Michaela Huemera uzasadnienie libertarianizmu

1. Wyróżnijmy dwie metody argumentowania na rzecz poglądów moralnych: dowodzenie i uzasadnianie. Przez dowodzenie rozumieć będziemy próbę pokazania, że dany pogląd moralny jest obiektywnie prawdziwy/właściwy, gdyż wypływa on – w ten czy inny sposób – bezpośrednio z natury świata, w którym żyjemy. Jeśli udałoby się dowieść prawdziwości jakiejś zasady moralnej, musiałaby on zostać uznana za obowiązującą przez każdą racjonalną jednostkę. Przeczenie dowiedzionym poglądom przypominałoby przeczenie istnieniu grawitacji czy bakterii, jest wprawdzie technicznie możliwe, ale wyklucza nas z obszaru osób racjonalnych. Dowiedzione prawdy moralne nie zostawiają miejsca na wątpliwości, nie są zależne od danego momentu historycznego czy relatywne względem ideologii. Obowiązują zawsze i wszystkich.

2. Przykładem próby dowodzenia może być następujący ciąg stwierdzeń:
(a) ludzie są organizmami żywymi, które dążą do podtrzymania życia i odczuwania szczęścia,
(b) istnieje możliwość obiektywnego określenia zasad współżycia społecznego, dzięki którym ludzie mogą żyć w zgodzie i być szczęśliwi (zasady te mogą np. wskazywać na prawo każdej osoby do dowolnego korzystania z jej rozumu i niezawłaszczonych przez innych zasobów; na konieczność powołania państwa jako instytucji gwarantującej prawa każdej jednostki itd.),
(c) ponieważ te zasady pozwalają ludziom realizować ich naturę (cel, do którego zostali – przez naturę/Boga – powołani), powinny one zostać uznane za obiektywnie obowiązujące, uniwersalne zasady moralne.

rir2

Zarówno Rand, jak i Rothbard wierzyli,
że udowodnili (z pomocą Arystotelesa) prawomocność libertarianizmu

Inny przykład mógłby wyglądać tak:
(a) celem teorii moralnej jest ustalenie zasad, za pomocą których można rozwiązywać spory między jednostkami dotyczące własności ciał i ziemi,
(b) by ustalić, jakie zasady moralne są właściwe, musimy argumentować,
(c) argumentacja nie jest procesem czysto abstrakcyjnym, ale jest prowadzona przez ludzi, organizmy żyjące w określonych warunkach materialnych,
(d) warunkiem argumentacji jest kontrola danej jednostki nad jej ciałem,
(e) by jednostka mogła argumentować, potrzebuje ona nie tylko swego ciała, ale i zasobów, za pomocą których może się utrzymać,
(f) w samą naturę argumentacji są więc wpisane idee samoposiadania ciała i własności prywatnej, dlatego nie mogą być one zanegowane podczas argumentacji – tym samym uznać trzeba je jako ostatecznie udowodnione.

hoppe

Według Hoppego argumentując przeciwko samoposiadaniu i własności prywatnej, popełniamy performatywną sprzeczność

3. Przez uzasadnienie rozumieć będziemy metodę argumentowania na rzecz jakiegoś twierdzenia moralnego polegającą na odwoływaniu się do wartości moralnych podzielanych przez osobę, którą chcemy przekonać. Miast budować argument moralny od zera, szukając jego fundamentów w obiektywnej strukturze rzeczywistości, uzasadniając, opieramy się na poglądach, które druga strona już wyznaje i wskazujemy, że argument, do którego chcemy ją przekonać, wypływa w bezpośredni sposób z tych poglądów. Dowodząc, mówimy: „każda racjonalna osoba powinna wyznawać Y”. Uzasadniając, mówimy: „każda osoba, która z jakichś względów wyznaje X, powinna wyznawać Y, gdyż Y wypływa bezpośrednio z X”. O ile więc dowodzenie ma charakter fundacjonalistyczny, próbuje pokazać, że dany pogląd wynika bezpośrednio z zasad rządzących światem, o tyle uzasadnienie jest historyczne, lokalne i przygodne – uprawomocnia pogląd moralny przez ukazanie go jako koniecznej konsekwencji innego poglądu, który jest uznawany przez osobę, którą chcemy przekonać.

4. Przykładem uzasadnienia może być następująca sytuacja:
(a) A uważa, że kradzież jest zła.
(b) A bierze czasem różne rzeczy ze swojego biura. Nie uznaje tego za kradzież, twierdząc, że firma, w której pracuje, jest bardzo bogata i może pozwolić sobie na straty tego typu.
(c) Ponieważ łatwo pokazać, że branie różnych rzeczy z biura bez zgody pracodawcy jest formą kradzieży, możemy uzasadnić, że A nie powinien postępować w ten sposób.
Argumentując na rzecz poglądu „nie powinieneś zabierać rzeczy z biura bez zgody właściciela”, wykorzystujemy już-wyznawany-przez-drugą-stronę-pogląd „nie powinno się kraść”. Zauważmy, że gdyby A nie wyznawał tego drugiego poglądu (byłby na przykład radykalnym socjalistą i wierzył, że własność prywatna jest czymś złym), mielibyśmy wielki problem z przekonaniem go, że nie powinien zabierać różnych rzeczy z biura – musielibyśmy „od zera” dowodzić prawomocności takich idei jak np. własność prywatna.

Inny przykład uzasadnienia może wyglądać następująco:
(a) B uważa, że nie powinno podejmować się działań, które mogą narażać innych na utratę zdrowia/życia.
(b) B nie widzi nic złego w jeżdżeniu samochodem pod wpływem alkoholu/z nadmierną prędkością.
(c) Ponieważ jeżdżenie samochodem pod wpływem alkoholu/z nadmierną prędkością naraża innych na utratę życia, B powinien zgodzić się, że nie powinno się tego robić.

5. Łatwo zauważyć, że olbrzymią liczbę sądów moralnych sprowadzić można do kilku podstawowych zasad. Dlatego sensowne wydaje się odróżnienie sądów prymarnych, których nie da się wywieść z żadnych innych sądów, i sądów wtórnych, które są szczególnymi przypadkami bardziej ogólnych zasad. Przykładem sądu prymarnego może być libertariańska zasada nieagresji, która wskazuje, że nikt nie ma prawa inicjować przemocy względem drugiej osoby lub jej własności, przykładem sądu wtórnego może być stwierdzenie, że pobór wojskowy jest czymś niemoralnym. Ktoś, kto określa się mianem libertarianina, a więc uznaje, że zasada nieagresji jest właściwą zasadą regulującą relacje między podmiotami, nie może uznawać poboru wojskowego za coś dopuszczalnego. Uzasadnianie polega więc na pokazywaniu, że istnieje sprzeczność między czyimiś sądami prymarnymi i sądami wtórnymi, sprzeczność, która powinna być zniwelowana poprzez rewizję sądów wtórnych (typowo) lub (rzadziej) prymarnych.

6. Wydaje się wątpliwe, by kiedykolwiek udało się stworzyć przekonywający dowód na prawdziwość libertariańskiej filozofii politycznej. Istnieją dobre argumenty, by wierzyć, że projekt taki jest skazany na niepowodzenie. Nie da się wywieść prawd na temat moralności z prawd na temat rzeczywistości (o ile w ogóle da się ustalić jakiekolwiek obiektywne prawdy na temat rzeczywistości). Moralność jest raczej czymś, co się czuję, co ma się w sobie, w co się wierzy, niż czymś, czego prawdziwości się dowodzi. Jak wskazywał Hume: „nie jest sprzecznym z rozumem przedkładać zniszczenie całego świata nad zadrapanie swojego palca”. Jest to natomiast, a przynajmniej bywa, sprzeczne z naszymi intuicjami moralnymi, intuicjami, których rozum nie powołał do istnienia i które może jedynie analizować.

7. Taki stan rzeczy wydawać może się niezbyt zachęcający dla filozofa politycznego argumentującego na rzecz libertarianizmu. Sprawa nie jest jednak tak beznadziejna, jak mogłoby się zdawać. To prawda, że nie jesteśmy w stanie ostatecznie udowodnić prawomocności libertarianizmu, możemy go jednak uzasadnić. Jest to możliwe, gdyż libertarianizm da się wywieść z podstawowych intuicji moralnych, które wyznaje przeciętny członek zachodniej cywilizacji. Choć więc nie jesteśmy w stanie dowieść, że „każda racjonalna jednostka powinna uznać libertarianizm za prawomocny”, możemy pokazać, że „każda jednostka, która uznaje fundamentalne dla kultury zachodniej wartości, powinna być zwolennikiem libertariańskiej filozofii politycznej, wypływa ona bowiem w logiczny sposób z tych wartości”. Tak przynajmniej argumentuje Michael Huemer w książce The Problem of Political Authority. An Examination of the Right to Coerce and the Duty to Obey.

huem

8. Huemer pokazuje, że (a) można bez sprzeczności przejść od moralnych intuicji, które podziela większość osób, do libertariańskiej wizji ładu społeczno-politycznego i że (b) nie da się tego zrobić w wypadku innych filozofii politycznych. Libertarianizm jest zgodny z podstawowymi zasadami moralnymi, do których przyznaje się typowa osoba żyjąca na Zachodzie, czego nie można powiedzieć o współczesnym państwie.

9. By pokazać, że działania współczesnych państw są niezgodne z etyką wyznawaną przez większość ludzi, Huemer każe nam sobie uzmysłowić, co pomyślelibyśmy, gdyby działań, których rutynowo dopuszcza się państwo, dopuszczały się zwykłe osoby (jest to typowa dla libertarian strategia retoryczna). Co pomyślelibyśmy, gdyby nasi sąsiedzi na przykład zdecydowali się nałożyć na nas podatek i przeznaczyć zdobyte w ten sposób pieniądze na wspieranie kultury, zmuszaliby nasze dzieci do uczęszczania do prowadzonych przez nich szkoły lub zabraniałoby nam handlu z osobami zza granicy, by chronić lokalny przemysł. Z pewnością uznalibyśmy takie działania za rażące naruszenia naszych praw. Dlaczego więc wielu z nas skłonnych jest uznać je za prawomocne, gdy dopuszcza się ich państwo? Jedyne możliwe rozwiązanie tego problemu polega na wskazaniu, że państwo jest szczególnym typem bytu moralnego, który ma prawo robić rzeczy, których nie wolno robić jednostkom. Duża część książki Huemera poświęcona jest próbie pokazania, iż tezy tej nie da się obronić. Analizuje on podstawowe teorie, za pomocą których próbuje się uzasadnić nadawanie państwu takiego statusu moralnego, pokazując błędy każdej z nich (bardziej obszerną listę tego typu teorii – Huemer zajmuje się tylko najważniejszymi – przedstawiłem w jednym z wcześniejszych wpisów). Jeżeli nie da się pokazać, że państwo posiada szczególny charakter moralny (jeśli nie da się obronić tezy o moralnym dualizmie), oznacza to, że istnienie państwa (przynajmniej w aktualnym kształcie) jest niezgodne z wartościami podzielanymi przez większość osób.

10. Miast narzucać na siebie niemożliwe do wykonania zadanie dowiedzenia prawdziwości libertarianizmu, według Huemera powinniśmy skupić się na dużo prostszym zadaniu jego uzasadniania. W tym ujęciu libertarianizm nie jest spekulatywną, abstrakcyjną teorię społeczną, ale logiczną konsekwencją prostych intuicji moralnych, które wyznaje większość z nas. Huemer próbuje pokazać, że (prawie) wszyscy jesteśmy libertarianami, choć nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę.

Instytut Misesa chciałby wydać polskie tłumaczenie książki Huemera. Jeśli chciałbyś, by książka ta pojawiła się na polskim rynku, wesprzyj zbiórkę na portalu odpalprojekt.pl:
http://odpalprojekt.pl/projekty/pokaz/862,wybierz-nowe-ksiazki-instytutu-misesa

Udostępnij

8 Comments:

  1. >Huemer próbuje pokazać, że (prawie) wszyscy jesteśmy libertarianami, choć nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę.

    Spoko, tylko „zdanie sobie z tego sprawy” nie polega na zaprezentowaniu komuś, że jego sądy moralne są sprzeczne. Te cały teorie intuicjonistyczne są oczywiście słuszne i efektowne retorycznie, ale co z tego? Żaden normalny człowiek nie przyzna się do popełnienia aż tak wielkiego błędu. Tyle zmarnowanych lat, tyle skrzywdzonych osób. Prędzej wyprze to ze świadomości niż będzie żył z nienawiścią do siebie przez resztę życia. W tym sensie libertarianizm jest podobny do innej idei, która również ma 0,2% poparcia w społeczeństwie (co jest tragedią jakąś okrutną), czyli antynatalizmem. Tak samo jest on (tzn. jeden z jego wariantów) uzasadniany niekontrowersyjnymi intuicjami moralnymi, które podziela praktycznie każdy człowiek, tak samo jest on gremialnie odrzucany – z oczywistych przyczyn. Nikt nie zaprzestanie sprowadzania na ten łez padół nowych istnień, bo przeczytał w jakiejś książce, że prokreacja jest sprzeczna z wyznawanymi przez niego fundamentalnymi sądami. To nie wywoła nawet dysonansu poznawczego, przynajmniej dopóki człowiek ma taki mózg, jaki ma, inaczej zanegowałby własną naturę.
    Miast narzucać na siebie niemożliwe do wykonania zadanie racjonalnego dowiedzenia prawdziwości libertarianizmu i równie niemożliwe zadanie jego uzasadnienia, libertarianom potrzeba mitu. Który, jak Jezus, powie: tak – tak, nie – nie, ten jest wrogiem, a ten przyjacielem, a nie zamydlał sprawę twierdząc, że „wszyscy jesteśmy libertarianami”. A może już teraz żyjemy w libertarianizmie, tylko nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę? Czy kogokolwiek porwie taka idea?
    No cóż, skoro Bóg mógł umrzeć to tym bardziej państwo jest śmiertelne, ale żeby do tego doprowadzić potrzeba mitu i polityczności (nie mylić z zakładaniem partii i kandydowaniem do sejmu).

    1. Zasadniczo zgadzam się z tym, co napisałeś. Huemer argumentuje na poziomie racjonalnym, a ludzi można przekonać raczej na poziomie emocjonalnym. To raczej książka o tym, jak można uzasadnić libertarianizm na poziomie filozoficznym (wystarczy go bowiem uzasadnić, nie trzeba go udowadniać), a nie jak do niego przekonywać.

      Tylko jaki mit miałby przekonać ludzi?

  2. A właśnie co do teorii moralnej mam pytanie. Otóż podczas odrzucania argumentacji Randowsko-Rothbardiańskiej (i w znacznej mierze przecież wielu innych filozofów, ale to zupełnie inna, niezbyt merytoryczna kwestia) zrobił to pan słowami: „Wydaje się wątpliwe, by kiedykolwiek udało się stworzyć przekonywający dowód na prawdziwość libertariańskiej filozofii politycznej. Istnieją dobre argumenty, by wierzyć, że projekt taki jest skazany na niepowodzenie. Nie da się wywieść prawd na temat moralności z prawd na temat rzeczywistości (o ile w ogóle da się ustalić jakiekolwiek obiektywne prawdy na temat rzeczywistości).” Nie do końca rozumiem, dlaczego wydaje się to wątpliwe. Dlaczego nie da się wywieść prawd na temat moralności z prawd na temat rzeczywistości? Niestety w trakcie dalszej lektury tekstu nie zdołałem znaleźć odpowiedzi na kluczowe pytanie.

    1. „Dlaczego nie da się wywieść prawd na temat moralności z prawd na temat rzeczywistości?”

      Kwestię te zazwyczaj wyjaśnia się, odwołując się do „prawa Hume’a” (czasem mówi się o „błędzie naturalistycznym”, choć ten może być interpretowany nieco inaczej), które mówi – w jednej interpretacji przynajmniej – że niemożliwe jest wyprowadzenie stwierdzeń o charakterze moralnym ze stwierdzeń o charakterze faktograficznym, opisowym. Z „jest” nie wynika „powinno”. Przykładowo, z faktu, że „ludzie chcą żyć i że do życia potrzebują czegoś” nie da się w żaden oczywisty sposób przejść do stwierdzenia „wobec tego ludzie mają prawo do swojego życia i nie powinno się ich zabijać”. Te dwa stwierdzenia są stworzone w całkowicie odmiennych dyskursach, między którymi nie ma żadnej silnej relacji. Jest to więc błąd polegający na tym, że zamiast dowodu na prawdziwość jakiejś tezy moralnej („nie powinno się zabijać”), przedstawia się stwierdzenie faktyczne („ludzie chcą żyć”), z którego ta teza w żaden sposób nie wynika. Równie dobrze można by mówić, „ponieważ kanibal lubi ludzkie mięso, jest dobre moralnie, by kanibal to mięso jadł”. Na to się pewnie nie zgodzimy, a struktura logiczna jest podobna. Język faktów i język powinności nie są ze sobą połączone i nie można przeskakiwać z jednego do drugiego.

      Więc z faktu, że „ludzie chcą żyć” nie da się wywieść wniosku „życie jest wartością i należy je chronić”. To ostatnie stwierdzenie musi być dowiedzione w inny sposób. I tutaj część teoretyków moralności twierdzi, że takiego dowodu nie da się przedstawić, bo prawdy moralne nie są wnioskami, ale punktami wyjścia, nie dochodzi się do nich, ale się w nie wierzy, zaczyna się od nich. Nie ma żadnego dowodu na to, że zabijanie jest złe, poza tym, że ja, ty i pewno inne osoby też (choć nie wszyscy) w to wierzymy.

      Tak więc libertarianizmu – w tym ujęciu – nie da się w żaden sposób dowieść, ale można go uzasadnić, wskazując, że większość ludzi INTUICYJNIE wierzy w pewne prawdy moralne, a libertarianizm jest tych prawd przedłużeniem (wypływa z nich logicznie) – taka też jest strategia Huemera. Można by również w ten sposób interpretować – ja tak robię – etykę argumentacji Hoppego.

      1. Czy nie uważasz przynajmniej, że tą strategię właśnie lepiej nie próbowała stosować wspomniana wcześniej trójca? Punktem wyjścia nie jest dla nich samo stwierdzenie, że własność prywatna jest uzasadniana naszą intuicją. Byłoby to jak najbardziej skuteczne, ale tylko do momentu, w którym ktoś nie stwierdzi, iż czuje inaczej. A udowodnij mu, że nie! Potem musielibyśmy złamać NAP, żeby „przekonać” go do uczestnictwa w wielkim intuicyjnym konsensusie. Tymczasem zarówno Hoppe, Rothbard i Ayn Rand dają nam właśnie parę takich uzasadnień, poczynając od tego, że bez instytucji własności prywatnej prędko byśmy pomarli w ilościach znacznych, co jest zresztą prawdą, idąc przez takie uzasadnienia, jak stwierdzenia, że właśnie na tej etyce zasadza się właściwie ekonomia, że normy są po to, by unikać konfliktów, że tylko w społeczeństwo kapitalistyczne traktuje człowieka jako niezależne indywiduum, jakim jest ze swojej natury pomimo niełatwych i wymagających rodzicielstwa warunków, w jakich się rodzi (dlatego Mises w jednym z wykładów z Ameryki Południowej wyśmiał koncepcję prawa naturalnego), że społeczeństwo poszanowania praw indywidualnych jest jedyną rzeczywistą matrycą, na której mogą powstać jedyne rzeczywiście społeczne umowy, że koniec końców bez uznania, iż mamy prawo argumentować, nie ma za bardzo, jak rzeczywiście dogadywać się w kolejnych kwestiach, bo nie da się w ten sposób prawdziwie nawrócić innowierców, o czym Hiszpańska Inkwizja musiała się potem przekonać w związku z Żydami, że koniec końców nawet, jeśli sama kwestia przeżycia nie czyni etyki potrzebną, trzeba zauważyć, iż nie chcemy za bardzo ciągle tłuc się z sąsiadami, a instytucja własności prywatnej w świecie ograniczonych zasobów służy bardziej niż inne „konwencje” zwiększaniu użyteczności kolejnych indywiduów (czemu rzecz jasna przeczysz, ale zdążyłem już zauważyć, że, o ile na serio nasza praca polega na ogłupianiu ludzi, lepiej byłoby, gdybyśmy naprawdę obstali przy poglądzie, iż żądza wprowadzenia komunizmu nie jest tak ważnym celem), że wszelkie mniejszości etniczne potrzebują tej etyki, by pośród straganów idei utrzymać swój własny. Dla ciebie rzecz jasna stwierdzenie, że potrzeba nam zasad do życia to za mało, a przecież tylko do tego są. Do grobu intuicji moralnej nie weźmiesz, więc dobrze byłoby, gdyby sama intuicja była w stanie utrzymać cię długo poza trumną. Nie, żebym coś do tego miał. To jest słuszna uwaga, choć przypomina mi trochę mego nierozgarniętego braciszka, który z zamiłowaniem trolluje filozofią Maxa Stirnera, który też uważał, że żadna sprawiedliwość nie istnieje i wolno nawet mordować, ale ludzie mogą dogadywać się w dobrowolne stowarzyszenia egoistów, które mogłyby być nawet państwami. Można oczywiście uznać, że moralność jest nieprawdziwa, bo zajmuje się kwestią tego, jak obchodzić się faktami na podstawie innych faktów. Jeśli natomiast naprawdę trzeba pominąć znaną nam rzeczywistość i odwołać się do nieznanego, subiektywnego i tajemniczego, załóżmy kościół! To chyba powinna być najlepsza realizacja tego postulatu. Jeśli jednak znamy powody, dla których mamy ten kościół zbudować, nie potrzebujemy go.

        1. „Tymczasem zarówno Hoppe, Rothbard i Ayn Rand dają nam właśnie parę takich uzasadnień, poczynając od tego, że bez instytucji własności prywatnej prędko byśmy pomarli w ilościach znacznych, co jest zresztą prawdą, idąc przez takie uzasadnienia, jak stwierdzenia, że właśnie na tej etyce zasadza się właściwie ekonomia, że normy są po to, by unikać konfliktów, że tylko w społeczeństwo kapitalistyczne traktuje człowieka jako niezależne indywiduum, jakim jest ze swojej natury pomimo niełatwych i wymagających rodzicielstwa warunków, w jakich się rodzi…”

          Ale z faktu, że bez wartości prywatnej byśmy pomarli nie wynika, że musi być całkowita wolność. Teraz nie mrzemy masowo, a wolności nie ma. Co do norm, to argument Hoppego jest trochę naciągany. Bo on mówi, że jak przyjmiemy jego etykę, to nie będzie konfliktów. Ale jak przyjmiemy etykę demokracji, to też nie będzie konfliktów, bo wszyscy uznamy, że demokratyczne rozstrzygnięcia są obowiązujące. To trochę taki chwyt retoryczny, mam wrażenie.

          „Kapitalizm traktuje człowieka jako indywiduum”, ale wiele osób nie uważa, że nie jesteśmy indywiduum, ale członkami wspólnoty. Najpierw trzeba dowieść, że mamy najpierw prawa jako jednostki, a nie że kolektyw ma prymarne prawa, a prawa jednostek są pochodną praw kolektywu.

          „instytucja własności prywatnej w świecie ograniczonych zasobów służy bardziej niż inne „konwencje” zwiększaniu użyteczności kolejnych indywiduów (czemu rzecz jasna przeczysz,”

          Nie. To nie jest tak, że przeczę. Mi chodzi o to, że tego się nie da udowodnić naukowo ze względu na subiektywizm, ale można powiedzieć, że jeśli przyjmiemy jakieś założenia dotyczące tego, co ludzie potrzebują (np. jedzenia, samochodów) to da się pokazać, że kapitalizm > socjalizm.

          „ale zdążyłem już zauważyć, że, o ile na serio nasza praca polega na ogłupianiu ludzi”
          Nie rozumiem.

          Co do reszty Twoich argumentów. Może wyjaśnię: ja uważam, że istnieje właściwa etyka – jest nią etyką libertariańska. Chodzi mi jedynie o to, że nie jesteśmy w stanie przedstawić jej dowodu. Ale dowód jest nam niepotrzebny, bo mamy uzasadnienie, a ono wystarczy. To uzasadnienie jest złożone i wykorzystuje m.in. wszystkie strategie, które opisałeś, choć ja osadzam je w ramie, która wskazuje, że to może przekonać tylko tych, którzy już wierzą w to, że nie powinno się robić innym krzywdy, że zależy nam na jakoś zdefiniowanym rozwoju ludzkości, że nie chcemy się pozabijać, że naszym celem nie jest służenie jakiemuś krwawemu bóstwu itp. Na tych przesłankach można zbudować to uzasadnienie, wykorzystując podane argumenty. Trzeba tylko pamiętać, że z nich się nie da zrobić dowodu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.