraz obowiązuje? W większości istniejących obecnie państw ilość i skomplikowaność praw jest tak znaczna, że przeciętny obywatel nie ma szans znać i rozumieć choćby 1/5 z nich. Można założyć jedynie tzw. „zdrowy rozsądek” – iż prawa nie będą abstrakcyjne. Obecnie mogą takie być, gdyż ustawodawca nie płaci z własnej kieszeni za ich egzekwowanie a z kieszeni podatników. W Anarchokapitalizmie za egzekwowanie własnych dziwnych, niepotrzebnych praw trzeba będzie płacić z własnej kieszeni (agencji ochrony, sędziemu itd.).

  10. Co do obrony przed napaścią militarną z zewnątrz. Przykład na to daje np. maleńka Szwajcaria. Lokalne społeczności mógłby nawet finansować to same i bronić swoich wspólnych terenów (przeprowadzać ćwiczenia itp) jeśli by mieli taką chęć. Swobodny dostęp do broni tylko by to ułatwiał.
    Mieszkańcy takiego akapowego kraju mieliby świadomość, że jak sami się nie obronią to nikt za nich tego nie zrobi.

    Wg mnie to nie byłby problem, albo jakiś największy. Dla mnie najciężej znaleźć jakieś rozwiązanie bezpanstwowe na zanieczyszczenie środowiska, gleby i wód gruntowych, powietrza itd. Co z niszczeniem natury? Regulacją np koryt rzek, wycinaniem puszczy, lasów dziś objętych ochroną. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w tej kwestii państwo też niezbyt dobrze sobie radzi, ale jakieś pozory są. Przy tych kwestiach najczęściej polegam w dyskusjach z etatystami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.