Libertarianizm – FAQ

Libertarianizm to radykalna filozofia polityczna uznająca wolność jednostki za najwyższą wartość polityczną. W niniejszym tekście spróbuję odpowiedzieć na najczęściej zadawane pytania na temat libertarianizmu.

Wersja pdf: Libertarian FAQ

  1. Co to jest libertarianizm?

Możemy wyróżnić dwa rozumienia libertarianizmu: wąskie i szerokie.

Szeroko rozumiany libertarianizm to rodzina teorii politycznych skupionych wokół centralnej kategorii wolności, które akcentują znaczenie praw jednostkowych (podkreślając szczególnie kluczową rolę prawa do własności prywatnej) i opowiadają się za zmniejszeniem roli państwa oraz zwiększeniem roli rynku. Tak rozumiany libertarianizm obejmuje libertarianizm w wąskim rozumieniu, klasyczny liberalizm i różne pośrednie teorie.

Wąsko rozumiany libertarianizm to filozofia polityczna, która wskazuje, że każda osoba ma absolutne (lub prawie absolutne) prawo dowolnie zarządzać swoim ciałem i sprawiedliwie zdobytą własnością. W związku z tym sprawiedliwy ład społeczno-polityczny nie powinien naruszać tych uprawnień: powinien przybrać kształt ładu bezpaństwowego lub – jeśli ład bezpaństwowy nie zapewniałby odpowiedniej ochrony praw jednostki – państwa minimalnego.

Niniejszy FAQ poświęcony jest wąskiemu rozumieniu libertarianizmu.

  1. Kiedy i gdzie powstał libertarianizm i jacy są jego najważniejsi przedstawiciele?

W swej dojrzałej formie libertarianizm powstał w drugiej połowie XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Za najważniejszego przedstawiciela tej filozofii uważa się Murraya Rothbarda. Choć Rothbard nie wymyślił libertarianizmu, a podstawowe komponenty tej filozofii zostały stworzone na przestrzeni kilku stuleci, kluczowa rola tego myśliciela polegała na połączeniu ich w spójną całość oraz usunięciu niekonsekwencji obecnych w poglądach poprzedników. Owocem pracy Rothbarda była całościowa teoria libertarianizmu, w ramach której wszystkie elementy – etyka libertariańska, jej filozoficzne uzasadnienie oraz wizja postulowanego ładu społeczno-politycznego – były ściśle i logicznie powiązane.

Bez Rothbarda libertarianizm w obecnej formie prawdopodobnie by nie istniał.

Bardzo ważną rolę w rozwoju libertarianizmu odegrał Robert Nozick, który w swej słynnej książce Anarchia, państwo i utopia przedstawił serię brawurowych argumentów filozoficznych, wprowadzających libertarianizm na akademickie salony. Gdyby nie Rothbard, libertarianizm w obecnej wersji prawdopodobnie by nie istniał, gdyby nie Nozick – cieszyłby się znacznie mniejszym poważaniem wśród filozofów.

Wśród bezpośrednich prekursorów libertarianizmu można wymienić m.in. amerykańskich anarchoindywidualistów (Lysandera Spoonera, Benjamina Tuckera, Josiaha Warrena), a także H.L. Menckena, Isabel Paterson czy Alberta Jaya Nocka. Ważną rolę odegrała także Ayn Rand. Sięgając jeszcze bardziej wstecz, libertarianizm inspirował się myślą Johna Locke’a, Gustava de Molinariego i Herberta Spencera.

Istotny wpływ na rozwój libertarianizmu mieli także wolnorynkowi ekonomiści – od Adama Smitha i Fryderyka Bastiata, przez Ludwiga von Misesa i Friedricha von Hayeka, po Miltona Friedmana i Jamesa Buchanana. Choć żaden z nich nie był przedstawicielem wąsko rozumianego libertarianizmu, wszyscy oni wnieśli istotny wkład w rozwój teorii libertariańskiej, wyjaśniając działanie wolnego rynku oraz wskazując na problemy i zagrożenia związane z centralnym planowaniem i regulacjami państwowymi.

  1. Jakie są najważniejsze założenia libertarianizmu?

Libertarianie wierzą, że każda jednostka ma prawo dowolnie zarządzać swoim ciałem i sprawiedliwie zdobytą własnością.

Fundamentalną zasadą libertarianizmu jest zasada autowłasności (self-ownership). Wskazuje ona, że każda osoba jest właścicielem swojego ciała: moje ciało należy do mnie, twoje ciało należy do ciebie. Oznacza to, że każdy ma prawo robić ze swoim ciałem, co mu się podoba (o ile nie narusza prawa innej osoby do jej ciała i własności), oraz prawo, by jego ciało nie było obiektem żadnych działań ze strony innych bez jego zgody.

Według libertarian każda osoba ma również prawo kontrolować wszystkie dobra, do których zdobyła prawomocny tytuł własności. Jeśli dana osoba zdobyła własność w sprawiedliwy sposób, może robić z nią wszystko, na co ma ochotę, pod warunkiem, że jej działania nie naruszają symetrycznych praw innych. Sprawiedliwie nabyte dobro nie może podlegać żadnym działaniom ze strony innych osób bez zgody właściciela. Na przykład, jeśli ktoś zarobił jakąś sumę pieniędzy, ma prawo ją zachować i nikt nie powinien rościć sobie do niej praw.

Według Nozicka ktoś, kto zdobył jakieś dobra, nie naruszając  przy tym niczyich praw, powinien móc je zatrzymać. Opodatkowanie ludzi oznacza traktowanie ich jako narzędzi, które wykorzystujemy, by realizować nasze własne cele.

Libertarianizm określa 4 podstawowe metody zdobywania tytułu własności:

  • pierwotne zawłaszczenie – następuje poprzez „zmieszanie pracy” z ziemią lub obiektami, które nie są niczyją własnością,
  • dobrowolny transfer dóbr – wymiana, podarunek, spadek,
  • produkcja – gdy wykorzystujemy nasze dobra, by z ich użyciem stworzyć inne dobra,
  • odszkodowanie – gdy ktoś naruszy nasze prawa, ma obowiązek wynagrodzić nam krzywdę, w związku z czym może stracić prawo do odpowiedniej części swej własności.
  1. Co to jest zasada nieagresji?

Zasada nieagresji (non-aggression principle, NAP) to podstawową zasada etyczna libertarianizmu. Jak wskazałem, według libertarian jednostka ma prawo dowolnie zarządzać swoim ciałem i sprawiedliwie zdobytą własnością. Z prawem tym skorelowany jest negatywny obowiązek innych osób, by nie naruszać tych praw. Ów obowiązek wyraża się przeważnie w libertarianizmie w formie zasady nieagresji wskazującej, że nikt nie ma prawa inicjować przemocy fizycznej (lub grozić przemocą) względem drugiej osoby lub jej własności. Zasada nieagresji pełni kluczową rolę w libertariańskim dyskursie – libertarianie dzielą wszystkie działania na łamiące i niełamiące zasadę nieagresji, wskazując, że te pierwsze powinny być zakazane, te drugie powinny być prawnie dozwolone.

  1. Czy uprawnienia libertariańskie/zasada nieagresji mają charakter absolutny? Czy istnieją sytuacje, w których według libertarian wolno je naruszyć?

Większość libertarian uznaje, że istnieją specyficzne sytuacje, w których wolno naruszyć prawa innych jednostek. Zalicza się do nich przede wszystkim stan wyższej konieczności, gdy naruszenie zasady nieagresji pozwala uniknąć jakiejś tragedii. Przykładowo, by uniknąć śmierci z wyziębienia, wędrowiec ma prawo włamać się do czyjego domu w górach, by ogrzać się przy ogniu. Libertarianie podkreślają jednak, że w takich sytuacjach osoba naruszająca czyjeś prawo powinna wypłacić odszkodowanie ofierze takiego naruszenia.

Część libertarian dopuszcza również możliwość naruszania praw jednostek celem wprowadzenia państwa minimalnego: jeżeli postulowany przez libertarian ład bezpaństwowy nie mógłby z jakichś powodów istnieć (byłby niestabilny zewnętrznie lub wewnętrznie), to dopuszczalne byłoby powołanie państwa minimalnego, by w ten sposób lepiej chronić prawa jednostek.

Według Dominiaka uprawnienia libertariańskie mają charakter słabo absolutny. Istnieją sytuacje, gdy wolno je –za odszkodowaniem – naruszyć.

Libertariańskie prawa wydają się mieć charakter słabo absolutny. Obowiązują zawsze i nigdy nie wygasają (są więc absolutne), czasami, gdy istnieje ku temu wyższa racja moralna, wolno je jednak – za odszkodowaniem – naruszyć (ich absolutność ma jednak słaby charakter).

  1. Jaki jest stosunek libertarian do państwa?

Libertarianie uważają, że do oceny działań państwa i jego przedstawicieli stosować powinniśmy te same zasady etyczne, które stosujemy do oceny działań zwykłych osób. Przykładowo, gdy oceniamy, czy państwu wolno zabronić ludziom spożywania jakiejś substancji (na przykład marihuany), powinniśmy zastanowić się, jak ocenilibyśmy taki zakaz, gdyby wprowadzić próbowałaby go zwykła osoba.

Libertariańska analiza państwa prowadzi do wniosku, że państwo jest instytucją ze swojej natury naruszającą prawa jednostek, a więc inicjującą przemoc. Po pierwsze, państwo inicjuje przemoc, monopolizując stosowanie siły fizycznej na danym obszarze (państwo rości sobie prawo do ustalania komu i na jakiej zasadzie wolno stosować przemoc na danym terytorium). Po drugie, inicjuje przemoc, pobierając od obywateli podatki. Jest tak niezależnie od tego, w jaki sposób państwo wydaje pieniądze zdobyte w ten sposób. I wreszcie, państwo inicjuje przemoc, organizując życie społeczne na różne sposoby:

  • regulując działalność gospodarczą – państwo zabrania jednostkom angażowania się w niemające charakteru przemocy, dobrowolne działania gospodarcze,
  • dystrybuując własność obywateli – państwo zabiera własność jej prawomocnym właścicielom, by przekazać osobom niemającym do niej tytułu własności,
  • zawłaszczając zasoby naturalne – państwo rości sobie prawo własności do dużej części zasobów (np. kopalin) znajdujących się na kontrolowanym przez niego terenie,
  • kontrolując życie społeczne – państwo rości sobie prawo do ustalania, które niemające charakteru inicjacji przemocy działania są dozwolone, a które nie (przykładem możne być prawo antynarkotykowe czy państwowa kontrola nad edukacją).

Jako instytucja, która ze swej natury narusza prawa jednostek i dlatego powinno zostać zlikwidowane lub – jeśli jego likwidacja nie byłaby z jakichś względów możliwa – ograniczone do absolutnego minimum.

  1. Za jakim systemem politycznym opowiadają się libertarianie?

Idealnym z punktem widzenia libertarianizmu ładem byłby ład bezpaństwowy, określany przeważnie mianem anarchokapitalizmu. W takiej formie ładu produkcją bezpieczeństwa, prawa i rozstrzyganiem sporów zajmowałyby się prywatne firmy bądź dobrowolne stowarzyszenia.

Ponieważ nie wszyscy libertarianie wierzą (przynajmniej w obecnych warunkach) w możliwość istnienia stabilnej, całkowicie bezpaństwowej formy ładu, część z nich postuluje wprowadzenie tzw. państwa minimalnego, a więc państwa, którego zadania ograniczałyby się wyłącznie do ochrony praw jego obywateli. Zwolenników państwa minimalnego określa się mianem minarchistów.

  1. Co to jest anarchokapitalizm?

Anarchokapitalizm to libertariański projekt bezpaństwowego ładu społeczno-politycznego. W najpopularniejszej wersji anarchokapitalizmu zapewnieniem bezpieczeństwa, produkcją prawa oraz rozstrzyganiem sporów zajmować miałyby się przede wszystkim prywatne firmy. W systemie takim jednostki wykupywałyby usługi ochroniarskie od prywatnych agencji ochrony (PAO). W zamian za opłaty PAO zobowiązywałyby się chronić klientów przed agresją ze strony innych osób. Konkurencja między agencjami ochrony zapewniłaby niskie ceny i wysoką jakość usług. Gdyby jednostki weszły ze sobą konflikt, byłyby reprezentowane przez ich agencje ochrony. Jeśli agencje nie potrafiłyby wynegocjować porozumienia, spór oddawany byłby do prywatnego sądu, wybranego przez obie strony. Ponieważ agencje zajmowałyby się ochroną swoich klientów przed inicjacją przemocy (inne formy umowy nie rozpowszechniłyby się, prowadziłyby bowiem do konfliktu między klientami, a w konsekwencji także między agencjami), prawo w anarchokapitalizmie w samorzutny sposób przyjęłoby charakter zbliżony do libertariańskiego.

Anarchokapitaliści wierzą, że prywatna produkcja bezpieczeństwa będzie korzystniejsza dla konsumentów.

Zwolennicy anarchokapitalizmu wierzą, że konkurencja między agencjami ochrony, a także mechanizm samowymuszania umów i reputacji zapewniłyby systemowi odpowiednią stabilność – agencje maksymalizowałyby swoje zyski, chroniąc praw klientów i współpracując ze sobą w wypadku konfliktu.

By móc w pełni zapewnić bezpieczeństwo jednostkom system taki musiałby również potrafić obronić się przed zagrożeniami zewnętrznymi. W przekonaniu zwolenników anarchokapitalizmu dałoby się to osiągnąć dzięki prywatnie finansowanemu, nastawionemu wyłącznie na funkcje defensywne wojsku. Dodatkowo, wskazują oni, że obszar anarchokapitalizmu z różnych powodów nie byłby chętnie atakowany przez wrogów zewnętrznych.

Przeczytaj więcej: Anarchokapitalizm

  1. Czy anarchokapitalizm jest realny? Jakie są podstawowe zarzuty wobec anarchokapitalizmu?

Zaproponowany przez libertarian projekt bezpaństwowego ładu jest niezwykle inspirujący, z jego istnieniem wiążą się jednak liczne wątpliwości. Najważniejsze z nich brzmią następująco:

  • Agencje ochrony nie będą umiały się ze sobą porozumieć i będzie dochodziło między nimi do ciągłych konfliktów, które rozwiązywane będą z użyciem przemocy.
  • Agencje będą wykorzystywać swoją przewagę nad jednostkami, by naruszać ich prawa.
  • Jedna z agencji na danym obszarze zdobędzie monopol i przekształci się w państwo.
  • Agencje zawiążą kartel, który będzie zawyżał ceny i obniżał jakość usług.
  • Agencje zawiążą kartel, który przekształci się w państwo.
  • Ład anarchokapitalistyczny nie będzie potrafił obronić się przed zagrożeniami zewnętrznymi, nie będzie w stanie sfinansować wojska i zostanie podbity przez kraje ościenne,
  • Wobec braku nadrzędnej instytucji koordynującej działania niemożliwe byłoby podejmowanie kolektywno-koordynacyjnych działań.
  • Prawo w ładzie anarchokapitalistycznym nie miałoby charakteru libertariańskiego.
Według Tylera Cowena struktura rynku produkcji bezpieczeństwa będzie predestynować go to kartelizacji. Agencje ochrony zawiążą kartel i będą zawyżać ceny, obniżać jakość usług, a ostatecznie mogą przekształcić się w państwo.

Wśród libertarian toczą się spory dotyczące tego, czy anarchokapitalizm jest realnym i stabilnym system. Część libertarian wierzy, że anarchokapitalizm jest swego rodzaju moralnym ideałem, do którego powinniśmy dążyć, ale który prawdopodobnie nie działałby tak dobrze, jak spodziewają się jego twórcy, dlatego powinniśmy zadowolić się drugim najlepszym rozwiązaniem – państwem minimalnym. Część libertarian jest umiarkowanymi optymistami, wskazującymi, że libertarianizm mógłby zadziałać, gdyby spełnione były pewne dodatkowe warunki. Niewielu libertarian wierzy, że anarchokapitalizm mógłby być bez problemu wprowadzony tu i teraz (na przykład w Polsce A.D. 2024).

Przeczytaj więcej: Anarchokapitalizm – 9 wątpliwości

  1. Co to jest państwo minimalne?

Ponieważ część libertarian ma wątpliwości co do możliwości wprowadzenia anarchokapitalizmu, wskazują oni, że powinniśmy opowiedzieć się za drugim najlepszym systemem, a mianowicie państwem minimalnym.

Państwo minimalne to państwo, którego jedynym zadaniem jest ochrona praw jednostek do dowolnego zarządzania ich ciałami i sprawiedliwie zdobytą własnością. Składałoby się ono z policji, sądów, wojska oraz niewielkiego ciała administracyjnego. Nie angażowałoby się ono w typowe działania, w które angażują się współczesne państwa: redystrybucję dochodów, regulację działalności gospodarczej, regulację zachowań społecznych, kontrolę zasobów na danym obszarze czy produkcję usług publicznych (poza tymi koniecznymi dla ochrony praw jednostek).

Państwo minimalne mogłoby delegować dużą część produkcji bezpieczeństwa, prawa i rozstrzygania sporów prywatnym podmiotom (przykładowo, mogłoby unikać orzekania w sprawach, które mogą być rozstrzygnięte przez prywatne sądy – np. spraw między podmiotami gospodarczymi), zbliżając się tym samym do ideału anarchokapitalistycznego.

Wydaje się, że władze w państwie minimalnym powinny być wybierane demokratycznie. Należy jednak pamiętać, że element demokratyczny byłby wtu ograniczony jedynie do wyboru władzy, która miałaby realizować zadanie ochrony praw jednostek. Przeważnie wskazuje się również, że władza w państwie minimalnym powinna być silnie zdecentralizowana (mogłoby ono przyjąć kształt federacyjny), tak by wymusić konkurencję między lokalnymi rządami i obniżyć koszty zmiany jurysdykcji (głosowanie nogami). Większość libertarian wskazuje, że państwo minimalne musiałoby utrzymywać się z jakieś formy podatków (idea utrzymywania się z dobrowolnych wpłat wydaje się nierealistyczna). Czasami wskazuje się (wykracza to poza wąskie rozumienie libertarianizmu), że państwo minimalne powinno rozszerzyć swe działania o produkcję pewnych podstawowych usług publicznych.

Według Bryana Caplana państwo minimalne powinno w jak największym stopniu stymulować prywatną produkcję bezpieczeństwa, prawa i rozstrzygania sporów, zbliżając się tym samym do anarchokapitalizmu.

Państwo minimalne naruszałoby więc prawa jednostek na dwa sposoby: (1) monopolizowałoby użycie przemocy na danym terenie, (2) pobierałoby od obywateli przymusowe podatki. Jego libertariańscy zwolennicy uznają, że powinniśmy się zgodzić na takie naruszenia, ponieważ dają one największą szansę na minimalizację naruszeń praw jednostkowych.

Przeczytaj więcej: Państwo minimalne.

  1. W jaki sposób w ładzie libertariańskim produkowano by dobra obecnie dostarczane przez państwo (np. opiekę medyczną czy edukację)?

Libertarianie wierzą, że wolny rynek (wspomagany dobrowolnymi działaniami społeczeństwa – np. działalnością charytatywną) poradzi sobie z większością lub wszystkimi dobrami, w produkcję których zaangażowane jest obecnie państwo. Przykładowo, łatwo możemy wyobrazić sobie funkcjonowanie całkowicie prywatnego systemu szkolnictwa (zarówno niższego czy wyższego). Istnieje wiele argumentów ekonomicznych wskazujących, że prywatne szkolnictwo – mogąc wykorzystać typowo rynkowe narzędzia koordynacji takie jak system cen oraz mechanizm zysków i strat – produkowałoby edukację o o wiele wyższej jakości niż system państwowy. To samo dotyczy wielu innych obszarów zaangażowania państwa. Niemniej jednak większość libertarian zgadza się, że z niektórymi obszarami wolny rynek mógłby mieć poważniejsze problemy.

  1. Czy moja ulubiona rzecz, którą teraz finansuje lub współfinansuje państwo (np. opera, muzea czy loty kosmiczne), byłaby produkowana w ładzie libertariańskim?

 Nie wiem.

W przekonaniu libertarian właściwy ład społeczno-polityczny to taki, który respektuje prawa jednostek, nie zaś taki, który produkuje twoją ulubioną rzecz. Nie mniej jednak duża część libertarian jest przekonana, że zdjęcie z rynku gorsetu regulacji  i obniżenie obciążeń podatkowych spowodowałoby szybki wzrost  gospodarczy i rozwój technologiczny, dzięki czemu twoja ulubiona rzecz prawdopodobnie byłaby produkowana. 

  1. Czy w ładzie libertariańskim biedni byliby pozostawieni sami sobie?

Ponieważ libertarianizm nie zakłada obowiązku świadczenia pomocy i dąży do likwidacji państwowych programów pomocy społecznej, wiele osób obawia się, że w wyniku wprowadzenia takiego ładu biedni znaleźliby się w trudnej sytuacji. Libertarianie odpowiadają na tę wątpliwość na trzy sposoby.

  • Po pierwsze, wskazują, że uwolniona spod obciążeń podatkowych oraz regulacji państwowych gospodarka stałaby się niezwykle produktywna, dzięki czemu ogólny poziom życia – również najbiedniejszych – by się poprawił. Libertarianie nie wierzą, że na obecnym poziomie rozwoju technologicznego istnieje jakiś fundamentalny powód, by osoby, które są w stanie pracować, żyły w biedzie.
  • Po drugie, wskazują oni, że ład libertariański tworzyłyby odpowiednie zachęty do rozważnych działań i zniechęty do działań nierozważnych. Przykładowo, wprowadzenie całkowicie prywatnej opieki medycznej stworzyłoby odpowiednie zachęty, by dbać o zdrowie oraz unikać ryzykownych działań takich jak spożywanie alkoholu lub narkotyków.
  • Po trzecie, fakt, że w pomoc biednym nie angażowałoby się państwo, nie oznacza, że ludzie dobrowolnie by im nie pomagaliby . Wydaje się to zrozumiałe – skoro teraz tak wiele osób martwi się o los biednych, dlaczego nie mieliby się martwić o nich w ładzie libertariańskim? Równocześnie, jak wskazują libertarianie, prywatna pomoc charytatywna działałby prawdopodobnie skuteczniej niż jej państwowe, zbiurokratyzowane odpowiedniki, które nie różnicują między biednymi z wyboru i biednymi nie z wyboru, przyczyniając się często to wzrostu biedy.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a biedni.

  1. W jaki sposób libertarianie uzasadniają swoją filozofię polityczną?

Przez ponad 50 lat istnienia libertarianizmu libertariańscy filozofowie opracowali wiele teorii mających dowodzić, że etyka libertariańska jest właściwa i że podstawowa struktura społeczno-polityczna winna przyjąć kształt anarchokapitalizmu lub państwa minimalnego. Wśród tych uzasadnień wymienić można m.in.:

  • prawnonaturalną teorię Murraya Rothbarda,
  • argumentację odwołującą się do oddzielności osób oraz „argument z utopii” Roberta Nozicka,
  • odwołującą się do indywidualizmu wartości teorię Erica Macka,
  • kontraktariainzm Jana Narvesona,
  • uzasadnienie intuicjonistyczne Michaela Huemera,
  • etykę argumentacji Hansa-Hermana Hoppego,
  • konsekwencjalistyczną argumentację Davida Friedmana,
  • wiele innych. 
Michael Huemer przedstawił oryginalne uzasadnienie filozofii libertariańskiej, zakorzeniając ją w zdroworozsądkowych sądach moralnych.
  1. Czy libertarianizm jest prawicowy czy lewicowy?

Podział na prawicę, lewicę jest problematyczny i wydaje się, że nie ma powodu, by wpisywać weń libertarianizm.

Jak się jednak zdaje, libertarianizm jest w dużej mierze opozycyjny względem ideologii lewicowych. Po pierwsze, lewicowcy dążą do ograniczenia znaczenia własności prywatnej, gdy libertarianie przyznają jej kluczową rolę, wskazując, że prawo do dysponowania nią bez inferencji ze strony innych jest najwyższą wartością polityczną i najlepszą metodą zapewnienia jednostkom wolności. Po drugie, większość lewicowców chce wykorzystywać aparat państwowy do różnych form kontroli społecznej,  by osiągnąć określone, progresywne cele, czemu libertarianie stanowczo się sprzeciwiają (niekoniecznie krytykując te cele, krytykując jednak przymusową metodę ich osiągania). Po trzecie , lewicowcy jądrem swojej ideologii czynią kwestie nierówności i emancypacji, gdy libertarianizm jest obojętny względem nierówności (uznaje je raczej za fakt życia niż coś, z czym należy aktywnie walczyć), zaś ideał emancypacji zastępuje ideałem równego prawa do wolności.

Stosunek libertarian do prawicy zależny jest od tego, w jaki sposób definiujemy tę ostatnią, ta jednak jest notorycznie trudna do zdefiniowania (choć jesteśmy w stanie dobrze zdefiniować lewicę, trudniej zdefiniować prawicę – to właśnie dlatego podział na prawicę i lewicę wydaje się problematyczny). Jak się jednak wydaje, libertarianizm odróżnia od ideologii tradycyjnie określanych jako prawicowe wiele kwestii, m.in. nacisk kładziony na indywidualizm, antyautorytaryzm, głoszenie pełnej wolności w sprawach społecznych, brak uznania dla roli hierarchii w życiu społecznym.

Myśl libertariańska jest przeciwieństwem myśli lewicowej.

Być może najsensowniej byłoby wyróżnić trzy większe tradycje (uznając libertarianizm za radykalną wersję tradycji liberalnej):

  • socjalną (lewicową) – akcentującą kwestie równości, emancypacji, umiarkowanie lub silnie kolektywistyczną i niechętną rynkom,
  • konserwatywną (prawicową) – podkreślającą rolę hierarchii i tradycji, umiarkowanie lub silnie kolektywistyczną,
  • liberalną – radykalnie lub silnie indywidualistyczną, wolnościową i prorynkową.
  1. Czy libertarianizm promuje egoizm i atomizm społeczny?

Libertarianizm głosi, że każda osoba ma prawo przeżyć swoje życie po swojemu. Nikogo nie wolno poświęcać po to, by realizować cele innych osób. Nie oznacza to jednak, że libertarianie postulują czy promują egoizm. Z faktu, że masz prawo żyć po swojemu, nie wynika, że nie powinieneś zważać na dobro innych. Przeciwnie, libertarianie wierzą, że wolne jednostki będą łączyły się ze sobą w różnego rodzaju wspólnoty, organizacje czy sieci współpracy i będą sobie nawzajem pomagać. Libertarianizm nie odrzuca wartości wspólnotowych i społecznych, żąda jedynie, by jednostki miały prawo realizować te wartości w sposób dobrowolny.

Co więcej, libertarianie wskazują, że w ładzie libertariańskim jednostki miałyby silne zachęty, by tworzyć silne więzy społeczne, które zabezpieczałyby je przed różnego rodzaju niespodziewanymi wypadkami i pozwalałyby rozwiązywać problemy społeczne. Wartość przynależności do wszelkiego rodzaju grup – rodziny, grupy koleżeńskiej, wspólnoty sąsiedzkiej, stowarzyszeń, klubów, kościołów itp. – radykalnie by wzrosła. Zgoła odmiennie jest w społeczeństwach państwocentrycznych, w których państwo bierze na siebie rolę opiekuna i „rozwiązywacza” problemów społecznych. W takich systemach wartość oddolnie tworzonych więzi społecznych spada: zapewniając niedyskryminacyjnie siatki bezpieczeństwa, państwo zmniejsza koszty egoistycznych i aspołecznych zachowań.

  1. Jaki jest stosunek libertarian do demokracji?

Istotą libertarianizmu jest wiara w silne prawa jednostkowe. Z punktu widzenia libertarian nie ma znaczenia, czy prawa te są naruszane w imię demokracji, czy jakiegoś innego systemu. W tym sensie libertarianie są przeciwnikami demokracji: nie uważają bowiem, że podstawowe prawa jednostek mogą być im odebrane w wyniku demokratycznego głosowania.

Idealny system libertariański (anarchokapitalizm) nie byłby demokratyczny – demokracja jest przeważnie rozumiana jako pewna forma sprawowania władzy, w ładzie anarchokapitalistycznym zaś nie byłoby tradycyjnie rozumianej władzy jednych nad drugimi. Jeżeli ład bezpaństwowy byłby niemożliwy, libertarianie popieraliby państwo minimalne, którego władze mogłyby być wybierane demokratycznie. Demokratyczność państwa minimalnego byłaby jednak ograniczona, władze takiego państwa mogłyby bowiem działać tylko w zakresie koniecznym do ochrony praw jednostek. Mówiąc obrazowo: w państwie minimalnym wybieralibyśmy policjantów, którzy mieliby pilnować naszych praw, a nie ustawodawców, którzy mieliby nam prawa nadawać.

Niemniej jednak libertarianie dostrzegają, że w państwach demokratycznych prawa jednostek są często lepiej chronione niż w państwach niedemokratycznych – spośród różnych nielibertariańskich form ładu, łady demokratyczne są przeważnie bliższe etyce libertariańskiej. Przykładowo, transformacja niedemokratycznej Polski Ludowej w demokratyczną III RP wiązała się ze zwiększeniem ochrony libertariańsko rozumianych praw.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a demokracja 

Jaka jest demokracja, każdy widzi.
  1. Czy libertarianin może głosować?

Mimo że libertarianie mają negatywny stosunek zarówno do państwa, jak i demokracji, nic nie stoi na przeszkodzie, by libertarianie brali udział (czynny lub bierny) w demokratycznych wyborach. Jeżeli jednak chcą pozostać wierni libertariańskiemu credo, winni popierać takie ugrupowania czy polityków, o których mają prawo wierzyć, że zmniejszą oni opresję państwa. Równocześnie popieranie takich ugrupowań czy polityków powinni łączyć z krytyką państwa (a także antywolnościowych postulatów popieranych polityków lub ugrupowań), tak by swoim poparciem nie legitymizować przemocy państwowej.

  1. Jakie reformy polityczne popierają libertarianie?

Chociaż libertarianie dążą do wprowadzenia ładu bezpaństwowego lub państwa minimalnego, wypowiadają się również na temat bieżących problemów społeczno-ekonomicznych współczesnych państw, których kształt jest daleki od libertariańskiego ideału. W tego typu dyskusjach libertarianie sprzeciwiają się wszelkim działaniom, które prowadzą do zwiększenia zakresu naruszeń praw ze strony państwa, i opowiadają się za politykami zmniejszającymi ich zakres, a więc za:

  • obniżkami podatków,
  • likwidacją regulacji gospodarczych,
  • likwidacją praw paternalistycznych i innych regulacji życia społecznego,
  • wycofaniem się państwa z produkcji różnego rodzaju dóbr (takich jak edukacja czy opieka medyczna),
  • prywatyzacją lub uwłaszczeniem własności państwowej.

Należy podkreślić, że niektóre pojedyncze działania zmniejszające opresję państwa mogą wiązać się z dużymi kosztami społecznymi, dlatego część reform libertariańskich realizowana winna być w różnych pakietach. Przykładowo likwidacja państwowego systemu emerytalnego mogłaby być połączona z programem uwłaszczenia i prywatyzacją, tak by ochronić emerytów, którzy znaleźliby się bez środków do życia.

  1. Czy libertarianie opowiadają się za powszechnym dostępem do broni?

Tak. Libertarianie wierzą, że ludzie mają prawo posiadać broń – ponieważ jej posiadanie samo z siebie nie narusza uprawnień innych osób (nie stanowi inicjacji przemocy), nie powinno być dozwolone. Libertarianie uważają, że prawo to jest ważne z trzech powodów:

  • posiadanie broni umożliwia jednostkom obronę przed agresorami,
  • uzbrojone społeczeństwo znajduje się w lepszej sytuacji względem państwa (nie może zostać przez nie tak łatwo zdominowane),
  • uzbrojone społeczeństwo znajduje się w lepszej sytuacji w wypadku wybuchu konfliktu zbrojnego.

Czy jednak powszechny dostęp do broni nie spowodowałby zwiększenia liczby przestępstw i zamiast zapewnić prawo do obrony, ułatwiłby działanie przestępcom? Krytycy dostępu do broni wskazują, że jednostki byłyby bezpieczniejsze, żyjąc w społeczeństwo z ograniczeniem takiego dostępu: dostęp do broni dałby również dostęp do niej przestępcom, co mogłoby obniżyć bezpieczeństwo przeciętnej jednostki. Bardziej radykalni libertarianie odrzucają ten argument. Mniej radykalnie libertarianie mogliby na niego przystać, wskazując, że naruszenie praw jednostki celem minimalizacji liczby naruszeń w pewnych warunkach może być zgodne z duchem libertarianizmu.

W ładzie libertariańskim powstałyby obszary, na których broń posiadać mogłyby tylko powołane do tego osoby.

Warto również wspomnieć, że w społeczeństwie libertariańskim istniałyby mechanizmy ograniczające korzystanie z broni. Agencje ochrony oraz agencje ubezpieczeniowe mogłyby dążyć do ograniczenia posiadania broni przez jednostki, gdyby uznały, że doprowadzi to do ograniczenia ilości przemocy (mogłyby na przykład wymagać przejścia testów psychologicznych). Równocześnie, w sposób oddolny, bez naruszania niczyich praw powstawać mogłyby obszary – osiedla mieszkaniowe, tereny należące do firm, a nawet cały dzielnice – na których prawo do posiadania broni byłoby ograniczone.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a broń

  1. Czy libertarianie opowiadają się za dostępem do narkotyków?

Tak, każda osoba ma bowiem prawo do dowolnego zarządzania swoim ciałem.

Niemniej jednak w społeczeństwie libertariańskim działaby szereg mechanizmów ograniczających ryzyka związane z narkotykami. Na samym wstępie wskazać należy, że sprzedaż narkotyków osobom nieletnim, jak i sprzedaż narkotyków (i innych substancji) mających szkodliwe nieprzewidziane efekty uboczne (np. zanieczyszczonych narkotyków) stanowi naruszenie zasady nieagresji i byłoby surowo karane.

Wśród najważniejszych mechanizmów ograniczających spożycie narkotyków wymienić można m.in. fakt, że w całkowicie prywatnym systemie opieki medycznej ubezpieczyciele różnicowaliby składki w zależności od stylu życia ubezpieczonych (a nawet odmawiali finansowania leczenia będącego wynikiem spożywania narkotyków). To wywierałoby presję na osoby spożywające narkotyki, by ograniczyły lub wyeliminowały ich konsumpcję. Byłoby to szczególnie efektywne w przypadku nieletnich i osób pozostających na utrzymaniu rodziców. Ponosząc pełne koszty opieki medycznej swych dzieci, rodzice pilnowaliby je, by te nie spożywały takich substancji.

Dodatkowo, nic nie stoi na przeszkodzie, by prywatne podmioty (osiedla, instytucje, pracodawcy) wprowadzali dobrowolne – oparte na umowie – ograniczenia w zakresie spożywania określonych narkotyków. Oddolnie wytworzyć mogłyby się całe obszary, na których spożywanie narkotyków byłby zakazane i na których handel niby byłby surowo karany.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a narkotyki

  1. Czy libertarianie są za czy przeciw prawu do aborcji?

Libertarianie nie wypracowali jednolitego stanowiska w kwestii aborcji. Libertarianizm zabrania inicjowania przemocy względem drugiej osoby, więc by ustalić, czy aborcja jest dozwolona, trzeba odpowiedzieć na dwa pytania: (1) w którym momencie płód staje się człowiekiem (w momencie zapłodnienia komórki jajowej czy na innym etapie rozwoju), (2) czy płód ma prawo przebywać w ciele matki? Różni libertarianie odpowiadają na oba pytania w różny sposób. W moim przekonaniu odpowiedź na pytanie (2) brzmi: tak, płód ma prawo przebywać w ciele matki, ponieważ matka stworzyła go, narażając tym samym na niebezpieczeństwo, w związku z czym ma obowiązek się nim opiekować. Odpowiedź na pytanie (1) jest zaś niejasna.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a aborcja

  1. Czy według libertarian dzieci mają prawa?

Dominujący w libertarianizmie pogląd wskazuje, że dzieci – tak jak ich rodzice – są autowłaścicielami. Niemniej jednak ponieważ dzieci są przez długi czas niesamodzielne fizycznie i umysłowo, podlegają „władzy” rodziców (lub osób wyznaczonych przez rodziców).

Libertarianie zasadniczo uznają, że rodzice mają prawo samodzielnie decydować o tym, w jaki sposób chcą wychowywać swoje dzieci. Osoby trzecie mają prawo siłowo ingerować w ów proces tylko i wyłącznie, gdy rodzice w ewidentny sposób i trwale naruszają prawa dziecka. Ale i takie ingerencje powinny być ostrożne.

Dominujący obecnie w libertarianizmie pogląd wskazuje, że rodzice, powołując dziecko do życia, nabywają pozytywny obowiązek zajmowania się nim, dlatego mają obowiązek zapewnić mu opiekę.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a prawa dzieci

David Friedman uważa, że finansowanie wojska stanowiłoby istotny problem dla społeczeństwa anarchokapitalistycznego.
  1. W jaki sposób ład libertariański może obronić się przed agresją militarną ze strony innych państw?

Jak wskazywałem, libertarianie popierają dwie formy ładu: anarchokapitalizm i państwo minimalne. Problem obrony narodowej w przypadku ładu anarchokapitalistycznego nie byłby łatwy do rozwiązania. Wymagałby rozwiązania dwóch kwestii: sfinansowania wojska oraz kontrolowania go. To, czy społeczność żyjąca na terenie anarchokapitalizmu, sfinansowałaby wojsko, nie jest oczywiste, pojawiłby się tu bowiem problem efektu gapowicza. Ponieważ wpłaty pojedynczego podmiotu mają zaniedbywalnie mały wpływ to, czy wojsko powstanie i będzie skutecznie chronić społeczeństwa czy nie, zaś niepłacący podmiot nie może zostać wykluczony z korzystania z obrony narodowej sfinansowanej przez innych, racjonalnym zachowaniem dla każdego maksymalizującego wąsko rozumianą użyteczność zachowaniem będzie migać się od płacenia. Możemy więc przypuszczać, że część jednostek czy firm zrezygnowałaby z finansowania wojska. Im więcej zaś osób wykruszyłoby się z finansowania (chciałoby jechać na gapę), tym trudniej byłoby sfinansować wojsko pozostałym podmiotom. Drugi problem – rzadziej podnoszony przez libertarian – związany jest z kontrolowaniem wojska i zmuszeniem go do działania na korzyść danej społeczności.

Wśród libertarian toczą się spory, czy w ładzie anarchokapitalistycznym udałoby się rozwiązać te problemy. Z pewnością skala problemu byłaby związana z sytuacją geopolityczną (im lepsza sytuacja geopolityczna, tym mniejsza konieczność posiadania dużego i silnego wojska). Przykładowo, sytuacja geopolityczna Polski jest trudna i wymaga, jak się zdaje, posiadania armii mogącej obronić nas przed agresją rosyjską.

To właśnie – między innymi – wątpliwości związane z możliwością sfinansowania wojska w anarchokapitalizmie sprawiają, że część libertarian opowiada się za państwem minimalnym. Takie państwo nie miałoby problemu z obroną militarną – posiadając możliwość nakładania podatków, mogłaby rozwiązać problem efektu gapowicza i sfinansować wojsko, które byłoby w stanie odstraszać wroga przed atakiem, a w razie ataku obronić swych obywateli.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a problem obrony militarnej

  1. Kto wybuduje drogi?

Jest to jedno z najczęściej zadawanych libertarianom pytań. Pojawiają się tu dwa problemy: jaki byłby własnościowy status dróg w ładzie libertariańskim oraz kto by je finansował i nimi zarządzał.

Istnieją dwa rozwiązania tego problemu. Po pierwsze, drogi mogłyby być całkowicie prywatne. Taki stan rzeczy mógłby jednak spowodować, że właściciel uniemożliwiałby ludziom przemieszczanie się czy opuszczanie swoich działek lub narzucał astronomicznie wysokie ceny za korzystanie z dróg. Dlatego libertarianie wskazują, że właściciel dróg obarczony byłby służebnością – miałby obowiązek przepuszczać w niedyskryminujący sposób podróżników, pobierając opłaty konieczne na utrzymanie dróg. Drugie rozwiązanie polegałoby na uznaniu, że drogi – a przynajmniej drogi przejazdowe – winny mieć charakter własności publicznej i nie podlegałyby zawłaszczaniu jak zwykłe tereny. I w takim wypadku ci, którzy by nimi zarządzali, mogliby pobierać opłaty mające pokryć koszty ich utrzymania.

Wydaje się, że w państwie minimalnym koordynacją zarządzania drogami zająć mogłoby się państwo, w ładzie anarchokapitalistycznym stanowiłoby to prawdopodobnie większy problem. Koordynacją zająć musiałyby się lokalne wspólnoty i prywatne agencje ochrony (to samo dotyczy infrastruktury, na przykład wodociągów).

Według Waltera Blocka sprywatyzować można wszystko, również drogi. Jednak niektórzy libertarianie, np. Roderick Long, uważają, że drogi powinny mieć charakter własności kolektywnej.
  1. Jak libertarianizm odnosi się do problemu ochrony środowiska?

Kwestię ochrony środowiska uznaje się często za problematyczną dla libertarian. Wydaje się jednak, że teoria libertariańska dobrze wyjaśnia wiele aspektów tego problemu. Przykładowo, zanieczyszczenia powietrza mogą być zakazane w ramach teorii libertariańskiej jako forma inicjacji przemocy. Jeżeli jakaś fabryka lub jednostka emituje do atmosfery szkodliwe substancje, narusza prawa tych osób (fakt, że agresja odbywa się w sposób pośredni – przez powietrze – nie ma znaczenia). Podobnie zakazane może być zanieczyszczenia gleby, rzek i mórz (bądź jako terenów prywatnych, bądź jako terenów posiadanych wspólnie, bądź jako niszczenie terenów niczyich).  Nie widać również problemu, by z wnętrza teorii libertariańskiej zabronić działań takich jak nadmierna emisja dwutlenku węgla, gdyby dowiedziono, że przyczyniają się do poważnych zmian klimatycznych mających negatywny wpływ na obszary, w których żyją inni.

Trudniejszym problemem dla libertarian jest kwestia ochrony różnych gatunków roślin i zwierząt czy naturalnych habitatów. Niszczenia środowiska można by zabronić, gdyby dało się wykazać, że ma to negatywny wpływ na innych ludzi (przykładowo, gdyby masowe wycinanie drzew dramatycznie pogorszyło jakość powietrza). Dodatkowo, można argumentować – odwołując się do tzw. klauzuli Locke’a – że część terenów niczyich powinna nie być podatna na zawłaszczenie i że powinny zostać w nich utworzone rezerwaty przyrody. Ta kwestia nie jest jeszcze dobrze opracowana przez libertarian.

Przeczytaj więcej: Libertarianizm a globalne ocieplenie

  1. Czy libertarianizm jest utopijny? Czy jest szansa na jego wprowadzenie?

Wydaje się, że libertarianizm posiada silnie utopijny rys. Utopijność ta zdaje się mieć kilka aspektów. Po pierwsze, można wskazywać, że istnieją poważne wątpliwości, czy idealny w przekonaniu libertarian ład społeczno-polityczny – anarchokapitalizm – może w ogóle istnieć, czy byłby stabilny (wewnętrznie lub zewnętrznie). Po drugie, zarówno anarchokapitalizm i państwo minimalne mogą być oskarżane o utopijność, zakładają bowiem, że mimo braku ingerencji państwa w różne obszary naszego życia społeczeństwo będzie potrafiło się (mimo egoizmu i krótkowzroczności jego członków) zorganizować i wyprodukować wszystkie potrzebne dobra, kolektywnie wspierając konstruktywne rozwiązania oraz karząc aspołecznie działające podmioty . I wreszcie, po trzecie, można twierdzić, że libertarianizm jest utopijny, gdyż wobec obecnych nastrojów społeczno-politycznych (socjalno-konserwatywno-kolektywistycznych) jest on bardzo trudny do wprowadzenia.

Libertarianie zgadzają się, że anarchokapitalizm może wydawać się utopijny. Jest to teoretyczny konstrukt, którego zadaniem wskazywać jest ostateczny cel rozwoju społeczeństwa (stan całkowitej dobrowolności). Jednak z faktu, że anarchokapitalizm jest w przewidywalnej przyszłości niemożliwy do osiągnięcia, nie wynika, że zasady libertariańskie nie są właściwe. Nawet jeśli nie istnieje szansa na wprowadzenie całkowicie wolnościowego ładu, libertarianie uważają, że ich wizja tworzy drogowskaz wskazujący, w którym kierunku powinniśmy zmierzać. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wdrażać elementy libertarianizmu inkrementalnie, po kawałku, uważnie obserwując, jakie konsekwencje przynosi realizacja libertariańskiej wizji. Z pewnością wiele z libertariańskich reform da się przeprowadzić już teraz, zwiększając zakres wolności jednostek w sposób, który nie będzie wiązał się z żadnymi negatywnymi konsekwencjami.

W III części Anarchii, państwa i utopii Nozick wskazuje, że ład libertariański stworzyłby „fundament pod utopię”, na którym różne grupy różnie wyobrażające sobie idealny ład mogłyby budować swoje wizje.
  1. Czy libertarianie rządzą w jakimś kraju?

Choć podstawowe zasady libertarianizmu wydają się proste i intuicyjne, ich konsekwentne wdrożenie prowadziłoby do przekształcenia istniejących form porządku społecznego. Libertarianizm jest więc radykalnym ruchem i z tego powodu w większości demokratycznych krajów libertarianie znajdują się na marginesie walki politycznej. Proponowane przez libertarian reformy wiążą się bowiem z szeroko zakrojonym ograniczeniem państwa opiekuńczego (co może wydawać się niekorzystne ludziom odeń uzależnionym), szerokimi cięciami w administracji (co wydaje się niekorzystne państwowym urzędnikom), a także deregulacją gospodarki (co może nie podobać się osobom korzystających z tych regulacji kosztem społeczeństwa).

Tak więc w większości krajów na świecie partie libertariańskie bądź nie istnieją, bądź pełnią marginalną rolę (nie mając swoich przedstawicieli w parlamentach lub mając ich niewielką liczbę). Po 1989 roku w polskim sejmie zasiadało zaledwie kilku posłów określających się mianem libertarian. Wyjątkiem jest tu Argentyna, której niedawno wybrany prezydent Javier Milei określa się mianem libertarianina i wprowadza reformy będące realizacją libertariańskiego programu. Dojście do władzy otwarcie libertariańskiego polityka takiego jak Milei jest zjawiskiem nietypowym i było możliwe, jak się zdaje, w wyniku trwałego kryzysu ekonomiczno-politycznego w Argentynie, w konsekwencji którego wyborcy zwrócili się w stronę radykalnych rozwiązań.

Niemniej jednak na poziomie ideologicznym wpływ libertarian na politykę na całym świecie jest dużo większy, niż mogłaby na to wskazywać ich niewielka reprezentacja parlamentarna. Postulowane przez libertarian rozwiązania są obecne w dyskursie i często proponowane oraz wdrażane przez bardziej liberalne partie czy polityków.

Javier Milei jest jedynym politykiem demokratycznym, który zdobył realną władzę, idąc do wyborów z libertariańskim programem
  1. W jaki sposób libertarianie chcą osiągnąć swój cel wprowadzenia ładu libertariańskiego?

Najbardziej oczywistą libertariańską strategią polityczną jest tradycyjna polityka demokratyczna. By osiągnąć swe cele w ten sposób libertarianie musieliby przekonać do idei wolności istotną część społeczeństwa, co pozwoliłoby im zdobyć władzę i stopniowo wprowadzać libertariańskie reformy. Zwycięstwo Mileia pokazuje, że nie jest to niemożliwe, wydaje się jednak niezwykle trudne ze względu na radykalny charakter filozofii libertariańskiej.

Dlatego najbardziej podstawą strategią libertarian jest długotrwała edukacja, która ma prowadzić do głębokiej zmiany ideologicznej. Jej celem jest przekonanie społeczeństwa, że etyka libertariańska jest tą właściwą i że możliwe jest efektywne funkcjonowanie ładów opartych na dobrowolnych relacjach.

Libertarianie pokładają również nadzieje w tym, że nowo powstające technologie – takie jak np. kryptowaluty, smart kontrakty czy inne technologie informacyjne – sprawią, że instytucje państwowe zaczną być postrzegane jako przestarzałe i niepotrzebne. Przykładowo, dostęp do wiedzy przez internet jest w stanie uczynić dużą część państwowej edukacji zbędną. Można wyobrazić sobie proces, w ramach którego ludzie stopniowo rezygnują z części państwowych usług, co może wywołać trend w kierunku jego ograniczania.

Inną – choć niepozbawioną kontrowersji – strategią promowaną czasem przez libertarian jest secesja, w wyniku której jednostki administracyjne miałyby dzielić się na mniejsze terytoria, co stwarzałoby konkurencję między jurysdykcjami prowadzącą do zmniejszenia opresji podatkowej, deregulacji, większej responsywności władzy i stymulowaniu lokalnych wspólnot, które mogłyby później zastąpić instytucje państwowe. Następnie część takich regionów mogłaby wprowadzić ład libertariański.

Przeciwieństwem drogi demokratycznej, która wymaga przekonania większości społeczeństwa, jest libertariański syjonizm, strategia, w ramach której libertarianie próbowaliby zgromadzić się na mniejszym terenie, na którym wprowadzono by prawa libertariańskie. Taki teren mógłby mieć charakter regionu jakiejś jurysdykcji, który mógłby się od niej odłączyć na zasadzie secesji, albo mógłby zostać utworzony od zera, na przykład w postaci prywatnego miasta.

Teoretycznie proces wprowadzenia ładu libertariańskiego mógłby nastąpić również w sposób samorzutny, w wyniku rosnącej siły korporacji, relacji rynkowych i dobrowolnych stowarzyszeń i powiązanego z tymi procesami stopniowego obumierania państwa. 

 Czy masz jakieś pytanie, które chciałbyś zadać? Pisz w komentarzach!

 

Wszystkie zamieszczone na blogu teksty są bezpłatne. Jeżeli chciałbyś wesprzeć istnienie bloga i przyczynić się do promocji idei wolnościowych, proszę o wpłaty na konto.

Santander Bank
31 1090 1447 0000 0001 0168 2461

Udostępnij

21 Comments:

    1. Hm… Póki co Marks go trochę przebija pod kątem wpływu na politykę na świecie, więc myślę, że byłby zadowolony z takiego towarzystwa.

  1. „Libertarianie zasadniczo uznają, że rodzice mają prawo samodzielnie decydować o tym, w jaki sposób chcą wychowywać swoje dzieci. Osoby trzecie mają prawo siłowo ingerować w ów proces tylko i wyłącznie, gdy rodzice w ewidentny sposób i trwale naruszają prawa dziecka. Ale i takie ingerencje powinny być ostrożne.”

    Moim zdaniem ochrona interesów dzieci nie musi być ograniczona do wyboru między nadzorem państwowym a wyłączną kontrolą rodzicielską. W systemie opartym o zasady libertariańskie i bardzo sprawne, efektywne prywatne sądownictwo* firmy mogłyby działać jako przedstawiciele dzieci, wprowadzając zabezpieczenia (np. blokując dostęp do szkodliwych dla dzieci treści typu pornografia) i naliczając za te usługi opłaty, które byłyby odroczone w czasie. O tym czy interwencja tego typu i naliczenie w ten sposób opłaty byłoby dopuszczalne decydowałby prywatny sąd. Gdy dziecko osiągnie dorosłość, miałoby wybór: (1) wystąpić z pozwem przeciwko firmie, która przeprowadziła interwencję ochronną odnośnie zasadności interwencji lub odnośnie wysokości opłaty, (2) zaakceptować zasadność interwencji oraz te koszty jako uzasadnione wydatki na własną ochronę, albo (3) wystąpić z roszczeniem przeciwko rodzicom za zaniedbanie i narażenie na szkodliwe treści w dzieciństwie. Prywatne sądy określałyby, co stanowi naruszenie interesu dziecka próbując zrekonstruować ich jak najlepszy interes (decyzja zastępcza, surrogate decision-making), tworząc tym samym podstawę do działania rynku firm ochronnych, a ich wyroki mogłyby być potem zaskarżane przez osoby, których dotyczyły interwencje ochronne (lub ich brak) po osiągnięciu przez te osoby dorosłości. Te firmy mogłyby finansować bieżącą działalność ze sprzedaży praw do przyszłych roszczeń pośrednikom finansowym. System ten pozwoliłby na egzekwowanie odpowiedzialności rodzicielskiej bez konieczności interwencji państwa, opierając się na zasadach rynkowych i prywatnym systemie prawnym, jednocześnie wprowadzając obiektywny standard interesu dziecka, oparty o standardy naukowe, opinie ekspertów i wiarygodnych instytucji w sposób niezależny od subiektywnej opinii rodzica na ten temat czy też od koncepcji „władzy rodzicielskiej”.

    *odsyłam tutaj do artykułu dotyczącego anarchokapitalizmu na tym blogu

    1. To ciekawe, bo tradycyjnie libertarianie martwią się, by wyrwać dzieci spod władzy państwa, a Ty myślisz, jak ograniczyć władzę rodziców przez jakąś trzecią stronę, która byłaby bardziej racjonalna niż rodzice (przynajmniej ich część) i miała ustawione zachęty lepiej niż państwo.

      Wydaje mi się, że może tu się pojawić pewien problem. Rodzice przede wszystkim chcieliby zachować kontrolę nad swoimi dziećmi. To byłoby dla nich o wiele cenniejsze niż kontrola nad cudzymi dziećmi. Dlatego niechętnie popieraliby (płacąc za nie agencjom) prawa pozwalające ingerować trzecim stronom w wychowanie dzieci. Jasne, mogliby chcieć praw pozwalających interweniować w ekstremalnych przypadkach. Ale płacąc za prawo do ingerencji strony trzeciej, ryzykowali taką interwencje także u siebie.

      Może dałoby się pomagać dzieciom przez CPOM?

      Ogólnie libertarianizm zapewnia prawa dzieciom, ale akap mógłby mieć problem z egzekucją tych praw w części przypadków.

  2. „Rodzice chcieliby (…) To byłoby dla nich o wiele cenniejsze niż kontrola nad cudzymi dziećmi.” Tak ale podmiotem decyzyjnym są nie tylko rodzice, ale również osoby dorosłe podejmujące decyzje dotyczące wcześniejszych wydarzeń w ich życiu (a ich przyszłe decyzje są aproksymowane przez prywatne sądy). To dorosłe osoby decydowałyby czy ochrona jakiej dokonano wobec nich w dzieciństwie warta była swojej ceny oraz czy kosztem tym za pośrednictwem systemu prawnego obarczyć rodziców czy też ponieść go samemu. Źródłem siły wykonawczej byłyby same dzieci po osiągnięciu dorosłości, a przyszła sprawczość byłaby wtórnie transferowana i delegowana na wcześniejszy okres, w którym dziecko nie było zdolne do podejmowania decyzji i bronienia swojego interesu. Być może dla sprawniejszego podejmowania decyzji zastępczych za dziecko miałyby zastosowanie elementy teorii rynków predykcyjnych dotyczących przyszłych wydarzeń?

    Kluczowy punkt to międzyokresowy transfer sprawczości. Przyszłe zdolności dorosłego do ochrony swojego interesu są delegowane na okres dzieciństwa, gdy dziecko samo nie może podejmować decyzji. Prywatne sądy i firmy ochronne pełniłyby funkcję tymczasowego obrońcy interesów dziecka, podlegając ocenie ich działań przez dorosłych po latach. Predykcje dotyczące tych przyszłych decyzji miałyby wpływ na strukturę zachęt ekonomicznych dla podmiotów prywatnych na wcześniejszych etapach.

    Wydaje mi się, że w naszym myśleniu jesteśmy zaokotwiczeni w obecnym systemie z nieefektywnymi sądami, które nawet w oczywistych przypadkach, w których należałoby pozbawić rodziców ich praw rodzicielskich potrafią ze szkodą dla dziecka odwlekać wyroki bardzo długo. Gdyby jednak założyć, że system prywatnej produkcji prawa i rozstrzygania sporów działałby o wiele wydajniej, dodatkowo funkcjonowałby rynek aktywów pozwalający transferować zachęty ekonomiczne w czasie to otwiera się zupełnie nowa perspektywa.

    Ujmując to jeszcze inaczej: system, w którym liczy się tylko siła przetargowa rodziców rzeczywiście mógłby doprowadzić do sytuacji w której rodzice woleliby nie płacić za ściganie cudzej przemocy wobec cudzych dzieci, a zarazem taki, który gwarantowałby im w razie gdy sami dopuszczą się przemocy wobec własnych dzieci to nie będą ścigani.
    Ale wydaje się, że jeśli – dzięki wydajniejszemu systemowi prawnemu i sądowemu – sprawniej dochodziłoby to transferu tej siły przetargowej w czasie to liczyłaby się również siła przetargowa dziecka po osiągnięciu dojrzałości i to mogłoby być źródło finansowania jak również źródło podmiotowości, które umożliwia pozywanie innych np. za próby naruszeń praw wobec danej osoby gdy jeszcze była dzieckiem. Zauważmy, że gdyby było to możliwe ludzie byliby skłonni zapłacić o wiele więcej za to, żeby nie paść ofiarą przemocy ze strony rodziców jako dziecko niż za to, żeby być bezkarnym w razie zastosowania przemocy wobec swojego dziecka. Jeśli problemem jest tylko odwrócony cykl decyzyjny (najpierw trzeba podjąć akcję, a potem dać człowiekowi zdecydować gdy dorośnie), to na rynku można byłoby zarobić rozwiązując ten problem np. poprzez wzięcie na siebie ryzyka związanego z działaniem, które tylko z pewnym prawdopodobieństwem będzie zalegitymizowane w przyszłości lub poprzez stworzenie ram prawnych do takiego rozwiązania.

    Ostatecznie rozwiązanie tego problemu wymagałoby pośredników i wiązałoby się z pewnym kosztem (który mógłby być obniżony np. przez zastosowanie AI w celu rozstrzygania sporów prawnych) więc tylko oczywiste i poważne sprawy byłyby zdolne wygenerować transfer sprawczości.

    1. Im lepiej działałby Twój system, dając możliwości dzieciom, tym mniejsza zachęta dla rodziców, by go finansować. Czy chciałbyś finansować prawo, w ramach którego Twoje dzieci mogą cię pozwać, tylko dlatego że dawałoby to szansę pozwania przez inne dzieci ich złych rodziców? Więc widzę tu poważny problem.

      1. W mojej wizji bieżące prywatne prawo chroniące dzieci nie opiera się wyłącznie na bieżących płatnościach rodziców, ale również na przewidywanych płatnościach dokonywanych przez dzieci po osiągnięciu dorosłości. Alternatywnie można sobie wyobrazić to również w ten sposób, że dziecko już przy urodzeniu jest domyślnie objęte ochroną jakiegoś PAO i teoretycznie może być to nawet inne PAO niż to z którym umowę mają rodzice (choć nie wydaje się, żeby objęcie rodziców i dzieci umową z tym samym PAO było problemem). Wydaje się, że jeśli rodzice są zobowiązani dostarczyć dziecku np. pokarm, czy zapewnić prawidłowy rozwój to nie ma powodu by nie byli zobowiązani dostarczyć mu również ochrony jego prawa przed inicjacją przemocy (np. poprzez opłacanie składek na PAO, które reprezentuje dziecko).

        Źródłem finansowania ochrony dzieci jest ich przyszła zdolność do partycypowania w prywatnym systemie prawnym (przyszła zdolność do bycia klientem PAO) oraz ich przyszła zdolność prawna do pozwania osób, które naruszały w przeszłości ich prawa. Nie jest prawdą, że rodzice musieliby finansować ochronę cudzych dzieci. Efektywnie jedynie osoby, które naruszyły prawa dzieci, byłyby zmuszone sfinansować tę ochronę, ale nie na podstawie własnej decyzji, lecz w wyniku rozstrzygnięcia prywatnego arbitrażu, które byłoby niezależne od woli rodzica naruszającego prawa dziecka. Można założyć, że większość rodziców nie naruszałaby praw swoich dzieci, dlatego nie ponosiłaby żadnych dodatkowych kosztów związanych z funkcjonowaniem systemu prywatnego, zabezpieczającego interesy dzieci. Przedstawiany przeze mnie model nie zakłada altruizmu ani troski o cudze dzieci, nie zakłada, że ktokolwiek będzie płacił za ochronę cudzych dzieci.

        Pytanie: „Czy chciałbyś finansować prawo, w ramach którego Twoje dzieci mogą cię pozwać, tylko dlatego że dawałoby to szansę pozwania przez inne dzieci ich złych rodziców?” jest analogiczne do pytania: „Czy chciałbyś finansować prawo, w którym możesz zostać pozwany za zainicjowanie przemocy, tylko dlatego że dawałoby to innym prawo do pozwania osób dopuszczających się przemocy?” W prywatnym systemie prawnym konsensus wynika ze złożonych oddziaływań między podmiotami tworzącymi rynek (klientami, agencjami ochrony, instytucjami arbitrażowymi itd.). System taki musi opierać się na zunifikowanych regułach będących efektem szerokiego konsensusu i nie może być dowolnie kształtowany przez pojedynczego klienta w zakresie treści prawa (choć personalizacja może dotyczyć innych aspektów, takich jak skuteczność egzekwowania czy jakość obsługi klienta).

        Dodatkowo system, w którym dzieci mają możliwość pozwania rodziców w przyszłości, tworzy dodatkową odpowiedzialność, ale nie musi działać na szkodę dobrych rodziców. Wręcz przeciwnie, jeśli rodzice wychowują dzieci zgodnie z ich najlepszym interesem, taki system staje się narzędziem ochrony ich reputacji.

        Oczywiście rynki kontraktów opartych na przewidywanej wartości przyszłych roszczeń dzieci wymagałyby wysokiego poziomu zaufania inwestorów do stabilności systemu, jakości przyszłych decyzji arbitrażowych oraz uwzględnienia w kalkulacjach ryzyka i niepewności. Zdaję sobie sprawę z potencjalnych trudności, dlatego opisany model należy postrzegać raczej jako potencjalny efekt końcowy stopniowego rozwoju prywatnych systemów prawnych i rynku w tym obszarze. Jednocześnie model taki mógłby służyć jako wyjaśnienie porażek państwa w ochronie praw dzieci poprzez zestawienie go z hipotetyczną alternatywą, w której istnieją lepsze zachęty ekonomiczne (firmy ochronne działające dla zysku vs. państwowi urzędnicy).

        1. „Pytanie: „Czy chciałbyś finansować prawo, w ramach którego Twoje dzieci mogą cię pozwać, tylko dlatego że dawałoby to szansę pozwania przez inne dzieci ich złych rodziców?” jest analogiczne do pytania: „Czy chciałbyś finansować prawo, w którym możesz zostać pozwany za zainicjowanie przemocy, tylko dlatego że dawałoby to innym prawo do pozwania osób dopuszczających się przemocy?””

          Moim zdaniem nie jest analogiczne. Bo prawo przeciwko inicjowaniu przemocy chroni mnie, a prawo pozwalające pozywać rodziców przez dzieci chroni dzieci, a musiałoby być finansowane przez rodziców. Póki co dzieci nie mają głosu i rodzicom nie opłaca się im tego głosu oddać. Oczywiście, ktoś mógłby próbować wymusić, by głos dzieci był słuchany, zostać ich rzecznikiem, a potem pobrać od nich pieniądze za to, że walczył o ich prawa. Ale taki ktoś nie przelicytuje w akapie wielkich mas ludzi, którzy nie będą chcieli się mu podporządkować.

          Cały pomysł akapu polega na tym, że (prawie) każdy bardziej nie chce być atakowany, niż chce atakować innych. Z dziećmi jest inaczej. Każdy będzie wolał nie być pozwany przez dziecko, niż by dzieci innych mogły pozywać ich rodziców.

          Tak więc o ile teoria libertariańska zapewnia prawa dzieciom, o tyle nie jest oczywiste, jak w akapie te prawa byłyby egzekwowane. Ale może akap miałby inne zalety i „przypływ podniósłby wszystkie łodzie”? Wzrósłby poziom życia, CPOM, by wymuszało regularne badania, fundacje charytatywne działałby lepiej? W rzekach płynęłaby lemoniada? Kto wie.

  3. „Moim zdaniem nie jest analogiczne. Bo prawo przeciwko inicjowaniu przemocy chroni mnie, a prawo pozwalające pozywać rodziców przez dzieci chroni dzieci, a musiałoby być finansowane przez rodziców.”

    Moim zdaniem nie musiałby być finansowane przez rodziców. Źródło finansowania działań w czasie T0 nie musi być ulokowane w czasie T0, może być ulokowane w czasie T1 (gdy już dzieci osiągną dorosłość), a rynek przy spełnieniu pewnych warunków może dokonać transferu zachęt i źródeł finansowania w czasie.

    „Ale taki ktoś nie przelicytuje w akapie wielkich mas ludzi, którzy nie będą chcieli się mu podporządkować.”
    Po pierwsze dorosłe dzieci to też wielkie masy ludzi, tylko, że w czasie T1. Pytanie też czy kształt prawa prywatnego w takim systemie zależy tylko od siły przetargowej ludzi, wydaje mi się, że np. David Friedman udzieliłby negatywnej odpowiedzi.
    Nie bardzo widzę też powód dlaczego większość ludzi miałaby zadać prawa, które umożliwiałoby im krzywdzenie ich własnych dzieci. Dla zdecydowanej większości ludzi takie prawo nie byłoby warte nic więcej niż prawo, w którym prawa dzieci są chronione.

    „Każdy będzie wolał nie być pozwany”. System w który ja opisuję to taki, w którym praktycznie każdy, z pewnymi wyjątkami nie będzie pozwany przez swoje dziecko. Piszesz w taki sposób jakby większości rodziców zależało na prawie, które umożliwi im łamanie praw swoich własnych dzieci, wydaje się, że tak jednak nie jest.

  4. Wyżej argumentowałem, że pytanie o to dlaczego rodzice nie mogą „kupić” prawa w takim systemie przelicytowując przyszłe źródła finansowania od dorosłych-już-wówczas dzieci jest tym samym pytaniem co: dlaczego bogaci wykupią prawa w prywatnym systemie prawnym?

    Argumenty z Davida Friedmana:
    Na wolnym rynku bogaci nie mogą przejąć całkowitej kontroli, ponieważ rynek działa proporcjonalnie. Nawet jeśli ktoś ma więcej pieniędzy, jego wpływ jest proporcjonalny do tego, ile jest gotów wydać, a nie do całkowitej sumy posiadanego majątku. To oznacza, że bogaty nie może całkowicie wyeliminować konkurencji, ponieważ ta również reaguje na popyt konsumentów​.

    Dla bogatych bardziej opłacalne jest inwestowanie w produkty i usługi odpowiadające potrzebom rynku niż finansowanie działań, które nie przynoszą zysku. Friedman podaje przykład rynku medialnego: gdyby grupa milionerów chciała wykupić wszystkie częstotliwości radiowe, musiałaby konkurować z firmami, które zarabiają na dostarczaniu treści, których chcą odbiorcy. Próba monopolizacji całego rynku byłaby dla nich skrajnie kosztowna i ekonomicznie nieracjonalna​.

    Na wolnym rynku działają różne agencje ochrony i arbitrażu (PAO), które konkurują o klientów. Firmy te muszą dbać o swoją reputację i wiarygodność, co ogranicza możliwość manipulowania prawem przez bogate jednostki. Klienci mogą wybierać usługi zgodne z ich wartościami i interesami, co zmusza dostawców usług prawnych do oferowania sprawiedliwych rozwiązań​.

    W systemie prywatnym nie istnieje centralny organ, który można „kupić”. Prawo kształtuje się w wyniku interakcji wielu podmiotów i dobrowolnych umów. Bogaci mogą co najwyżej próbować wpływać na rynek ( i pewnie robiliby to, ale zauważmy, że próbują też wpływać na kształt prawa państwowego), ale nie mają gwarancji, że ich działania przyniosą oczekiwany efekt. Rynek reaguje na potrzeby i preferencje szerokiego grona uczestników, co utrudnia manipulację​.

    Zawsze należy to analizować porównawczo: jakie są zachęty by chronić dzieci w ramach państwa i po czyjej stronie jest siła przetargowa?

    1. Grupa ludzi wyznających określone zasady albo wierzących w określone wartości może dobrowolnie zawrzeć restrictive covenant, w tym również dotyczący standardów ochrony praw dzieci, odszkodowań za ich naruszenie, mechanizmów kontrolnych itp. Realizacją mogą się podzielić z PAO, albo nie. Z czasem taka grupa zyskuje przewagę demograficzną nad innymi, które swoje dzieci zaniedbują. Atrakcyjność rozwiązania może przyciągać kolejnych i prowadzić do upowszechnienia praktyki. Nie trzeba wszystkiego od razu zyskiem wyjasniac

  5. Tak, możliwe są różne alternatywne rozwiązania. Pytanie tylko jakie będą zachęty ekonomiczne do tego, żeby w praktyce egzekwować restrictive covenant (zakładając, że nie byłoby tego elementu międzyokresowego transferu podmiotowości i działalności podmiotów nastawionych na zysk)? Restrictive covenant może wyjaśnić najwyżej w jaki sposób mogłoby się odtworzyć rozwiązanie, które przypominałoby to obecne rozwiązanie państwowe, które moim zdaniem okazuje się zawodne (nie ma dobrych zachęt ekonomicznych, żeby skutecznie i efektywnie egzekwować te prawa bez popełniania błędów uderzających w prawa rodziców do sprawowania opieki, brakuje indywidualnej odpowiedzialności za błędne decyzje organów administracyjnych i finansowych czynników motywacyjnych do wczesnych reakcji itd.)

    Myślę, że my już dzisiaj mamy takie wartości, problem jednak leży w nieskutecznej egzekucji praw dzieci przez państwo. Jeśli ludzie dobrowolnie by się zgodzili na pewne standardy to co sprawiłoby, że egzekwowaliby je skuteczniej niż w ramach państwa. Mój argument miał pokazać coś więcej tj. że system prywatny nie tylko mógłby dorównać rozwiązaniom państwowym w zakresie ochrony praw dzieci, ale – jeśli nieco bardziej uruchomimy wyobraźnię – to być może możemy nawet pokazać, że mógłby być znacznie bardziej efektywny w realizacji tego zadania.

    1. Restrictive covenant to rodzaj prywatnego kontraktu.

      Np. jak się z sąsiadami na dzielnicy wzajemnie umownie zobowiążemy, że nie budujemy na swoich działkach nic wyższego niż 3 piętra, albo że nie palimy w piecu oponami to to jest restrictive covenant.

      Żródłem takich kontraktów byłyby po prostu wyznawane wartości albo przekonania religijne. Nie widzę powodu by to miało ewoluować w tą stronę co państwowy zamordyzm, nawet przy dużej liczbie sygnatariuszy.

        1. W społeczności, która nie interpretuje palenia oponami jako pogwałcenia NAP (bo na przykład wszyscy robią to od wieków, albo nie zgadzają się z pewną pracą Rothbarda), taki kontrakt jest alternatywnym rozwiązaniem.

          (nie zajmuję stanowiska w temacie czy smród = agresja 🙂

          1. Palenie oponami to nie tylko smród, ale i szkodliwe substancje niszczące zdrowie. Więc agresja. Smród też może być agresją, choć musiałby być ekscesywny. Pamiętajmy, że smród też jest fizykalnym naruszeniem.

            Ale to jest też ciekawe na innym poziomie. No bo jedno etyka libertariańska, a co innego samorzutne wyłonienie się prawa opartego na niej w akapie. I jeśli ludzie na jakimś obszarze przeciętnie wyżej ceniliby swoje prawo do palenia opon, niż swoje prawo do bycia wolnym od zanieczyszczeń, to pewno wolno byłoby palić.

            Acz sądzę, że w dłuższym trwaniu takie rzeczy byłyby w coraz większym stopniu zakazywane (co byłoby związane z bogaceniem się i z obniżeniem relatywnych kosztów powstrzymywania się od takich działań).

          2. „Więc agresja”

            To jest problem continuum, więc nie jest takie oczywiste gdzie ten próg powinien być. Zostawiam tą rozkminę mądrzejszym ode mnie (i póki co nie widzę by odnieśli jakieś spektakularne sukcesy).

            Prościej zawrzeć kontrakt. Nie trzeba się bawić w egzegezę aksjomatów.

  6. Można o tym pomyśleć tak:

    Dlaczego dorosłe dzieci nie mogłyby po osiągnięciu dorosłości oskarżyć mieszkańców danej dzielnicy (w tym swoich rodziców) o to, że zawarli oni restrictive covenant, który uderzał w ich prawa gdy byli dziećmi? Jeśli prywatny sąd przyznawałby w niektórych przypadkach rację dorosłym dzieciom i rozpoznawał, że dzieci są osobnymi jednostkami mającymi swoje własne prawa to powodowałoby, że restrictive covenant między dorosłymi nie mógłby przybrać dowolnej formy, lecz tylko taką, która nie łamie praw dzieci i nie zostanie w przyszłości skutecznie zaskarżona przez te dorosłe dzieci. Umowy takie byłyby w dużej mierze kształtowane przez wyznawane wartości i przekonania rodziców, ale nie mogłyby łamać praw dzieci.

    1. Nie rozumiem tego komentarza. Wyżej była mowa o covenancie, czy jak kto woli kontrakcie, który miał te dzieci chronić, a nie działać na ich szkodę.

      1. „była mowa o covenancie, czy jak kto woli kontrakcie, który miał te dzieci chronić, a nie działać na ich szkodę.”
        Tak, ale nie jest jasne, czy możemy zakładać, że taki kontrakt będzie chronił prawa dzieci ze względu na przekonania rodziców. Jeśli nie ma reprezentacji praw dzieci (choćby wynikającej z oczekiwanych przyszłych rozstrzygnięć) to istnieją zachęty, żeby treść takiej restrictive covenant była zbiasowana w taki sposób, żeby chronić interes rodziców kosztem praw dzieci (przymykamy oko na wzajemne przypadki łamania praw dzieci, ale nie wtrącamy się sobie nawzajem).

        Co jeśli jacyś rodzice nie będą chcieli podpisać takiego restrictive covenant? Czy inni mogą ich zmusić? Wydaje się, że inni nie mają do tego odpowiedniego mandatu. Jeśli nie można ich zmusić to czy można się godzić na łamanie czyichś praw tylko dlatego, że nie jest on tymczasowo zdolny do ich obrony?

        Egzekucja praw jednostki A musi być zakotwiczona w agencji jednostki A (nawet jeśli ma to być przyszła, spodziewana agencja).

        Jeszcze inny sposób myślenia o tym: jeśli rodzice nie chcieliby podpisać restrictive covenant i łamaliby prawa tego dziecka to można oczekiwać, że w przyszłości dojdzie do procesu między dorosłym dzieckiem a rodzicem. Jeśli prywatne podmioty mają wystarczająco dużą pewność jakie będą przyszłe rozstrzygnięcia prywatnych sądów (jawne i ewidentne naruszenia praw dziecka) to mogą zacząć gromadzić dokumentację dowodową oraz wziąć na siebie ryzyko prawne i zacząć działania prewencyjne już teraz (np. na mocy tymczasowych pozwoleń prywatnych sądów).

        1. „Dominujący obecnie w libertarianizmie pogląd wskazuje, że rodzice, powołując dziecko do życia, nabywają pozytywny obowiązek zajmowania się nim, dlatego mają obowiązek zapewnić mu opiekę.”

          Nie wiem czy ten pogląd dominuje. Chyba tylko u NSK coś podobnego mi się zdarzyło czytać. Problem z pozytywnym, obowiązkiem jest taki, że jeśli się już uzna, że jest taki pozytywny obowiązek, to nie bardzo wiadomo co on obejmuje i w jakiej ilości. I tutaj nie wystarczy magiczne zaklęcie, że jak sądy będą prywatne i sprawniejsze, to na pewno coś mądrego zasądzą. Nawet jeśli zasądzą, to konia z rzędem temu, kto jakoś dowiedzie że to z libkowskich pryncypiów wynika, i że wyrok takiego sądu nie jest sam w sobie agresją.

          Zapewnienia o „obiektywnym standardzie interesu dziecka, opartym o standardy naukowe, opinie ekspertów i wiarygodnych instytucji” brzmią bardzo pięknie, ale na każdą opinię eksperta/instytucji znajdzie się przeciwna opinia eksperta/instytucji. Jeden ekspert powie że coś stanowi uzasadniony interes dziecka, a drugi że nie, co implikuje, że ten pierwszy ekspert postulował agresję.

          Czyli albo macie formalne wyprowadzenie obiektywnego standardu, które musiałby uznać każdy libkowski sąd, albo nie ma o czym dyskutować.

          Kontrakt ma taka przewagę, że wystarczy grupa ludzi którzy uznają dany standard ochrony za słuszny, z przyczyn religijnych, ideowych, etycznych, estetycznych lub innych. Zawierają wzajemnie wiążący kontrakt, egzekwują go w oparciu o prawa własności do terenu, na którym obowiązuje, i nie muszą nikomu niczego udowadniać.

          Owszem, w akapie możliwości zmuszenia innych do przystąpienia do takiego porozumienia/covenantu są ograniczone przez NAP. Tak samo trudno jest zmusić jakieś państwo do przyjęcia takiego czy innego standardu. Niemniej nie ma powodu by wykluczać, że ostracyzm zadziała, albo że drugą stronę da się czymś przekupić w interesie dzieciaków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.